No i stało się. UE opublikowała skargę Czechów przeciwko Polsce. Co zrobią Niemcy?
W Dzienniku Urzędowym UE właśnie oficjalnie pojawiła się skarga rządu czeskiego na Polskę za węglową kopalnię w Turowie. Ale jak wynika ze słów wiceministra aktywów państwowych Artura Sobonia, racja jest po naszej stronie.
Pozew za Turów wniesiony przez Czechów przed Trybunał Sprawiedliwości UE jest już opublikowany w Dzienniku Urzędowym Unii. Tym samym rozpoczął się sześciotygodniowy okres, w którym inne państwa członkowskie mogą przystąpić do postępowania. Bardzo możliwe, że na taki ruch zdecydują się też nasi zachodni sąsiedzi.
Niemcy narzekają na Turów prawie tak długo, jak Czesi. Pod koniec stycznia urzędnicy i mieszkańcy Zittau i Görlitz wraz z deputowanymi saksońskiego parlamentu złożyli skargę do Komisji Europejskiej na polską kopalnię odkrywkową w Turowie. Reprezentantka niemieckich Zielonych Anna Cavazzini przekonywała wtedy, że „Komisja Europejska musi natychmiast wszcząć postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce”.
Turów: argumenty prawne i merytoryczne po stronie Polski?
Polski rząd międzynarodowej awantury o Turów wcale się nie boi. Bo jak przekonuje wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, argumenty natury merytorycznej i prawnej są zdecydowanie po naszej stronie, a nie czeskiej. Dlatego wierzy, że TSUE dostrzeże wagę Turową dla produkcji energii w Polsce i przyzna nam rację. I fedrowanie w tym regionie będzie mogło jeszcze trochę potrwać.
Dla nas kluczową kwestią jest to, by kompleks w Turowie mógł nadal pracować jako jedno z tych najważniejszych miejsc produkcji energii w Polsce
– przekonuje Soboń.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że jak wynika z informacji, do których dotarli przedstawiciele Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE” Polska Grupa Energetyczna - właściciel węglowego kompleksu w Turowie - zamierza, tak jak to wcześniej zaplanowano, starać się o przedłużenie koncesji wydobywczej aż do 2044 r.
Polski rząd: zamknięcie Turowa to miliardowe straty
Czesi domagają się, żeby do czasu rozstrzygnięcia sporu przez TSUE przestać w Turowie wydobywać węgiel. Ale nie ma żadnych szans, żeby polski rząd na to poszedł. Bo nie dość, że Turów ciągle jest ważnym elementem naszego miksu energetycznego, to w dodatku jego wyłączenie byłoby bardzo kosztowne. Zdaniem Artura Sabonia straty wynieść mogłyby nawet 13,5 mld zł. Dlatego wiceminister nie wierzy, że TSUE przyzna rację Czechom i „spodziewa się dobrych decyzji co do kolejnych lat pracy kopalni”.
To tylko potwierdza, że polski rząd czeskich pretensji wciąż nie bierze serio. Już wcześniej Piotr Dziadzio, wiceminister klimatu i środowiska i jednocześnie Główny Geolog Kraju, zarzucał naszym południowym sąsiadom, że jedną rękę dawali niby na zgodę, a drugą wyciągali po rosnące z miesiąca na miesiąc roszczenia. Eurodeputowana Anna Zalewska już w lipcu zeszłego roku przekonywała, że Polska posiada ekspertyzę naukowców z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, z której wynika, że za kłopoty Czechów z wodą wcale nie odpowiada kopalnia Turów, tylko zwykła susza.
W końcu w podobnym tonie wypowiedział się też Wojciech Dąbrowski, prezes PGE. Jego zdaniem nie ma żadnych dowodów na to, że działalność kopalni w Turowie wpływa na obniżenie stanu wód w Czechach. Powołuje się przy tym na opinię prof. Franka Umbacha, eksperta w Europejskim Klastrze ds. Klimatu, Energii i Bezpieczeństwa Zasobów.
Co na to wszystko Czesi? Chcieli rozmawiać z Polakami wcześniej, a teraz czekają na wyrok TSUE.