Ceny węgla pobiły rekord wszech czasów. Płacz słychać niemal w całej Polsce. Z kilkoma wyjątkami
Nakładane na Rosję sankcję są odpowiedzialne za to, że inwestorzy zwrócili się w stronę węgla. W efekcie rośnie cena surowca, a w raz nią akcje spółek węglowych. Czy taki trend, o ile się utrzyma, jest w stanie wyciągnąć Polską Grupę Górniczą (PGG) z finansowego dołka? Ekonomista Marek Zuber uważa, że jak najbardziej. Pod jednym warunkiem.
Jeszcze kilka miesięcy temu trudno było przewidywać taki zwrot w energetyce. Na stole był wydawało się nie do ruszenia pakiet „Fit for 55” i z miesiąca na miesiąc kurczyła się liczba państw, które jeszcze nie wypracowały swojej ścieżki dekarbonizacji.
Z cenami już w okolicach 100 euro szalał też unijny system handlu emisjami ETS. Ale wojna na Ukrainie wszystko zmieniła. Zwłaszcza na rynku energetycznym, tak bardzo do tej pory zależnym od Moskwy. Bruksela w końcu zdała sobie sprawę, że uzależnienie od Rosji niczego dobrego ze sobą nie niesie i rozpoczęła proces dywersyfikacji energetycznych dostaw.
Z kolei Putinowi, po tym jak armia rosyjska okazała się zaskakująco słaba, tak po prawdzie został jeszcze jeden miecz do machania. Chodzi o dostawy energii (przede wszystkim gazu, ale też węgla i ropy), które Rosja - w akcie odwetu - może zastopować.
Wojna na Ukrainie: akcje JSW i Bogdanki puchną
W tak niepewnej sytuacji nie ma nic dziwnego w tym, że inwestorzy postanowili zwrócić się kierunku najbezpieczniejszych surowców energetycznych, wśród których węgiel wiedzie prym. W konsekwencji od tygodni rosną udziały polskich spółek górniczych. Na przykład za akcję JSW jeszcze na początku roku trzeba było zapłacić w granicach 35 zł. 7 marca już 83 zł.
Ale to jeszcze nie koniec wzrostów. Antoni Kania, analityk BM mBanku, w analizie z 11 marca cenę docelową akcji JSW podwyższył o 120 proc.
Perspektywa zrezygnowania przez część krajów z zakupów rosyjskiego węgla silnie wspiera scenariusz, w którym benchmarki nie zobaczą szybko wcześniej oczekiwanej korekty.
– czytamy w komentarzu.
Jej autor zwraca uwagę, że Rosja obecnie ma ok. 11 proc. rynku węgla koksowego. Ale bardzo prawdopodobna jest rezygnacja z rosyjskiego koksu przez Japonię i Koreę. Być może później też przez Indie i Chiny. I wtedy tę dziurę trzeba będzie jakoś wypełnić.
Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę wyraźnie też drożeją też akcje spółki Lubelski Węgiel Bogdanka S.A. Jeszcze 24 lutego br., w dniu kiedy Putin najechał an Ukrainę - za jeden papier Bogdanki trzeba było zapłacić raptem 27,35 zł. Ostatni raz poniżej 30 zł było w sierpniu 2021 r. Na początku marca kurs dobił do 70 zł!
PGG też na tym skorzysta? Oby
Cena węgla też cały czas utrzymuje się na bardzo wysokich poziomach. W portach ARA rekord wszech czasów pobito 8 marca, kiedy za tonę czarnego złota trzeba było zapłacić 459,8 dol. Obecnie trzeba zapłacić około 240 dol. Ostatni raz tak drogo było na początku mijającego właśnie sezonu grzewczego, czyli na w październiku 2021 r.
To zdecydowanie dobre wieści dla największego producenta węgla w Polsce, czyli PGG. Spółka od lat boryka się ze sporymi kłopotami finansowymi, a jej dług liczony już jest w miliardach złotych. Sytuacja jest na tyle poważna, że rząd - nie bacząc na stanowisko komisji Europejskiej - uruchomił już pierwszą transzę pomocy dla PGG i przelał na konto spółki 400 mln zł.
Tylko, że to na wiele nie starczy. Tylko podstawowe uposażenia dla 38-tysięcznej załogi w ciągu roku kosztują PGG ponad 300 mln zł. Do tego jeszcze dochodzi wpłata Barbórki w grudniu i 14. pensji w lutym. I do tej pory był tylko jeden pomysł na wyjście z tego impas: łożenie kolejnych pieniędzy na PGG. Dość powiedzieć, że właśnie ta spółka ma być największym beneficjentem pomocy publicznej dla górnictwa do 2031 r., kiedy do branży ma w sumie trafić 28,8 mld zł, z czego PGG ma skonsumować przeszło 20 mld zł.
Polski węgiel coraz trudniej dostępny
Do tej pory innego scenariusza dla PGG po prostu nie było: albo pomoc publiczna od rządu albo bankructwo. Ale rosyjska agresja na Ukrainę tak bardzo zmieniła sytuację, że pojawiła się jeszcze jedna alternatywa. Wszystko przez tak bardzo drogi węgiel, który może podreparować budżet spółki. Ekonomista Marek Zuber przypomina, że średni koszt produkcji węgla w Polsce to ok. 60 dol. Przy takich a nie innych cenach PGG może więc nieźle zarobić i odbić się na jakiś czas od dna.
Wskazuje jednocześnie na dwa największe niebezpieczeństwa. Pierwsze to całkowita nieprzewidywalność rynku energetycznego. Nie wiadomo wszak jaki los czeka europejski ban na rosyjską energię. Na razie bardzo wyraźnie nie godzą się na to Węgrzy, ale pewnie pojawią się też nowe państwa sceptyczne takim restrykcjom. Nie wiadomo też, co koniec końców zrobi Putin, czy pójdzie w zaparte i rzeczywiście zastopuje sprzedaż energii krajom UE? Drugie niebezpieczeństwo zaś, zdaniem Marka Zubera, dotyczy krajowej produkcji węgla. Jeszcze niedawno obowiązywały ustalenia dotyczące redukcji w PGG w następnych latach o 50 proc. Ale w takiej sytuacji trzeba będzie te plany wyrzucić do kosza. I zamiast produkcję węgla pomniejszać, to ją zwiększać, co ma też swoje kosztować. I finansowe wsparcie PGG tak czy siak będzie potrzebne.