Oto jak banki udają, że zawierają ugody z frankowiczami. Nie dajcie się im nabrać, to nie są ugody
Bank Millennium opowiedział „Rzeczpospolitej”, jaki to wielki sukces osiąga w procesie zawierania ugód z frankowiczami na własnych warunkach, nie jakichś tam zaproponowanych przez KNF. A wiece jakie to warunki? Beznadziejne! Tak samo beznadziejne, jak postępy banku w rozwiązywaniu frankowej bomby. Piękna katastrofa! Może tylko dla mnie, ale i tak piękna.
Do końca lipca Bank Millennium zawarł 4 tys. indywidualnych ugód z frankowiczami i jak ocenił, zainteresowanie klientów, żeby taką ugodę zawrzeć, jest „znaczące”.
Wiecie, ile to jest cztery tysiące ugód? Millennium ma w ramach jednego tylko pozwu zbiorowego 3,3 tys. wściekłych klientów, którzy poszli do sądu walczyć o unieważnienie umowy. Do tego kolejne 8,6 tys. indywidualnych spraw wytoczonych przed sądami i to według danych na koniec czerwca 2021 r., a więc ta liczba nadal rośnie. Tylko w ubiegłym roku urosła o 4,9 tys. pozwów.
4 tys. ugód to zaledwie 8 proc. wszystkich umów frankowych tego banku. Nie pisałabym „zaledwie”, gdyby ten proces zawierania ugód zaczął się miesiąc temu. Ale on rozpoczął się już wiele miesięcy temu, tylko nikt o tym jakoś nie wspomniał, chwaląc się owymi czterema tysiącami. A więc, moim zdaniem, to jest klapa, a nie żaden sukces.
Własny oddział saperów?
Millennium dumnie opowiada, że ma swój własny sposób na rozbrojenie frankowej bomby i niby nad ugodami zaproponowanymi całemu sektorowi bankowemu przez KNF ciągle myśli. Ale na tym myśleniu się kończy.
Żeby pokazać, jak słabe są warunki ugód proponowanych przez Millennium, przypomnę najpierw, co KNF, a więc nadzorca rynku proponuje i uważa za sprawiedliwe. Otóż KNF chciałby, by banki przeliczyły klientowi kredyt w taki sposób, jakby od początku został on udzielony w złotych, a nie w walucie obcej. To oznacza przewalutowanie kredytu po kursie z dnia zaciągnięcia - 2 zł, 2,3 zł, 2,5 zł, 2,7 zł… dla każdego coś innego. Dziś frank szwajcarski kosztuje 4,27.
Co istotne, przewalutowanie według scenariusza KNF dotyczy nie tylko części kredytu pozostałego do spłaty, ale całego, a więc również rozliczenia spłaconych już rat i zwrócenia klientowi różnicy wynikającej z różnicy kursowej.
A bajkowa propozycja Millennium polega na tym, że oferuje klientom kurs wymyślony od czapy, w sumie nie wiadomo, na jakiej podstawie - niższy niż kurs obecny, to prawda, Ale jednocześnie wyższy niż kurs z dnia zaciągnięcia. W przypadku jednego z klientów, którego propozycje ugody widziałam, to 3,29 zł (po negocjacjach 3,1 zł). Dodatkowo przewalutowanie dotyczy tylko przyszłych rat. Coś zapłacił, zapłaciłeś i nikt nie będzie nad tym płakał.
KNF ugodami podniósł poprzeczkę
Dlaczego niby bank miałby brać na siebie całą zmianę kursową? Dlatego, że propozycja KNF ustawiła poprzeczkę wyżej. A wyrok TSUE rozochocił frankowiczów do wojny w sądzie, w której ugrać mogą znacznie więcej niż w przypadku przewalutowania po kursie z dnia zaciągnięcia. Dziś punktem odniesienia jest przewalutowanie całego kredytu po kursie wyjściowym właśnie. Całego. A i tak wielu kredytobiorców woli iść do sądu niż na taką ugodę.
A tu wchodzi Millennium całe na czerwono i mówi, że da mniej i klient powinien się cieszyć, że bank cokolwiek mu proponuje. To nawet zabawne, gdyby nie to, że też trochę niebezpieczne. Obawiam się, że część klientów, która ma niskie kompetencje ekonomiczne i nie śledzi sprawy ugód na bieżąco, może uznać, że skoro od miesięcy mówi się o jakichś ugodach (tych proponowanych przez KNF) i właśnie dostaliśmy propozycję ugody, to właśnie to, więc podpiszmy i zamknijmy sprawę. Przecież poważne instytucje mówią, że ugody są korzystne. Tylko, że to nie takie.