szczepienia

„W związku z nadchodzącą czwartą falą pandemii jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz” – stwierdził w radiowych „Sygnałach Dnia” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Nauczanie stacjonarne od początku nowego roku szkolnego wcale nie jest przesądzone. Minister dał do zrozumienia, że jeśli zostanie wprowadzone nauczanie hybrydowe, zaszczepione dzieci może nie nie będą wliczane do limitu osób w klasie.

Jak coś jest całkiem za darmo, to często tego nie szanujemy. Rząd ma chyba dość wybrzydzających i wahających się w sprawie szczepienia przeciw COVID-19, bo coraz poważniej myśli o wprowadzeniu odpłatnych szczepień. Rzecznik Rządu Piotr Müller właśnie powiedział, że może to nastąpić już „późną jesienią”, a koszt szczepienia wyniesie „kilkaset złotych”.

Przemysław Czarnek lubi przekonywać, że polska oświata pod jego rządami jest jak dobrze naoliwiona maszyna, nawet jest całkowicie odporna na czwartą falę pandemii. Tyle że jak przyjdzie co do czego, to akurat nie on będzie podejmował najważniejsze decyzje, tylko je skrzętnie wykonywał.

Rząd wycofał się z kontrowersyjnego pomysłu, by na kwarantanne wysyłać nawet osoby w pełni zaszczepione, które miały kontakt z zakażonymi wariantem Delta. Tak radykalne środki miały umożliwić skuteczną walkę z niezwykle groźną i zaraźliwą odmianą koronawirusa, ale mogłoby to storpedować już ledwo zipiący program szczepień.

Przy obecnym tempie szczepień na koronawirusa zaszczepionych będzie 55 proc. dorosłych Polaków – prognozują analitycy Banku Pekao. Może nie wygląda to źle, ale dla osiągnięcia odporności zbiorowej zaszczepione musi być około 70 proc. całej populacji, nie tylko osób dorosłych. Na razie ten wskaźnik wynosi 36 proc. Od początku czerwca liczba chętnych na szczepienia gwałtownie spada i nie pomagają tu ani prośby premiera, ani kampania ze znanymi i lubianymi, ani loteria szczepienna. Motywacją mogą być tylko daleko idące przywileje dla zaszczepionych.

Wakacje mogą skończyć się w połowie sierpnia. Rynki już się przestraszyły. I pracodawcy też zaczęli drżeć, więc coraz głośniej żądają, by mieć prawo wiedzieć, czy ich pracownicy się zaszczepili przeciwko COVID-19. A szczepić nie chcę się połowa Polaków. To oznacza wojnę między pracownikami a pracodawcami. I jeśli się nie zaszczepiłeś, nie bądź taki pewny, że  prawo cię obroni. Coraz więcej prawników twierdzi, że wspólne dobro firmy należy stawiać ponad twoim dobrem osobistym, czy wolnością wyboru.

Namawiać rodaków, by po raz kolejny pojawili się w punkcie szczepień, czy zostawić ich w spokoju i ryzykować, że egzotyczne warianty koronawirusa położą Polaków do łóżek? Sprawa jest poważna, bo minister zdrowia Adam Niedzielski przyznaje już, że przez Deltę może wrócić lockdown w Polsce. Premier Morawiecki może więc niebawem stanąć przed trudnym dylematem. Na razie stoją przed nim Brytyjczycy, badając zastosowanie szczepionek, które będzie można wykorzystać jako dawkę uzupełniającą.

Rusza akcja szczepień grupy wiekowej 12-15 lat. Zapisy są na takich samych zasadach jak do tej pory. Tak jak w przypadku dzieci starszych (od 16. roku życia) zgodę muszą wyrazić opiekunowie prawni.

Zgodnie z przewidywaniami minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, w towarzystwie ministra zdrowia i szefa Kancelarii Premiera zapalił zielone światło dla szczepienia 12-15-latków.

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek w „Sygnałach Dnia” radiowej Jedynki bardzo mocno podkreślił, że ewentualne szczepienia uczniów będą całkowicie dobrowolne. Jak tylko temu programowi zielone światło da minister zdrowia, szkoły natychmiast włączą się w organizacje punktów szczepień.

„Każdy, kto zmusza ludzi do szczepień, ma krew na rękach” - krzyczą przeciwnicy szczepień, posługując się zwykle zmanipulowanymi danymi. Pracodawcy jednak często boją się na rękach raczej krwi tych, których antyszczepionkowcy mogą zarazić. W trosce o zdrowie całej załogi zaczynają zwalniać za brak szczepienia i wcale nie muszą przegrać w sądzie pracy.

Zwolennicy szczepień już od dawna wypisują na Facebookach i Twitterach, że 500+ powinno być wypłacane tylko tym, którzy się zaszczepią. Oczywiście rząd nigdy nie odważyłby się na taki krok, ale odważyć chce się prezydent Wałbrzycha. I to mimo że ostatnio antyszczepionkowcy już grozili mu śmiercią.

Szczepienia w sklepach i centrach handlowych w zamian za bony na zakupy? A może namioty na Krupówkach i rozdawanie bonów na piwo? Polski rząd mógłby pójść śladem Serbów i przekupić koronasceptyków za pomocą pieniędzy. W innym wypadku na jesieni może nas czekać kolejny lockdown, a tego zmęczone obostrzeniami polskie społeczeństwo może już nie wytrzymać.

Polska jest jednym z pierwszych krajów w Europie, w którym można sprawdzić w wyszukiwarce i na Mapach Google lokalizacje punktów szczepień przeciwko COVID-19 – informuje polskie biuro amerykańskiego giganta. Nowa funkcja Map to efekt współpracy z Narodowym Programem Szczepień. Szkoda tylko, że pojawia się dopiero teraz, gdy program szczepień mocno wytracił impet i rząd rzuca do walki sportowców jako ambasadorów szczepień.

Plan rządu jest taki: trzeba zaangażować w kampanię promującą szczepienia znanych youtuberów, blogerów i sportowców, czyli tych którzy odgrywają teraz role autorytetów dla młodzieży. Wszystko ma ruszyć już za chwilę, w połowie maja. Dlatego już teraz zmieniono tak prawo, żeby taka akcja była w ogóle możliwa.

Nie 70 a 85 proc. populacji musi się zaszczepić, żebyśmy byli bezpieczni. Właśnie przyznał to naukowiec, który dał nam wcześniej nadzieję. Dziś mówi: „informacja ta miała wzbudzić optymizm, by ludzie z większą nadzieją oczekiwali szczepień.” Szczepionkom mówi „tak” niewiele ponad 60 proc. Polaków. Szczepić nie chcą się nawet nauczyciele i pielęgniarki, a zmusić ich nie można. Chyba żeby zastosować podstęp. Albo przymus.

Jak zapowiedział w radiowych „Sygnałach Dnia” minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, wszystko wskazuje na to, że w te wakacje ruszy szczepienia dzieci i młodzieży.

Tylko do soboty będzie prowadzony program szczepień w dotychczasowym systemie. Od poniedziałku każdego dnia będą rejestrowane po dwa roczniki, a od 7 maja dziennie będą rejestrowane po trzy roczniki. W efekcie 9 maja skierowanie na szczepienie mają mieć wszyscy pełnoletni Polacy. Jeśli ktoś na początku roku zgłosił chęć zaszczepienia się, dostanie skierowanie jeszcze szybciej.

Lekarze żądają 100 zł za wizytę online, która nawet się nie odbywa. O umówionej porze zamiast teleporady przychodzi SMS z numerem e-skierowania. Sloty co dziesięć minut, dostępność lekarza 12 godzin na dobę. Zakładając obłożenie terminów tylko w połowie, oznacza to dniówkę w wysokości 3600 zł. W miesiącu to 72 tys. zł i to licząc wyłącznie dni robocze. Tak właśnie w Polsce omija się kolejność szczepień i zbija kokosy na darmowych szczepionkach.

Mówi o tym już cała Warszafka. Jedni znają placówki na miejscu, w stolicy, inni polecają Białystok, przychodnia tuż przy wjeździe do miasta, więc szybko można całą wycieczkę ogarnąć, a do tego szczepią Moderną. We wszystkich tych miejscach, o których informacje od kilku dni roznoszą się pocztą pantoflową, można się zaszczepić poza kolejnością. Mam wrażenie, że Polacy już masowo obchodzą system, zresztą to nasza narodowa specjalność. A co jeśli to nie my ogrywamy w ten sposób rząd, ale rząd ogrywa nas? Jeśli tak, to Dworczyk na prezydenta!