Uważajcie na ładowarki. Sprawdzono je w laboratorium: co trzecia okazała się niebezpieczna
Na 72 tysiące sprawdzonych przez polskie służby ładowarek i zasilaczy, ponad 70 tysięcy miało różnego rodzaju wady, a z tych, które trafiły do laboratorium, aż 38,5 proc. stwarza realne zagrożenie dla użytkowników. UOKiK opublikował wyniki wielkiego badania przeprowadzonego wraz ze skarbówką – okazało się, że tylko jeden na 61 modeli spełnia wymagania pod względem konstrukcyjnym i formalnym.
Celnicy przy wsparciu Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i podlegającej mu Inspekcji Handlowej sprawdzali, czy sprowadzane spoza UE ładowarki i zasilacze spełniają wymagania rynku europejskiego pod względem konstrukcyjnym i formalnym. Wyniki kontroli okazały się fatalne.
Inspekcja Handlowa skontrolowała łącznie 61 modeli importowanych ładowarek i zasilaczy – pod lupę trafiło prawie 72 tys. takich urządzeń. 13 modeli (10,6 tys. sztuk) trafiło do laboratorium i okazało się, że 38,5 proc. nie spełnia określonych wymogów konstrukcyjnych i stwarza realne zagrożenie dla użytkowników.
W laboratorium badano między innymi wytrzymałość izolacji, nagrzewanie się, napięcie dotykowe oraz czy elementy pod napięciem są łatwo dostępne.
Pod lupę wzięto też ich oznakowanie i dokumentację. Wątpliwości formalne wykryto w niemal każdym produkcie, dlatego inspektorzy wydali w sumie 60 negatywnych opinii dotyczących łącznie 70 554 sztuk sprzętu. Oznacza to, że tylko jeden model ładowarki był w 100 proc. zgodny zarówno z wymaganiami technicznymi, jak i formalnymi.
Jak podkreśla szef UOKiK-u, duża część produktów wytwarzanych jest poza Europejskim Obszarem Gospodarczym, gdzie producenci nie zawsze przeprowadzają właściwą ocenę bezpieczeństwa i jakości wytwarzanych towarów. To przedsiębiorcy-importerzy powinni dokładać większej staranności i sprawdzać bezpieczeństwo, a także spełnienie wymagań formalnych, jeszcze przed wprowadzeniem sprzętu elektrycznego do obrotu na terenie Unii Europejskiej – mówi Chróstny.