REKLAMA

Furda tam bilety, parkowanie i pożyczki. mPay chce zostać polskim Robinhoodem

mPay znany do niedawna głównie z mobilnych płatności za bilety komunikacji miejskiej czy opłaty za parking, chce kupić Dom Maklerski Banku BPS. Firma właśnie podpisała warunkową umowę przejęcia DM. To znak, jak bardzo rośnie rola technologicznych, acz niebankowych instytucji w sektorze finansowym. Ale to też przypomina, że jak twój fryzjer zaczyna kupować akcje, a to znaczy, że pora je sprzedawać.

telefon
REKLAMA

Giełda ostatnio rozpala wyobraźnię inwestorów, których w minionym roku błyskawicznie przybywało. To z kolei rozpaliło wyobraźnię mPay zajmującego się płatnościami mobilnymi. I operator ma najwyraźniej ochotę stać się polskim Robinhoodem.

REKLAMA

mPay robi zakusy na w giełdową część tortu. Firma ogłosiła, że pod koniec stycznia podpisała warunkową umowę przejęcia Domu Maklerskiego Banku BPS. Czy do niej ostatecznie dojdzie, zależy od Komisji Nadzoru Finansowego. Jeśli KNF zatwierdzi tę transakcję, za pomocą aplikacji mPay będzie można inwestować na giełdzie już w drugiej połowie tego roku.

mPay idzie jak burza

Na koniec grudnia 2020 r. w aplikacji zarejestrowanych było 457 tys. kont - to skok o 84 proc. rok do roku. Imponujące. Wygląda, jakby pandemia służyła firmie, nakręcając płatności mobilne

Ale mPay nie tylko daje się nieść w nurtem rzeki, a sam porządnie wiosłuje. To już nie tylko aplikacja do zakupu biletów. Zaledwie w grudniu spółka uruchomiła pierwszą na rynku platformę pożyczkową. Wcześniej - również jako pierwsza - pozwolił użytkownikom potwierdzać tożsamość za pomocą selfie. Jesienią mPay udostępnił klientom mapę, która na podstawie lokalizacji telefonu podpowiada kierowcy, w jakiej części strefy parkowania się znajduje i w związku z tym, jakie opłaty go obowiązują, a jeszcze wcześniej uruchomił w aplikacji multiwyszukiwarkę połączeń kolejowo-autobusowych, dzięki czemu można uzyskać nie tylko informację o najdogodniejszym czasowo, ale i kosztowo połączeniu, a na dodatek zapłacić za nie, kupując bilet z poziomu telefonu i to tylko z użyciem jednej transakcji.

Zapytaj fryzjera

Ostatni rok znów przykuł uwagę drobnych inwestorów do giełdy. Wiosenna przecena akcji z ubiegłego roku, kiedy na giełdach lała się krew spowodowała, że coraz więcej Polaków chciało skorzystaj z okazji i kupić „na dołku”. Dodatkowo pęd ten wzmagają superniskie stopy procentowe, które powodują, że na lokatach bankowych realnie tracimy. To wszystko spowodowało, że w ubiegłym roku gwałtownie wzrosła liczba rachunków maklerskich.

Jak wynika z danych pokazanych przez GPW, w ubiegłym roku liczba rachunków maklerskich zwiększyła się o 84 tys., sięgając 1,33 mln.

W pierwszym półroczu 2020 roku inwestorzy indywidualni byli odpowiedzialni za 22 proc. obrotu akcjami na warszawskiej giełdzie, najwięcej od wielu lat. GPW podkreśla, że w całym 2020 r. udział inwestorów indywidualnych w obrotach podwoił się, a obroty wzrosły o ponad 50 proc.

REKLAMA

Tak szybko rosnące zainteresowanie giełdą to wcale nie musi być dobry prognostyk ani dla inwestorów, ani dla mPay, który dopiero planuje wejść na ten rynek. Jak to mówią, jeśli nawet twój fryzjer zaczyna kupować akcje, to znak, że pora już je sprzedawać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA