Ikea zmienia strategię. Chce wejść do centrów miast, bo jej klienci nie mają samochodów
Szwedzka sieć stanęła właśnie przed nie lada problemem. Z jej badań wynika, że duża część klientów nie ma własnych samochodów, a sklepy Ikei są zlokalizowane zazwyczaj pod miastem. Recepta? Przenieść je do centrum.
Sobotę poświęcam na wycieczkę z żoną do Ikei – konia z rzędem, temu, kto nie usłyszał nigdy takiego zdania w odpowiedzi na pytanie o weekendowe plany. Ikea przyzwyczaiła nas, że swoje ogromne hale z ekspozycją stawia z dala od miejskich rogatek. Wycieczka do sklepu, dla osób które nie mają własnego samochodu, jest często wyprawą zajmującą znaczną część dnia.
A do tego dzisiejszy konsument nie jest przecież przyzwyczajony. Jeszcze kilkanaście lat temu w Polsce rządziły supermarkety o powierzchniach porównywalnych z piłkarskimi stadionami. Później trend zaczął się odwracać. W centrum zainteresowania stanęły sklepy, w których można było kupić większość najbardziej potrzebnych rzeczy, nie ruszając się z domu dalej niż o kilka przecznic.
Taką strategię obrała np. Biedronka, która od pewnego czasu intensywnie inwestuje w lokale na parterze w nowo wybudowanych blokach. Zdawało się jednak, że Ikea nie musi tego modelu kopiować. Po bułki chodzimy przecież w zasadzie codziennie, nowe szklanki, nie mówiąc już o meblach, kupujemy najwyżej raz na parę miesięcy. Szwedzi są jednak innego zdania.
Juvencio Maeztu, wiceprezes ds. finansów w Ingka Group stwierdził w rozmowie z agencją Reutera, że Ikea będzie szukać lokalizacji w centrach miast. Mniejszych, ale bardziej dostępnych dla mieszkańców metropolii.
Analizy przeprowadzone przez sieć wskazują, że klienci nie mają samochodów, albo nie chcą już jeździć na przedmieścia.
I w jednym i w drugim wypadku – coś trzeba było zrobić. Ikea wzięła się do roboty od razu. W Londynie postawiła na sklep w dzielnicy Greenwich. W Warszawie z hukiem ogłosiła otwarcie placówki w centrum handlowym Blue City, kilkanaście minut jazdy od ścisłego centrum. Kolejne mają za niedługo powstać w centrum Paryża i Moskwy.
Sieć szykuje się też do otwarcia sklepu w Wiedniu przy jednej z głównych ulic – Mariahilferstrasse. Bliskość stacji metra sprawi, że drobne przedmioty klienci będą mogli przewieźć do domu bez większego problemu. A meble obejrzą sobie w salonie i zamówią z dostawą pod drzwi z podmiejskiego magazynu.
Nad Wisłą Ikea wpadła zresztą na jeszcze jeden dobry pomysł.
Nie masz swojego samochodu? Żaden problem, wypożycz sobie dostawczaka.
Sieć dogadała się w ubiegłym roku z Traficarem, który podstawił na jej parkingi Renault Kangoo VAN. W tym wariancie pojawia się jednak drobny problem, bo samochód możemy wypożyczyć i oddać wyłącznie pod Ikeą. Oznacza to, że po rozładunku wracamy pod sklep i…znów jesteśmy daleko od miasta. W kwestii samego transportu mebli – super sprawa. Wciąż jest to jednak bardzo czasochłonne i może okazać się droższe niż zamówienie towaru ze sklepu internetowego z dowozem i wniesieniem przez kuriera.
No i jak to każdy carsharing – swoje kosztuje. Minuta jazdy to 80 gr plus 50 gr za kilometr i 10 gr za postój. A, że do Ikei nie udaje się raczej finansowa śmietanka, to na pomysł przeprowadzki do centrum większość jej klientów zareaguje pewnie głębokim westchnieniem. Ulgi.