REKLAMA

Węgiel znika szybciej, niż ktokolwiek zakładał. Dane są bezlitosne

Rząd w projekcie budżetu na 2026 r. stwierdza, że rosnący wolumen odnawialnych źródeł energii wpływa na niższe zapotrzebowanie węgla. Jednocześnie zakłada wydobycie czarnego złota w najbliższych latach na zbliżonym poziomie. Czego nie rozumiecie?

Węgiel znika szybciej, niż ktokolwiek zakładał. Dane są bezlitosne
REKLAMA

Najpierw zaproszę was do wehikułu czasu. Przenosimy się raptem 10 lat wstecz, do 2015 r. Wtedy, w pół roku, polskie kopalnie węgla kamiennego wydobywają łącznie 34,37 mln t czarnego złota. Wynik mocno zbliżony do tych z lat poprzednich, wiec nikt nad tymi danymi specjalnie się wówczas nie pochyla. Dekadę temu, faktycznie: nie było warto. Ale teraz już jak najbardziej. Bo tylko 10 lat później, w pierwszym półroczu 2025 r., wydobycie węgla jest już na dnie. Wynik to 20,41 mln t. To spadek na poziomie aż 40 proc. w porównaniu z okresem od stycznia do czerwca 2015 r. Ale rząd, przygotowując projekt budżetu państwa na 2026 r., wydaje się tego nie zauważać. Bo założone w przyszłym roku wydobycie ma być na poziomie 44,6 mln t. Podobnie ma być zresztą też w 2027 r. Spadek - do poziomu 43,5 mln t - mamy zaobserwować dopiero w 2028 r. 

Wielkość wydobycia węgla w Polsce ma istotne znaczenie dla zapewnienia niezależności krajowego rynku energii - czytamy w projekcie przyszłorocznego budżetu.

REKLAMA

Węgiel: jednoznaczne dane o wydobyciu

To bardzo optymistyczne założenia. Pisane najpewniej przez kogoś, kto na ten czas postanowił założyć klapki na oczy, żeby ograniczyć w ten sposób kontakt z rozpraszającą rzeczywistością do minimum. Ta zaś jednoznacznie wskazuje, że wydobycie węgla w Polsce jest już od pewnego czasu na dnie, a w tym roku postanowiło przebić się w kierunku mułu. Przesadzam, tak? To oddajmy głos na chwilę liczbom

Do maja 2020 r. w naszym kraju produkcja węgla nie spadła nigdy poniżej 4 mln t. A pierwszy raz miesięczne wydobycie znalazło się poniżej 5 mln t niewiele wcześniej, bo we wrześniu 2018 r. I ta tendencja spadkowa ma się cały czas bardzo dobrze. Licząc tylko od stycznia 2024 r. do teraz: miesięczne wydobycie powyżej 4 mln t udało się zrealizować raptem trzy razy: w styczniu 2024 r. (4,12 mln t), w październiku 2024 r. (4,17 mln t) i w styczniu 2025 r. (4.03 mln t). 

W tym roku jest jeszcze gorzej, bo złamaliśmy nieprzekraczalną, wydawać by się mogło, granicę 3 mln t. W maju 2025 r. wydobycie węgla wyniosło raptem 2,99 mln t. 10 lat temu, w maju 2015 r., to było 5,67 mln t. Prawie dwa razy więcej. Rząd, wsłuchany w prognozy spółek wydobywczych, musi zakładać, że druga połowa roku będzie pod tym względem tradycyjnie zdecydowanie lepsza. Bo inaczej wyliczenia dotyczące tego roku i mówiące o wydobyciu 44 mln t nie mają żadnego sensu. Przypomnę: po 6 miesiącach tego węgla jest trochę ponad 20 mln t. 

Rząd boi się górników, ale zostawia sobie furtkę

Bardzo szanuję górników i ich pracę, znam osobiście wielu. Ale takie założenia przyszłorocznego budżetu, to dla mnie wprost sugestia, że rząd - po odważnych, przez związkowców odebranych jako buńczuczne, wypowiedziach na temat zarobków w górnictwie i konieczności renegocjacji umowy społecznej - wywiesił białą flagę i zwyczajnie się poddał. Dlaczego? Bo w 2027 r. znowu będziemy wybierać posłów do Sejmu. A legendarnej siły wyborczej górników panicznie boi się każdy polityk w tym kraju. Jedni wykorzystują to populistycznie, inni chowają głowę w piasek. 

Więcej o węglu przeczytasz w Bizblog:

Wczytując się w założenia budżetu państwa na 2026 r. widać przy okazji, że strategii w sprawie transformacji energetycznej dalej nie ma. A zamiana Ministerstwa Przemysłu na Ministerstwo Energii nic nie dała. To zabieg pijarowy, nic więcej. Na wszelki wypadek rządzący zostawili sobie jednak otwartą pewną furtkę. W uzasadnieniu do projektu budżetu czytamy, że możliwe jest niewykonanie podanych wskaźników wydobycia węgla. M.in. przez polityką klimatyczną UE powodującą stopniowe ograniczenie możliwości wykorzystywania węgla w sektorze elektroenergetycznym.

REKLAMA

Należy mieć na względzie, że wzrost udziału odnawialnych źródeł energii w bilansie paliwowoenergetycznym skutkuje niższym zapotrzebowaniem na energię elektryczną produkowaną z węgla, a w konsekwencji zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel - czytamy w tym projekcie.

Co tam rosnące koszty, coraz wyższe rachunki za prąd, czy brudne powietrze. Najważniejsze, żeby górnicy zapamiętali: ten rząd chce wydobywać więcej węgla, a jak się nie uda, to już jakby co wina OZE i UE. I trzeba o tym pamiętać udając się do urn wyborczych. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-09-06T11:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T07:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-06T05:48:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T20:16:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T18:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T16:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T15:26:35+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T10:41:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T07:50:38+02:00
Aktualizacja: 2025-09-05T05:28:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T22:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T19:39:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T16:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T15:35:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T12:46:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T11:33:02+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T10:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T09:03:31+02:00
Aktualizacja: 2025-09-04T04:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T18:12:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T16:14:00+02:00
Aktualizacja: 2025-09-03T14:53:24+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA