Bezpieczny Kredyt 2 proc. pod lupą NIK. Komuś właśnie robi się gorąco
W powietrzu wisi insynuacja, że ci, którzy uruchomili program, dopuścili się nieprawidłowości. „Najwyższy czas przyjrzeć się jak wydano ponad 20 mld zł na to, aby doprowadzić do nawet kilkudziesięcioprocentowej zwyżki cen mieszkań”. Takie padły słowa.
Nikogo chyba nie zaskoczy, kto to napisał i kto ten wniosek złożył - to minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, pierwsza dama antydeweloperskiego ruchu. Bo tak, należy mówić już o pewnym ruchu.
Pani minister, mimo że nie jest to jej resortowy obszar, zaciekle walczyła, by nie uruchamiano kolejnej edycji dopłat znanej pod nazwą Kredytu 0 proc. czy programem NaStart, walka trwała długo, ale się udało, projekt poszedł ostatecznie do kosza. To ona walczyła o ustawę o jawności cen mieszkań sprzedawanych przez deweloperów, sprzeciwia się inwestowaniu w mieszkania przez REIT-y, na którymi pracuje minister finansów (najwyraźniej skutecznie), a w Sejmie jest już kolejny projekt ustawy, która miałaby uwolnić informacje o cenach transakcyjnych mieszkań w Rejestru Cen Nieruchomości.
Pełczyńska ma wielu fanów w social mediach. Ale do rzeczy.
Więcej wiadomości z rynku nieruchomości można przeczytać poniżej:
Niebezpieczne związki na rynku mieszkaniowym
Teraz pani minister chce dobrać się do skóry tym, którzy stali za programami dopłat do kredytów. Już w czerwcu na platformie X apelowała o prześwietlenie procesu decyzyjnego dotyczącego nie tylko Bezpiecznego Kredytu 2 proc., który wprowadził PiS, a więc polityczny rywal, ale również o analizę procesów decyzyjnych, które prowadziły do prób wprowadzenia w życie Kredytu 0 proc., a za tym już stali jej rządowi koalicjanci.
Niewtajemniczonym w politykę należy się wyjaśnienie, że Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz jest z Polski 2050, tym czasem to resort rozwoju kierowany przez ludzi z PSL usilnie walczył o wprowadzenie kolejnego programu dopłat. PSL jest nie tylko wspólnie z Polską 2050 w koalicji rządowej, ale obie partie mają jeszcze ściślejsze związki, bo tworzyły wspólnie Trzecią Drogę, wspólnie startując w wyborach do Sejmu.
Przypomnę nieśmiało, że parcie resoru rozwoju do wprowadzenia Kredytu 0 proc. skończyło się nawet pewnym skandalem w ministerstwie, w którym odpowiedzialnym za ten projekt był wiceminister Jacek Tomczak. Ostatecznie został on zdymisjonowany po medialnych publikacjach na temat konfliktu interesów. Minister z jednej strony działał w rządzie na rzecz dopłat kredytowych, a z drugiej strony jego kancelaria prawna zarabiała grube miliony na obsłudze deweloperów i pośredniczeniu w sprzedaży mieszkań.
W pewnym sensie podejrzenia o to, że lobby deweloperskie może wpłynąć na decyzje rządu, zostały rozbrojone, bo niby bezpośredniego lobbingu nie udowodniono, ale sprawie dopłat ukręcono łeb, więc krzywda się nie stała - pieniądze publiczne nie zostały wydane, ceny mieszkań nie zostały znowu podbite.
NIK czy lepiej CBA?
Ale jest jeszcze Bezpieczny Kredyt 2 proc., gdzie pieniądze zostały wydane a ceny mieszkań podbite. Wydano dokładnie ponad 20 mld zł, żeby dać je osobom, które pomocy w zakupie mieszkania wcale nie potrzebowały, bo miały zdolność kredytową. Program nie zakładał żadnego limitu dochodowego, a ceny mieszkań w bardzo krótkim czasie skoczyły nienaturalnie o kilkadziesiąt procent.
I to zbadać chciałaby właśnie minister Pełczyńska-Nałęcz. Liczy w tym na NIK, do której zawnioskowała o wszczęcie kontroli. Czy to odpowiedni adresat? Pewnie tak, ale biorąc pod uwagę historię Jacka Tomczaka przy okazji pracy nad Kredytem 0 proc., może należałoby poprosić również CBA?
Ten pomysł nie jest zupełnie wyssany z palca. Przypominam, że równo rok temu jeden z liderów Konfederacji i wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, również przeciwny dopłatom kredytowym, apelował właśnie do CBA o wszczęcie działań w sprawie Kredytu 0 proc.
Zgubiliście się? To najlepszy dowód na to, że naprawdę mamy zbyt duży galimatias w związku z polityką mieszkaniową państwa.
