REKLAMA

Ekogroszek po 5000 zł za tonę. Najnowszy pomysł rządu stawia sprzedaż węgla na głowie

Im dłużej zastanawiam się nad dopłatami do zakupu węgla na zimę w wysokości 3 tys. zł, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że czeka nas kataklizm. Za chwilę może się okazać, że pieniądze oferowane przez rząd nie starczą nawet na zakup jednej tony, a jeśli sprawdzi się scenariusz, o którym od kwietnia mówią związkowcy, to jeszcze mniej.

Ekogroszek po 5000 zł za tonę. Najnowszy pomysł rządu postawi sprzedaż węgla na głowie
REKLAMA

Cena węgla może lada moment wymknąć się spod kontroli. Znacie to uczucie, że mimo coś poprawiacie, to i tak jest coraz gorzej? Taką rolę na rynku energetycznym kilka miesięcy temu wziął na siebie rząd. W efekcie ze świecą trzeba szukać tego, kto się odważny dzisiaj prognozować, jak będzie wyglądał rynek węgla za 2-3 miesiące.

REKLAMA

Takie są efekty uprawiania propagandy. Wystarczy spojrzeć, co rząd robi, by osłabić skutki kryzysu energetycznego. Nie dość, że ekipa premiera Mateusza Morawieckiego przez miesiące zaprzeczała temu, że zabraknie nam węgla, to ostatnio podejmuje działania, których skutków na rynku nikt nie zmierzył. W efekcie czeka nas wyjątkowo trudny sezon grzewczy, w którym będziemy świadkami festiwalu podwyżek cen.

Węgiel za 5000 zł? Niech Polacy nie ulegają panice

Po pierwsze ten kryzys energetyczny wcale nie zaczął się od rosyjskiej napaści na Ukrainę. Już pół roku wcześniej, w trakcie zeszłorocznych, letnich wakacji, Gazprom zaczął manipulować z dostawami gazu. Wtedy też zaczął wyraźnie drożeć cena gazu, z czym mamy do czynienia do dzisiaj. Jeszcze pod koniec września 2021 r. cena 1 MWh gazu była poniżej 40 euro. W drugiej połowie grudnia to było blisko 129 euro. Wzrost o ponad 300 proc. raptem w trzy miesiące.

Podobne harce zaczęły wyprawiać się też z ceną węgla. W portach ARA, na przełomie lipca i sierpnia 2021 r., tona czarnego złota kosztowała w granicach 130 dol. Ale na początku października to już było 274,5 dol. 

Było więc jasne, że ludzie uciekają od zbyt drogiego gazu w węgiel, który też tym samym staje się coraz droższy. Rosyjska agresja na Ukrainę tylko wszystko pogorszyła i przyspieszyła. Wtedy rząd dwoił się i troił, żeby tylko nie bić na alarm i uciszał też związkowców. A ci doskonale wiedzieli co się dzieje i jakie będą konsekwencje za parę miesięcy.

Władza starała się te słowa wyśmiać. Do czasu kosmicznych podwyżek cen węgla. Jeszcze rok temu przecież tonę opału można było kupić za mniej niż 1000 zł. Teraz nie ma na to szans, nie licząc sklepu PGG. Ale tam, żeby załapać się na sprzedaż trzeba mieć furę szczęścia i znać jeszcze dodatkowo jakieś zaklęcia. Na składach zaś tona węgla już dawno przebiła 3000 zł, a ekogroszek powoli dobija do poziomu 4000 zł za tonę. A będzie jeszcze drożej.

Gwarantowana cena węgla w ciemno

Kiedy się okazało, że związkowcy nie mijali się z prawdą, a politycy za bardzo koncentrowali się na propagandzie, trzeba było zacząć działać. Zgoda na powszechny brak opału na rok przed wyborami oznacza oczywistą klęskę i zwijanie politycznego majdanu Dobrej Zmiany. I tak narodził się pomysł w sprawie ceny gwarantowanej i rekompensat dla przedsiębiorców. Ale znowu pośpiech nie był dobrym doradcą rządu i ponownie, jak w przypadku Polskiego Ładu, zabrakło czasu na odpowiednie wyliczenia.

A wystarczyło tylko trochę zastanowić. Dlaczego? Bo sprzedawcy od początku nie chcieli zmian. Woleli sprzedawać węgiel po 3000 zł niż oferować go za mniej niż 1000 zł i dostać na podobnym poziomie rekompensatę od państwa. Wtedy na jednej tonie opały byliby stratni o jakiś 1000 zł.

Dodatek węglowy i sprzedaż bez limitów, czyli spekulanci na start

Premier Morawiecki wykorzystał to, żeby scedować winę na innych i stwierdził, że całe zamieszanie jest przez składy węgla, a nie przez rząd. Skoro propagandowy pocisk już wypuszczono, można było zacząć się zastanawiać co dalej? I tak w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (a nie w odpowiedzialnym za górnictwo resorcie aktywów państwowych) powstał pomysł dodatku węglowego w wysokości 3000 zł dla wszystkich gospodarstw domowych opalanych węglem. 

REKLAMA

Do tego wszystkiego minister klimatu i środowiska, która od miesięcy w social mediach przekonuje, że w Polsce nikomu węgla nie zabraknie, stwierdziła że przy okazji dyskusji na temat dodatku węglowego, rząd nie bierze pod uwagę żadnego limitu sprzedaży. Ten dotyczący węgla najczęściej wynosi 5 ton. Zresztą nawet cena gwarantowana węgla zakładała, że zakupu nie będą mogły być większe niż 3 t opału. Teraz zaś nie będzie ustanowiona żadne tego typu granica.

I znowu jest spora szansa na to, że rząd któryś raz z rzędu wyleje dziecko z kąpielą. W ten sposób tworzą się na rynku węgla idealne warunki do manipulacji i spekulacji. Wystarczy w domu mieć piec węglowy i dobre znajomości. Wtedy uda się bez limitu kupić tyle tańszego węgla, ile dusza zabraknie i potem można go odsprzedawać tym, którzy znajomości nie mają, po 5000 zł. Przy okazji zawsze będzie można przytulić od rządu dodatek węglowy w wysokości 3000 zł. Na tym całym zamieszaniu z pewnością będzie więc można nieźle zarobić, ale od tego nie będzie na rynku więcej opału, który też nie będzie tańszy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA