REKLAMA

Chcecie wcześniej zamknąć elektrownie węglowe? Nein! Niemcy straszą sąsiadów pozwami

Elektrownie węglowe w Holandii mają zostać zamknięte w 2030 r. Ale nie brakuje polityków, którzy namawiają do tego, żeby to stało się 5 lat wcześniej. Niemieckie koncerny RWE i Uniper, do których należą zakłady, grożą pozwami i żądają wysokich odszkodowań.

wojna-energetyczna-Ukraina
REKLAMA

Dekarbonizacja w Holandii dojechała do ostrego zakrętu. Chociaż po ustaleniach z końca 2019 r., że cztery funkcjonujące w kraju elektrownie na węgiel przestaną działać od 2030 r., nic tego nie zapowiadało. Owszem, można było usłyszeć głosy, że być może będzie trzeba to zrobić wcześniej, ale nikt do końca nie brał tych zapowiedzi na poważnie. Od początku takim planom ostro sprzeciwiali się właściciele niderlandzkich bloków spółki Uniper i RWE. Ich stanowisko nie zmienia się: inwestycje jeszcze się nie zwróciły, więc ich przedwczesne zamknięcie oznacza sądowe pozwy o odszkodowanie.

REKLAMA

RWE już to zresztą zrobił. Niemcy żądają wypłaty 1,4 mld euro odszkodowania za zdecydowanie zbyt wczesne ich zdaniem zamknięcie elektrowni Amer i Eemshaven. Teraz tym tropem najprawdopodobniej pójdzie też Uniper.

Elektrownie węglowe w Holandii bez zwrotu nakładów

Holendrzy chcą zamykać bloki węglowe, bo to ich pomysł przede wszystkim na ograniczenie krajowych emisji CO2. Stosowną ustawę w tej sprawie przyjęto już pod koniec 2019 r. Kilka dni później Uniper ogłosił wszczęcie międzynarodowego arbitrażu, który jednak nie przyniósł rozstrzygnięcia.

Niemcy cały czas mają takie samo zdanie: w 2016 r w rozbudowanej części portu w Rotterdamie w Maasvlakte 2 uruchomiono nową elektrownie na węgiel. Inwestycja kosztowała 1,6 mld euro i zdaniem naszych zachodnich sąsiadów powinna co najmniej przez 40 lat funkcjonować, żeby te nakłady mogły się zwrócić. A skoro Holendrzy chcą tę elektrownię zamknąć już w 2030 r., Uniper będzie żądać odszkodowania.

Pomarańczowi wygonią węgiel jeszcze szybciej?

Bardzo możliwe, że holendersko-niemiecki spór przybierze na sile. Wszystko za sprawą partii politycznych, które coraz głośniej mówią, żeby elektrownie węglowe w Holandii zamykać nie w 2030, a już w 2025 r. Tak chcą nie tylko Zieloni czy lewicowa Partia Pracy, ale też koalicyjni socjalliberałowie i konserwatywna chadecja. Nie wykluczone więc, że przy tej okazji dojdzie też do spięć w rządzie. Bo zupełnie innego zdania jest frakcja liberalna premiera Marka Ruttego - Partia Ludowa na rzecz Wolności i Demokracji (VVD), a także Apel Chrześcijańsko-Demokratyczny. 

Jeżeli zamkniemy te elektrownie, to będziemy sprowadzać brudną niemiecką energię z węgla brunatnego. Klimat na tym nie zyska

– uważa poseł VVD Silvio Erkens.

Jednocześnie namawia do przeprowadzenie holenderskiej dekarbonizacji nie na wariata, a inteligentnie. Jego zdaniem trzeba każde wydane euro dokładnie prześwietlić i sprawdzić, czy naprawdę pomaga klimatowi, czyli tylko to udaje, bo taka akurat moda. Z kolei Joris Thijssen z Partii Pracy uważa, że niemieckie koncerny energetyczne musiały być świadome skutków nadchodzącej prędzej czy później dekarbonizacji. I przekonuje, że te odszkodowania wcale nie muszą iść w miliardy euro.

Kontynuowanie wydobycia węgla było dla firm głupim ryzykiem biznesowym. Oni to przewidzieli. Nie sądzę, aby musieli wiele otrzymać od holenderskiego społeczeństwa

– twierdzi Thijssen.

Niemcy przerzucą się na wodór i zostaną w Holandii dłużej?

Z tego sądowo-klimatycznego impasu jest jeszcze jedno wyjścia. Jak wynika ze słów przedstawicieli Uniper, oni wcale nie chcą grać aż tak ostro jak RWE.

Nie chcemy być na kursie kolizyjnym z rządem Holandii

– potwierdza dyrektor Uniper Benelux Hans Schoenmakers.

Niemcy z Unipera najchętniej zostaliby tam dłużej i zachęcają Holendrów do przebudowania ich elektrowni węglowych na instalacje wodorowe. To jednak wymagałoby dodatkowych nakładów finansowych, które też za kilka lat mogłyby się okazać niepotrzebne. Nieodzowne byłyby więc także gwarancje inwestycyjne. 

REKLAMA

– uważa Hans Schoenmakers.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA