Z podatkiem Belki na dobre i złe. Minister ma głowę na karku
Miała być obniżka podatku Belki, ulga dla drobnych oszczędzających. Jest zupełnie co innego: po prostu nowy produkt inwestycyjny. Zwykły Kowalski teoretycznie może z niego skorzystać, ale pewnie mało kto to zrobi. I pewnie o to właśnie chodziło ministrowi finansów - żeby Polacy nadal płacili podatek Belki w takiej samej wysokości.
Po miesiącach wyczekiwania na plan na reformę podatku Belki Minister Finansów w końcu ujawnił swój ostateczny pomysł. I wnioski są proste: zwykły szary drobny ciułacz na tym nie skorzysta.
I minister doskonale o tym wie. Pewnie nawet właśnie o to chodziło. Zamiast ulgi w podatku dla oszczędzających MF wymyślił zupełnie nowy produkt inwestycyjny - Osobiste Konto Inwestycyjne.
W skrócie: środki zgromadzone na OKI mają być zwolnione z podatku Belki, wszystkie do kwoty 100 tys. zł. Ale!
Posiadacze lokat i obligacji poszkodowani
Po pierwsze, z tej kwoty tylko maksymalnie 25 tys. zł mogą stanowić lokaty bankowe i obligacje skarbowe, czyli produkty oszczędnościowe, bezpieczne i przede wszystkim - najpopularniejsze w Polsce. A więc zwolnienie z podatku Belki obowiązuję jedynie wtedy, gdy przynajmniej 75 proc. stanowią inwestycje (w akcje, fundusze inwestycyjne, ETF-y itd. ), a nie zwykłe oszczędności.
To jasno pokazuje, że to nie ulga dla drobnych oszczędzających, ale promowanie bardziej ryzykownego inwestowania.
Czytaj więcej w Bizblogu o podatku Belki:
Po drugie, żeby w ogóle skorzystać ze zwolnienia z podatku Belki, nie można po prostu przenieść swoich obligacji czy lokat pod parasol OKI. Nie, jeśli macie kilkuletnie obligacje i długoterminowe lokaty, nadal podatek zapłacicie, chyba, że zdecydujecie się na manewr, by swoje obligacje sprzedać przed terminem wykupu (ponosząc za to dodatkową opłatę) i raz jeszcze kupić, ale już w ramach OKI. Oczywiście kupić na bieżących warunkach, czyli być może gorzej oprocentowane.
To samo zresztą z lokatą bankową. Macie taką zawartą, kiedy jeszcze banki płaciły oszczędzającym lepiej? Musicie ją zerwać i założyć nową, już w ramach OKI, oczywiście na gorszych warunkach.
Pomijam już te gorsze warunki. Ale żeby ze zwolnienia podatkowego dla swoich pracujących aktualnie oszczędności skorzystać, trzeba się najpierw pozbyć wszystkich aktywów i odkupić je ponownie w ramach OKI.
To ten sam manewr co z PPK
Wiecie, co to jest? To jest ekonomia behawioralna, czyli ten sam trik, którego rząd użył w przypadku PPK - rząd po prostu liczy, że Polacy nie zrobią nic. I prawdopodobnie się nie przeliczy, a w efekcie oszczędzający nadal normalnie będą płacić podatek Belki, a rząd jednocześnie będzie mógł opowiadać, że go zlikwidował (przynajmniej do kwoty 100 tys. zł).
Wyjaśnię, że w przypadku Pracowniczych Planów Kapitałowych ten trik behawioralny polega na tym, że PPK są dobrowolne, ale zapisywani są do nich wszyscy. Żeby jednak skorzystać ze swojego prawa dobrowolności, trzeba się pofatygować, podjąć działanie, żeby się wypisać. Nauka pokazuje, że ludzie co do zasady działania nie podejmują.
I tak oto minister finansów zrobił zwykłego Kowalskiego w konia. Tego Kowalskiego, który ma nieduże oszczędności i się nie zna na finansach, nie lokuje oszczędności świadomie, ale tam, gdzie prosto i bezpiecznie - czyli na lokacie albo w obligacjach - i ma święty spokój. No to może nadal mieć spokój i płacić podatek.
Tak na marginesie, tego świadomego inwestora, który zarządza swoimi pieniędzmi aktywnie i ma ich sporo, powyżej 100 tys. zł, minister finansów też zrobił trochę na szaro.
Bo okazuje się, że oszczędności na OKI powyżej 100 tys. zł będą opodatkowane, ale nie starym dobrym podatkiem Belki, czyli podatkiem od zysków, ale czymś nowym - stawką 0,8-0,9 proc., ale nie od osiągniętego zysku, ale od wartości inwestycji ponad 100 tys. zł.
Wiecie, to to oznacza? Że żeby zapłacić podatek, nie trzeba będzie nawet osiągać zysków, można mieć stratę i nadal płacić.
Minister finansów to ma głowę na karku.
