Znaleźli dwa miliony brakujących mieszkań. Teraz czas na obiecany podatek, by się do nich dobrać
Dokładnie 1 mln 852 tys. mieszkań – tyle według Narodowego Spisu Powszechnego mamy obecnie w Polsce pustostanów. To aż 12 proc. wszystkich mieszkań w Polsce. Powiecie, że to bzdura i ludzie spisywali się po prostu w miejscach zameldowania, ale mieszkają w tych statystycznie wolnych, a tak naprawdę wynajmowanych mieszkaniach? Nie, bo GUS był sprytny i na te deklaracje nałożył dane o zużyciu prądu i wyszło mu, że nadal 11 proc. istniejących mieszkań stoi pustych. A teraz pytanie do rządu: co tam z podatkiem od pustostanów?
Pamiętacie, jak skarbówka straszyła, że zrobi porządek z flipperami? Oto co z tego wynikło
Ministerstwo Finansów straszyło, że wyjmie asa z rękawa i uderzy we flipperów oraz inwestorów trzymających pustostany. Spod ręki wypadła mu jednak piątka kier, bo resort rozwoju przyznał, że nikt nie ma pomysłu, jak się za to zabrać. Rząd miał chyba nadzieje, że ogra spekulantów licytując z pokerową miną.
Ceny mieszkań sprowokowały rząd do działania. Problemy będą mieć jednak ci, co nie powinni
Ceny mieszkań w Polsce chyba wymykają się spod kontroli, skoro wystraszyły, a na pewno zwróciły uwagę rządzących. W końcu politycy postanowili nawet zainterweniować, ba, zaapelowali nawet do opozycji, by ta poparła nowe przepisy.
Rząd zaczyna polowanie na 4 mln Polek. Ludzie strasznie panikują, ja kupiłam popcorn i czekam
Urzędy pracy czeka rewolucja, zamiast kojarzyć się z bezrobociem, mają kojarzyć się z pracą. I to jest super. Mają być bardziej sprawne i zamiast zajmować się biurokracją, mają zajmować się szukaniem pracy. Ale nie tylko tym bezrobotnym, ale również nieaktywnym zawodowo, a więc ludziom, którzy pracy wcale nie szukają. Urzędnicy będą mieli za zadanie ich znaleźć, przesłuchać i znaleźć im pracę. Idziemy w stronę nakazu pracy?
Polski rząd mówi o korzystnej tendencji. W Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA nazywają to kryzysem
Bezrobocie spada, wynagrodzenia i zatrudnienie rosną, przy czym pensje idą jak burza, ale liczba zatrudnionych w firmach już nie tak bardzo. Ministerstwo przekonuje, że to „pozytywna tendencja”, w USA, Wielkiej Brytanii i Niemczech nazywają to kryzysem na rynku pracy. To jak to jest w końcu?