Marihuana lecznicza w Polsce niby legalna, ale jakby nie. Biurokracja blokuje kolejne dostawy
Zapotrzebowanie na marihuanę leczniczą jest w Polsce olbrzymie, ale importer z powodów biurokratycznych nie jest w stanie zaopatrywać aptek. Według ustaleń "Dziennika Gazeta Prawna" powodem wyjątkowo długo podejmowanej decyzji w sprawie wprowadzenia do obrotu następnej partii suszu konopnego ma być reorganizacja w Głównym Inspektoracie Farmaceutycznym.
Kanadyjska spółka Spectrum Cannabis, która należy do kanadyjskiej grupy kapitałowej Canopy Growth Corp., odpowiada za sprowadzenie do naszego kraju konopnego suszu o właściwościach medycznych. Dzięki nim do polskich aptek trafiło już ok. 50 kg marihuany leczniczej.
Zapasy są już jednak na ukończeniu, dlatego Kanadyjczycy do końca roku chcą sprowadzić kolejne 30 kg. Nie wiadomo jednak, czy im się uda.
Spectrum Cannabis już prawie miesiąc czeka na decyzję o wprowadzeniu do obrotu kolejnej partii suszu. Ta należy do GIF, który nie widzi w tej sytuacji nic zdrożnego. Przedstawiciele Inspektoratu uważają, że mają na decyzję 30 dni. I żeby Kanadyjczykom nie poprzewracało się w głowach, ostrzegają: jak będą braki w dokumentacji to wszystko może dodatkowo wydłużyć się nawet do 60 dni.
Marihuana lecznicza: Niemcy też chcą u nas sprzedawać
Reprezentanci Spectrum Cannabis dwoją się i troją, żeby zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi. Przecież wcześniej na taką decyzję czekali tydzień, a teraz wszystko niemiłosiernie wydłuża się w czasie. A w aptekach powoli brakuje marihuany leczniczej.
Kanadyjczycy są na razie jej jedynym oficjalnym dostawcą. Być może niedługo do nich dołączy Aurora Deutschland, spółka zależna od kanadyjskiego lidera rynku konopi indyjskich Aurora. To jedna z dwóch firm, której w połowie kwietnia przyznano kontrakt na uprawę konopi medycznych w Niemczech. Według ustaleń Aurora może wyprodukować 4000 kilogramów marihuany leczniczej w okresie czterech lat.
Teraz Aurora Deutschland coraz chętniej patrzy w stronę Polski. Starają się m.in. o licencję na sprzedaż u nas odmian zarówno z wysokim stężeniem THC, jak i CBD. Ale nie ma możliwości, żebyśmy ich produkty zobaczyli na rynku jeszcze w tym roku. Najwcześniej: na początku przyszłego. Tym samym to, ile zdrowotnego suszu będzie w polskich aptekach, przynajmniej na razie zależy wyłącznie od Spectrum Cannabis. A konkretniej: od urzędników GIF oceniających wniosek Kanadyjczyków.
To nie polityka, to tylko bałagan
Ktoś mógłby powiedzieć, że to pewnie przez kampanię wyborczą i chęć konserwatywnego przykręcenia śluby. No bo przecież nad Wisłą wszystko jest polityką. Ale nie tym razem. Jak to często bywa, zamiast szukać potrójnie wikłanych spisków na górze, lepiej spojrzeć na zwykły bałagan na dole.
Za taką spolegliwością GIF nie stoją zaś żadni panowie w smutnych garniturach, którzy w zaciszach warszawskich gabinetów wymyślają, jak Polacy mają żyć. Okazuje się, że winna może być najzwyklejsza reorganizacja GIF. W strukturach Inspektoratu ma pojawić się nowy wydział zajmujący się tylko i wyłącznie substancjami psychoaktywnymi i to on będzie podejmował decyzję w sprawie wniosków od Spectrum Cannabis, czy Aurora Deutschland. Czyli winna jest słynna polska biurokracja. Koniec zagadki.
Rynek marihuany leczniczej będzie rosnąć
Pewnie za niedługo dowiemy się, że nowy wydział już pracuje i decyzje o zgodzie na wprowadzenie do obrotu następnej partii konopnego suszu wydaje bez problemu. Bo chyba też nie może być inaczej. Rynek medycznej marihuany już w Polsce jest i mimo urzędowych zastojów ma się coraz lepiej.
Świadczy o tym nie tylko możliwe pojawienie się kolejnych dystrybutorów (Aurora), ale też plany tych już u nas funkcjonujących. Kanadyjczycy ze Spectrum Cannabis chcą nad Wisłą sprzedawać oprócz suszy także olejki.
Cała Europa skręci w zielone?
Luksemburg chce zalegalizować marihuanę używaną do celów rekreacyjnych i zachęca do tego całą UE. Ma to nastąpić w ciągu 2 lat. Dopuszczalne ma być posiadanie nawet do 30 gramów marihuany przy sobie. Dochody z podatków, jakie te regulacje przyniosą, mają być ponownie zainwestowane w edukację antynarkotykową i programy leczenia uzależnień. By jednak skutecznie zdusić w zarodku ewentualną turystykę narkotykową w kierunku Luksemburgu — zdecydowano się na ograniczenie sprzedaży tylko i wyłącznie dla obywateli tego kraju. Nie pomoże nawet statut rezydenta.
Otwarcie szeroko zielonych drzwi na Starym Kontynencie może okazać się jednak zdecydowanie trudniejsze niż w Stanach Zjednoczonych. Za oceanem przybrało to postać inicjatywy wyborczej. W Unii Europejskiej raczej nie ma na to szans. Dobrym przykładem jest Holandia, gdzie za całkowitą legalizacją marihuany opowiada się ok. 70 proc. ludzi — to o ok. 10 proc. więcej niż w USA. Ale rząd holenderski jest od lat uparty i nie wypuszcza marihuany dalej niż do drzwi coffee shopów.
Nie ma też znaczenia, że przepisy prawa w niektórych krajach europejskich dopuszczają referenda — jako instrumenty demokracji pozaparlamentarnej. Ale nie są one dla żadnego rządu wiążące. Aktywiści nawołujący do legalizacji konopnego suszu mogą zbierać setki, tysięcy podpisów — bez politycznej zgody nic nie zrobią.