REKLAMA

Kryzys w górnictwie. Rząd zmienia prawo, by za uszy wyciągnąć PGG z finansowego dołka

Polskiej Grupie Górniczej wkrótce może zabraknąć pieniędzy na wypłaty. Ratunkiem miała być pożyczka od Polskiego Funduszu Rozwoju, ale nosem kręciły banki, którym państwowa spółka jest już winna ok. 2 mld zł. Ale górnicy chyba mogą spać spokojnie. Rząd już tak zmienił prawo, że prezes PFR nikogo o zdanie nie będzie musiał pytać.

górnicy-rząd-negocjacje
REKLAMA

Historia pożyczki od PFR dla PGG ciągnie się jak ta dotycząca umowy społecznej. Tutaj negocjacje prowadzone są od kilku miesięcy i chociaż wszyscy chcą zdążyć przed końcem marca, to nikt tego nie może dzisiaj zagwarantować. Niby do porozumienia jest blisko, ale też trudnych punktów spornych (np. gwarancje zatrudnienia) nie brakuje.

REKLAMA

Z pożyczką dla PGG jest tak samo. Największa spółka górnicza w UE wniosek o 1,75 mld zł złożyła w połowie 2020 r. Szef PFR od początku jednak powtarzał jak mantrę, że podstawowym warunkiem do tego, żeby ta kasa znalazła się na kontach PGG, jest przedstawienie planu restrukturyzacji spółki.

Potem wyszło na jaw, że na pożyczkę dla PGG nie chcą zgodzić się komercyjne i państwowe banki, którym spółka jest winna ok. 2 mld zł. Gwoździem do trumny były dane o stratach górnictwa za 2020 r. i przypisaniu do PGG kwoty kolejnych ok. 2 mld zł na minusie.

Sprawa komplikowała się coraz bardziej. Z jednej strony rząd bardzo ostrożnie rozmawia cały czas z górnikami, ale z drugiej za chwilę nie będzie o czym gadać, bo PGG stanie się bankrutem, a zatrudnieni w niej pracownicy nie dostaną wypłat. Cały zaś misterny plan rządu weźmie w łeb. Trzeba było więc coś szybko wymyślić. I chyba się udało.

Pożyczka dla PGG po zmianie prawa

Plan był taki, żeby regulacje prawne na tyle zmienić, by prezes PFR - w określonych okolicznościach - nie musiał się na nikogo oglądać, tylko będzie mógł sam podejmować decyzję komu pieniądze pożyczać, a komu nie. I tak się właśnie stało. Nowe przepisy musiała jeszcze klepnąć Komisja Europejska. Serwis wysokienapiecie.pl donosi, że to też już za nami. W efekcie rząd Mateusza Morawieckiego ma te regulacje przyjąć jeszcze w tym tygodniu. Wtedy prezes PFR ma bez zbędnej zwłoki wnioskować o pożyczkę dla PGG. Tym samym pieniądze szybko trafią na górnicze konto i dalsze rozmowy z górnikami o umowie społecznej będą niezagrożone.

O tym, że tak się właśnie stanie świadczą też głosy samych górników. Jeszcze przecież nie tak dawno, przy okazji czternastych pensji, zarząd PGG miał zaproponować wypłatę w ratach. I podniósł się od razu raban. Szefostwo spółki swoją propozycję tłumaczyło naprawdę kiepską sytuacją finansową PGG i koniecznością zaciskania pasa. Bogusław Hutek, szef „Solidarności” w PGG, w rozmowie z Bizblog.pl, dał jasno do zrozumienia wtedy, że takie rozwiązanie nie ma szans powodzenia. Górnicy nigdy się na to nie zgodzą. 

Związkowcy jedną ręką sięgali po wypłaty czternastych pensji, a drugą pisali list do wicepremiera i szefa aktywów państwowych Jacka Sasina, w którym ostrzegali, że „Polska Grupa Górnicza może utracić płynność finansową i Śląsk stanie się miejscem potężnego konfliktu społecznego”. Wcześniej szef „Sierpnia 80” Bogusław Ziętek kreślił pesymistyczne wizje, w których miało zabraknąć pieniędzy i na czternastki, i na marcowe pensje. Czy teraz też słychać takie głosy?

Wszystko ustalone, PGG czeka na pieniądze

Dzisiaj górnicy dziwnym trafem nie alarmują przed brakiem pieniędzy i regionalną zapaścią. Tomasz Rogala, szef PGG, pytany o środki z PFR mówi, że „wszystko jest na dobrej drodze”. Z kolei Bogusław Hutek przyznaje, że „PFR jest już dogadany w sprawie udzielenia pożyczki dla PGG i środki powinny być do końca marca”. I nagle nie ma ani wymogu dotyczącego plany restrukturyzacji spółki, ani też dotychczasowe długi w bankach komercyjnych i państwowych nie grają już tak znaczącej roli. Tym samym dalsze negocjacje dotyczące umowy społecznej są niezagrożone, a wizja awanturujących się w Warszawie górników - przynajmniej na jakiś czas jest oddalona.

Ratowanie węglowego trupa konieczne co parę miesięcy

Bardzo myliłby się jednak ten, kto teraz uznałby, że tym samym kłopoty finansowe PGG idą w niepamięć i wszystko ruszy w dobrą stronę. Owszem, pieniądze z PFR pomogą przetrwać górniczej spółce, ale jak już to góra kilka miesięcy. I znowu trzeba będzie PGG rzucać finansowe koło ratunkowe. Bo Bruksela nagle nie przestanie skręcać w zielone, a cena emisji CO2 nie poleci na łeb, na szyję.

REKLAMA

Cena polskiego węgla też za sprawą pstryknięcia palcami nie dostosuje się do światowych trendów, a polskie spółki energetyczne - które też przecież bardzo dokładnie liczą pieniądze - nie rzucą się niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki na sprzedawany przez PGG węgiel. Dlaczego więc pożyczka PFR miałaby pomóc w dłuższej perspektywie temu węglowemu molochowi? 

Finał może okazać się jednak zdecydowanie bardziej pesymistyczny. Sytuacja bardzo bowiem przypomina tę sprzed kilku lat, kiedy polski rząd również starał się na siłę reanimować górniczego trupa - Kompanię Węglową, która w 2013 r. miała stratę na poziomie 699 mln zł. Rok później Sejm tak zmienił przepisy, żeby tylko KW nie musiała spłacać zobowiązań wobec ZUS-u. Jednak na niewiele tych ulg starczyło.

Polskie górnictwo 2015 r. zamknęło ze stratą w wysokości ok. 1,9 mld zł. Koniec końców po Kompanii Węglowej nie było już co zbierać. Jej kopalnie przejął nowy podmiot: PGG. I teraz historia najwidoczniej znowu się powtarza. Tylko jakby w zdecydowanie szybszym tempie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA