Możemy całkowicie zbanować rosyjską energię. O ile w końcu przestaniemy hamować rozwój OZE
Ekolodzy i eksperci przyklaskują derusyfikacji polskiej gospodarki, Ale zwracają uwagę, że bez szybszego rozwoju odnawialnych źródeł energii ta sztuka może się nie udać. Tymczasem do istniejących regulacji, które w zgodnej opinii hamują polskie OZE, mają dołączyć kolejne. Po energetyce z wiatru w kość tym razem ma dostać ta ze słońca.
Potrzebujemy natychmiastowego odblokowania inwestycji w odnawialne źródła energii. Tymczasem to właśnie rząd premiera Morawieckiego odpowiada za trwałą i niestety niezwykle skuteczną blokadę rozwoju OZE – uważa Przemysław Słowik, wiceprzewodniczący Zielonych. Wtóruje mu Joanna Flisowska, szefowa działu Klimat i Energia w Greenpeace Polska, która zwraca uwagę, że co roku wysyłamy zagranicę dziesiątki miliardów złotych na import ropy, gazu i węgla.
Eksperci wskazują, że w Polsce największym kłopotem OZE wcale nie jest brak funduszy, tylko fatalne przepisy prawa. Najnowszy raport Eclareon nie pozostawia złudzeń: nasz kraj zajmuje 8. miejsce wśród członków UE pod względem barier legislacyjnych wycelowanych w zieloną energię. Niechlubne podium zajmują Węgrzy, Włosi i Irlandczycy. Z kolei najmniej prawo przeszkadza OZE w Luksemburgu, Niderlandach i w Finlandii.
Fotowoltaika ma mieć swoją zasadę 10H
Niepokojące jest zwłaszcza to, że nie dość, że rząd specjalnie nie kwapi się z usuwaniem już obecnych barier w polskim prawie, to dodatkowo pracuje nad kolejnymi. Chodzi o nowelizację przepisów o planowaniu przestrzennym. Inicjatorzy zmian w tym zakresie proponują, żeby farmy fotowoltaiczne mogły powstawać nie na podstawie warunków zabudowy a miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Zdaniem ekspertów to wydłuży całą procedurę z paru miesięcy do nawet kilku lat, co z kolei skutecznie wyhamuje rozwój polskiej fotowoltaiki.
Konieczny tłumaczy, że w praktyce liczba wydanych warunków zabudowy dla farm fotowoltaicznych tylko w nieznacznym procencie przekłada się na budowę instalacji słonecznych. Bo bywa niekiedy tak, że pozwolenie na budowę jest, ale nie ma możliwości przyłączenia do sieci.
OZE w Polsce, czyli nowelizacja, której nikt nie widział
Eksperci boją się, że po przyjęciu tych przepisów prawa, które powstawanie nowych farm fotowoltaicznych dodatkowo jeszcze skomplikują – będziemy mieli do czynienia z podobną sytuacją, jak w energetyce wiatrowej. A tutaj już od 2016 r. obowiązuje zasada 10H, wedle której nowe turbiny na lądzie muszą być oddalone od zabudowań mieszkalnych o dystans odpowiadający co najmniej 10-krotnej wysokości wiatraka wraz z łopatami. Think-tank Emberzwraca uwagę, że takie hamowanie energetyki wiatrowej koniec końców może uniemożliwić Polsce realizację unijnych celów klimatycznych do 2030 r.
Gotowa jest już nowelizacja tych regulacji. Utrzymuje podstawową minimalną odległość wiatraków od zabudowań, ale samorządy terytorialne zyskują w tym zakresie większą autonomię. Jeśli będzie taka możliwość, w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego będą mogli brać pod uwagę mniejszą odległość wiatraków od zabudowań mieszkalnych, przy czym nie może być to mniej niż 500 metrów.
Przedstawiciele rządu średnio dwa razy w miesiącu obiecują zmianę prawa w tym zakresie. Ostatnio wiceminister klimatu i środowiska Ireneusz Zyska, w odpowiedzi na poselską interpelację, zasugerował, że nowelizacja zasady 10H mogłaby trafić do Sejmu w I kwartale 2022 r., co już, jak wiadomo, nie będzie miało miejsca. Najnowszy termin podobno dotyczy drugiego kwartału.
Tymczasem Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, ostrzega, że bez złagodzenia zasady 10H w tym roku, Polska, konsumenci i gospodarka będą mieli ogromne problemy.
Górny limit mocy, za którą można wypłacić pieniądze
Nie wszyscy też dobrze oceniają zmiany, które wchodzą w życie już za chwilę, bo 1 kwietnia 2022 r. Od tego dnia prosumenci swoją nadwyżkę energetyczną będą sprzedawali z powrotem do sieci po cenach hurtowych, a kupowali już po detalicznych. Po okresie przejściowym od 1 lipca już wszystkich będzie obowiązywał system net billing.
Bartłomiej Jaworski, senior product manager w Eaton, zwraca jednak uwagę, że w rozliczeniu miesięcznym lub godzinowym ceny energii nie zawsze będą korzystne dla prosumenta.
Zmiana prawa w tym zakresie ma w pierwszej kolejności promować energetyczną autokonsumpcję. Pieniądze ze sprzedaży nadwyżek energii przez rok będą w „depozycie”. Konsumenci będą mogli płacić tymi środkami za moc pobieraną z sieci, a niewykorzystane kwoty będą wypłacane.