Katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu podał dane o wydobyciu i sprzedaży węgla w marcu. Wynika z nich, że na węgiel jest coraz mniej chętnych. Efekt? Przykopalniane zwały mają już 2,4 mln ton.
Ponad 5,4 mln ton - tyle w marcu polskie kopalnie wydobyły węgla. Sprzedaż zaś nieznacznie przekroczyła 5 mln ton. Rok temu było znacznie lepiej: w marcu 2018 r. wydobyto ok. 5,6 mln ton węgla i nabywców znaleziono prawie na całość. Za to trzeci miesiąc bieżącego roku jest lepszy od drugiego - lutego. Wtedy wydobyto ok. 4,8 mln ton węgla. Sprzedaż zaś była na podobnym poziomie - ok. 5 mln ton.
Sprzedaż węgla maleje, czyli rosną zwały.
Różnica między wydobyciem a sprzedażą to zapas, który trafia na zwały. W marcu trafiło tam blisko 400 tys. ton węgla. Zwały rosną z miesiąca na miesiąc i za chwile sytuacja może być krytyczna. W tej sprawie swój niepokój zgłaszali już w kwietniu związkowcy z Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność Polskiej Grupy Górniczej SA. Ich zdaniem powód jest jeden: spółki energetyczne nie kupują węgla. Powód? Mają za dużo tego z importu.Spółki energetyczne zapchały się węglem z importu, najprawdopodobniej po to, aby zmusić PGG do obniżenia cen. To do złudzenia przypomina sytuację z lat 2014–2015, gdy polskie górnictwo znalazło się na skraju bankructwa, a przez Śląsk przetoczyła się gigantyczna fala protestów - wyjaśnia Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności i przewodniczący związku w PGG.
Coraz częściej węgiel spoza Polski.
Za słowami związkowców idą twarde dane. W 2018 r. wydobyliśmy o 2 mln ton węgla mniej niż rok wcześniej. Nie ma też, czym się chwalić, jeżeli chodzi o eksport czarnego złota. Ten jest na najniższym poziomie od 15 lat. Z kolei sam import rośnie jak na drożdżach. W ubiegłym roku, jak wynika z danych z Eurostatu, sprowadziliśmy spoza Polski 19,67 mln ton węgla. To aż o 52 proc. więcej niż w 2017 r. Ponad 78 proc. importu pochodzi z Rosji. Inne główne kierunki importu to Kolumbia, Stany Zjednoczone oraz Kazachstan.