Zapomnij o lokatach i obligacjach. Ten produkt da zarobić więcej
PKO BP pracuje nad emisją nowych instrumentów, które będą tak bezpieczne jak obligacje, a dadzą zarobić Polakom więcej. Mowa o listach zastawnych.
Detaliczne listy zastawne będą dla was alternatywą wobec coraz słabiej oprocentowanych lokat i obligacji skarbowych, a jednocześnie będą tak samo bezpieczne. PKO Bank Hipoteczny podczas konferencji WallStreet w Karpaczu zapowiedział, że lada dzień złoży w KNF pierwszy prospekt emisyjny.
Co to są listy zastawne?
Listy zastawne nie są czymś zupełnie nowym, już dziś funkcjonują, ale mogą je kupować jedynie instytucje. Zwykły Polak, czyli mówiąc inaczej detalista, nie może w nie inwestować. Warto dodać, że wiele lat temu listy zastawne były dostępne jako instrument finansowy dla wszystkich, było to jednak jeszcze przed drugą wojną światową.
Co to jest list zastawny? Jest to papier wartościowy, który emituje bank hipoteczny. Jego zabezpieczeniem jest udzielony wcześniej kredyt hipoteczny. Pieniądze pozyskane od inwestorów z emisji listów zastawnych służą do refinansowania udzielonych wcześniej kredytów.
Czyli robi nam się wehikuł, który generuje dodatkowe pieniądze pod zabezpieczenie hipoteki. Dzięki temu banki mają więcej środków na finansowanie gospodarki.
Więcej wiadomości na temat pieniędzy
Ile można zarobić na listach zastawnych?
Listy zastawne są bardzo bezpiecznymi instrumentami finansowymi, choć czytając o wehikule, mogliście się nieco zaniepokoić. Jest to aktywo równie bezpieczne, jak rządowe obligacje skarbowe, a wiceprezes PKO Bank Hipoteczny podczas konferencji w Karpaczu mówił nawet, że listy zastawne mają wręcz wyższy rating niż obligacje. Z drugiej strony dają zarobić więcej niż obligacje Skarbu Państwa. Ile dokładnie? Jeszcze nie wiemy, PKO BH pracuje nad pierwszą emisja, ale wiceprezes zapowiedział, że oprocentowanie będzie wyższe o 0,2-0,6 pkt proc. od zwykłych obligacji.
Na listach zastawnych można więc będzie zarobić nieco więcej niż na obligacjach, ale za to wymagają one inwestycji w dłuższym terminie. Nie znaczy to jednak, że trzeba będzie zainwestować na 20 lat. Listy zastawne obecne będą na giełdzie, więc można będzie nimi handlować, wychodząc z inwestycji przed czasem. Już dziś są one na giełdzie, ale jak wspomniałam, do tego segmentu rynku dostęp mają jedynie inwestorzy instytucjonalni.
Jaki będzie nominał listów zastawnych dostępnych dla każdego Polaka? Tego jeszcze nie wiemy, ale musi być on niski, by rzeczywiście zachęcić Kowalskiego, może to być nawet 100 zł.
Kredyty mogą być tańsze
Rozpowszechnienie inwestowania w listy zastawne ma też drugą dobrą stronę poza nowymi możliwościami dla zwykłych ludzi. Listy zastawne bowiem zwiększają pulę środków na inwestowanie w gospodarkę, rozwijają rynek mieszkaniowy. Teoretycznie dzięki temu, że banki będą miały długoterminowe i stabilne finansowanie dla kredytów hipotecznych, kredyty te powinny stać się tańsze, a banki zyskają możliwość oferowania kredytów ze stałym oprocentowaniem na znacznie dłuższy okres, podobnie jak to jest na Zachodzie Europy, a nie maksymalnie 5-7 lat jak w Polsce.
Warto zaznaczyć, że listy zastawne (te oferowane klientom instytucjonalnym) służą finansowaniu kredytów hipotecznych w Polsce, ale pokrywają tylko 3 proc. rynku hipotecznego, podczas gdy średnio w UE listy zastawne finansują 24 proc. rynku hipotecznego, a w takiej Danii nawet 100 proc.
Wyjście z tym instrumentem przez PKO BP do zwykłych Polaków, którzy trzymają na nieoprocentowanych kontach w bankach olbrzymie kwoty, to może być wielka zmiana. Tylko najpierw trzeba Polaków wyedukować, żeby nie bali się nowego tajemniczego wehikułu.
