Opony znów zapłoną na ulicach. Górnicy grożą protestami, jakich nie było od lat. Tu nie chodzi o kasę
Pamiętacie jeszcze palenie opon, rzucanie petard, blokowanie ulicy i oblewanie krwią wizerunków najważniejszych polityków? Tak wyglądały protesty górników w Katowicach i Warszawie jakieś siedem-osiem lat temu. I chociaż wydaje się, że obecnie jesteśmy w zupełnie innej rzeczywistości gospodarczej, to za kilka tygodni możemy przeżywać znowu to samo, albo i jeszcze gorzej. Górnicy są wściekli, mają żal do rządu i grożą protestami, jakich nikt nie widział od 2015 r. Powód? Przed unijną dyrektywą metanową, która zbliża się do nas wielkimi krokami, ostrzegają od lat. I twierdzą, że jeżeli Polska nic z tym nie zrobi, to nasze górnictwo trzeba będzie zwijać już za parę lat.
Górnicy z PGG żądają rozmów z ministrem Sasinem. Dłużej trudno będzie im mydlić oczy
Co dalej z podpisaną w 2021 r. umową społeczną? Czy coś się stanie z górniczymi wynagrodzeniami, które są pod coraz większą presją inflacji? Dlaczego rząd tak po prawdzie tylko mówi o zwiększeniu wydobycia węgla, za czym jednak nie idą konkretne czyny? I co się dzieje z budową instalacji służących do produkcji błękitnego węgla? To też przecież obiecywano. To tylko niektóre tematy, jakie bardzo chcą górnicy z Polskiej Grupy Górniczej (PGG) poruszyć z wiceministrem i szefem aktywów państwowych Jackiem Sasinem. Zbycie ich może odbić się rządowi czkawką.
Rząd przygotowuje górnikom i energetykom miękkie lądowanie. Szykuje im specjalne urlopy
Już tylko dwa miesiące z małym hakiem dzielą nas od powołania do życia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która ma dać początek transformacji. Podpisana już w tej sprawie umowa społeczna chroni przyszłych pracowników i gwarantuje im m.in. prawo do nagród z okazji Dnia Górnika i Dnia Energetyka. A teraz Ministerstwo Aktywów Państwowych uchyla rąbka tajemnicy i przyznaje, że trwają prace nad specjalnymi urlopami dla pracowników sektora elektroenergetycznego i branży górnictwa węgla brunatnego.
Mimo że z pozoru relacja na linii rząd – górnicy wygląda całkiem poprawnie, to gdy przyjrzeć się temu z bliska, już tak kolorowo nie jest. Z jednej strony wypłata czternastek za parę tygodni nie jest zagrożona, ale z drugiej ciągle nie ma nawet skrawka informacji o losie podpisanej umowy społecznej. Nawet nie wiadomo, czy dokument będzie jeszcze w jakiś sposób modyfikowany. Związkowcy skarżą się też na brak inwestycji, przez który ich zdaniem za chwilę w Polsce po prostu zabraknie węgla.
Biedny jak Warszawiak? Górnicy zaorali pracowników ze stolicy
Wydaje wam się, że to Warszawiacy są odklejeni od rzeczywistości, bo zarabiają tyle, że nie mają pojęcia o życiu normalnego człowieka? Jedzą sushi na śniadanie i wyrzucają mięso po ugotowaniu rosołu? To już dawno nieaktualne, bo przez sektor wydobycia węgla zarobki na Śląsku tak wystrzeliły, że średnie płace w Katowicach są o niemal 1,5 tys. zł wyższe niż w Warszawie. A wiecie, co jest jeszcze ciekawsze? Z Warszawą wygrywa nawet Kraków, a więc stolica ledwo zmieściła się na podium.