Jeden dzień, dwa strzały i ceny ropy już wariują. Strach pomyśleć, co się stanie, jak Biden przyleci do Polski
Ceny ropy poszły w górę po tym, jak Unia Europejska zaczęła rozważać pójście w ślady Stanów Zjednoczonych i chce nałożyć embargo na rosyjską ropę. Dodatkowo pola naftowe Saudyjczyków zostały po raz kolejny zaatakowane zostały przez bojowników z Jemenu.
Megapromocja nie pomogła, świat nie chce ropy od Putina. Strach pomyśleć, co się dzieje na Kremlu
Niby żaden kraj nie ogłosił oficjalnego zakazu importu ropy z Rosji i powszechnie uważa się, że bez ropy Putina Zachód sobie nie poradzi. Ale okazuje się, że świat już przestał ją kupować. 70 proc. rosyjskiego handlu ropą jest zamrożone, a wielcy kupcy na rynku trzymają się z daleka i to mimo, że zdesperowane firmy naftowe oferują bardzo duże obniżki cen. Rosyjska ropa zaczęła śmierdzieć.
Za benzynę płacimy już ponad 6 zł. Tylko może nie narzekajmy, że to drogo, dobrze?
Wojna w Ukrainie coraz wyraźniej wpływa na światową gospodarkę. Dobrze to widać na rynku ropy. Tutaj dzienne skoki cenowe są tak duże i tak wyraźne, że muszą mieć przełożenie na cenę benzyny na stacjach paliw. I rzeczywiście – mają. Cena za litr przekroczyła już 6 zł, ale narzekanie, że to drogo albo wpadanie w panikę to najgłupsze, co teraz można zrobić, gdy za naszą granicą trwa ludobójcza wojna Putina.
5 zł na stacjach paliw? Zapomnijcie. Jak Putin usłyszał, że Polska obniża VAT, od razu przykręcił śrubę
To oczywiście żart, ale i tak mamy pecha. Rząd chciał, żebyśmy w dobie rosnących cen za wszystko akurat przy stacjach paliw płacili mniej za sprawą czasowego obniżenia podatku VAT. A tu bach i ropa znowu drożeje. Oczywiście w reakcji na zagrywki prezydenta Putina.
Szóstka z przodu na stacjach ma zniknąć przed świętami. Na więcej niż symboliczny spadek cen nie liczcie
Szybsze uwolnienie zapasów ropy, a nawet zakaz eksportu – takie możliwości ma analizować obecnie administracja amerykańskiego prezydenta Joe Bidena. Cel jest jeden: utrzymanie cen energii na krótkiej smyczy.