REKLAMA

Ceny emisji CO2 biją kolejne rekordy. Zamrożenie rachunków za prąd coraz mniej realne

Ministerstwo Energii tylko do niedzieli ma czas na wydanie rozporządzenia uruchomiającego ustawę zamrażającą rachunki za prąd. To jednak działanie bardzo krótkodystansowe, zapewniające finansowy oddech raptem na parę miesięcy. Przed podwyżkami nie uciekniemy, skoro ceny emisji dwutlenku węgla znowu pobiły rekord.

emisja CO2 wyższy VAT na mięso
REKLAMA

Przy okazji ogłoszenia rozporządzenia mrożącego ceny prądu pewnie usłyszymy, że rząd znowu ochronił własną piersią miliony Polaków i ich kieszenie. Ale pewnie zapomni dodać, że tylko do końca roku. Bo potem z tych chronieniem może być już bardzo różnie.

REKLAMA

Czytaj też:

Zdecydowanie pewniejszy wydaje się kurs cen emisji CO2 - czyli tak naprawdę głównej przyczyny energetycznego zamieszania nad Wisłą, którego jesteśmy świadkami od co najmniej roku. Tym mechanizmem Unia Europejska pokazuje, że twierdzenia o neutralności klimatycznej od 2050 r. to żadne czcze gadanie.

A rynek ma zazwyczaj oczy szeroko otwarte. Dlatego, w kontekście coraz mocniejszej antywęglowej presji, ceny emisji dwutlenku węgla z poziomu 5–6 euro poszybowały na rekordowy pułap. Na to po cichu liczyła UE, która widzi w tym szansę na szukanie węglowych alternatyw.

W Polsce wybraliśmy inny model. Na finansową ranę przykładamy — owszem, skuteczny — plaster, ale z datą przydatności tylko do końca roku. Niezależnie którego reprezentanta gabinetu Mateusza Morawieckiego zapytamy, co potem — nabierze wody w usta. 

Ceny emisji dwutlenku węgla nie będą czekać w nieskończoność

I chociaż przy coraz głośniejszych rytmach kampanii wyborczej słyszymy odważne (niekoniecznie dokładnie policzone) deklaracje dotyczące zamykania kopalń, to nie można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Polska ma jasną strategię jak ze swojego miksu energetycznego stopniowo wypychać węgiel. 

Ma nam na razie wystarczyć, że przez najbliższe miesiące przynajmniej o rachunek za prąd nie musimy się martwić. Wszystko dookoła drożeje, ale przynajmniej energia — tak jak obiecał rząd — stoi w miejscu. 

Tyle, że rynek brakiem decyzji Polaków jakoś się nie przejmuje i robi swoje. Tendencja antywęglowa zaś jest tak duża, że ceny emisji dwutlenku węgla ponownie poszybowały w górę, pobijając przy okazji kolejny rekord. Obecnie dochodzimy już powoli do 30 euro.

 class="wp-image-954934"

Węgiel po spadkach też idzie w górę

Po kolejnych miesiącach, kiedy obserwowaliśmy spadek cen węgla — przyszło odbicie. Wcześniej na światowych rynkach czarne złoto traciło przez 7 miesięcy. Co ciekawe: w tym czasie w Polsce cena węgla akurat rosła.

Ale w lipcu sytuacja uległa zmianie i cena węgla, tak jak w przypadku emisji CO2, zaczęła rosnąć. Główny wpływ na to mogła mieć polityka.

Nowa szefowa Komisji Europejskiej pozbawia złudzeń

Komisja Europejska ma już nową szefową: związaną z niemiecką kanclerz Angelą Merkel Urszulę von der Leyen. W trakcie politycznych roszad w Brukseli mogliśmy usłyszeć, że to zdecydowanie lepszy wybór niż wskazywanie na Fransa Timmermansa, który — jak wiadomo — Polski nie lubi, a bardziej prawnego krajobrazu, jaki nastał w naszym kraju od ponad 3 lat.

Oddech ulgi może być jednak zdecydowanie przedwczesny. Pal licho, że w swoim jeszcze przedwyborczym wystąpieniu von der Leyen mocno akcentowała kwestie praworządności w całej UE i u każdego poszczególnego członka. Bardziej powinno nas interesować, że nowa szefowa KE bardzo zdecydowanie opowiedziała się o neutralności klimatycznej.

Nie dość, że jej zdaniem to jedyny właściwy kierunek, to w dodatku chciałaby wszystko przyspieszyć. A systemem uprawnień emisji CO2 powinien jej zdaniem objąć też branżę lotniczą czy morską. Teraz giełdowe wykresy pokazują reakcję rynku na te zapowiedzi.

 class="wp-image-954946"

Lotnictwo nie pierwszy raz na celowniku

Branża lotnicza zresztą nie pierwszy raz jest na ekologicznym celowniku. Coraz częściej mówi się o niej w kontekście emisji CO2. Przecież dla nikogo nie jest żadną tajemnicą, że samoloty odpowiadają aż za 30 proc. światowej emisji. Podróż dajmy na to z Polski do Australii to emisja CO2 o wadze dwóch słoni afrykańskich. 

Dlatego nie do końca mogą dziwić słowa nowej szefowej KE. Tak jak plany Francuzów, którzy bardzo poważnie myślą o doliczanym do każdego biletu lotniczego ekopodatku. W efekcie tych zapowiedzi akcje spółek lotniczych poleciały na łeb i szyję. Ale już chyba powoli do wszystkich dochodzi, że przed odpowiedzialnością za środowisko nie da się uciec.

Zamrożenie cen dotyczy 15,1 mln gospodarstw domowych, a od 1 lipca dodatkowo ok. 1000 szpitali, 61,4 tys. instytucji sektora finansów publicznych – w tym samorządów, 1,937 mln mikrofirm i 57 tys. małych firm. Nie obejmie to małych i średnich przedsiębiorstw, które w zmian będą mogły ubiegać się o specjalne dopłaty. Ale nie więcej niż 200 tys. euro w ciągu 3 lat. 

Zabraknie pieniędzy na ochronę polskich kieszeni

Według wyliczeń rządowych ochrona polskich kieszeni przed podwyżkami cen prądu ma kosztować budżet w granicach 8–9 mld zł. Ale eksperci z Instytutu Jagiellońskiego, czy Forum Energii twierdzą, że dziura będzie znacznie większa, w okolicach nawet 15 mld zł.

REKLAMA

Tymczasem w wybiorczej gonitwie padły już kolejne deklaracje, które będą obciążać budżet. Program 500+ jest właśnie rozszerzany. Dobry start dla uczniów też kosztuje. Tak jak trzynastka dla emerytów, która - jak słychać z Nowogrodzkiej - nie ma być jednak incydentalnym rozwiązaniem. Dołóżmy do tego jeszcze zerowy PIT i obniżenie najniższego progu podatkowego.

Dzisiaj trudno wyrokować jakie ceny emisji dwutlenku węgla będą miały poziom za pół roku. Jednego można być pewnym: nie będą niższe niż teraz, tylko i wyłącznie wyższe. To zaś wskazuje, że prąd oparty na energetyce węglowej będzie dalej drożał. I chyba nawet w rządzie nikt nie wierzy, że budżet stać będzie na tego typu ochronę. Tyle, że będzie już po wyborach i troska o rachunki Polaków już nie będzie taka niezbędna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA