Co z kredytem #naStart? Marzenie Polaków właśnie prysło
Rząd robi wszystko, żeby kredytów 0 proc. było jak najmniej. Choć oficjalny komunikat brzmi, że robi wszystko, by zapobiec kolejnemu gwałtownemu wzrostowi cen nieruchomości. Wychodzi na jedno. Okazuje się, że na końcu konsultacji projektu kredytu #naStart wjeżdża pomysł, o który od dawna apelowano – limit ceny metra kwadratowego mieszkania.
Zderzmy ze sobą dwie perspektywy – tych, którzy sprzedają mieszkania, albo na obsłudze tej sprzedaży zarabiają oraz tych, którzy zakup tych mieszkań finansują. Okazuje się, że choć jedni i drudzy mają w tym interes, to jednocześnie mają zupełnie inne zdanie na temat tego, czy czeka nas za chwilę kolejne mieszkaniowe szaleństwo.
Tąpnie na rynku najmu. Drżyjcie, kolekcjonerzy kawalerek
Na rynku najmu mamy do czynienia z sytuacją bez precedensu – mówią pośrednicy i agenci nieruchomości. Ale nie ci brylujący na co dzień w mediach. I nie mówią tego mediom. Zobaczcie, jak ich oczami wygląda obecnie rynek najmu, bo wielu może się zdziwić, jeśli nie dotarło do nich, że przed kolekcjonerami kawalerek pojawiają się pierwsze od lat kłopoty.
Czytajcie, do cholery, te certyfikaty! Za chwilę się zapłaczecie
Kupujesz mieszkanie lub dom na całe życie, bierzesz kredyt na 30 lat i ani spojrzysz na certyfikat charakterystyki energetycznej, a nawet jak spojrzysz, to niewiele z niego wyczytasz, bo rząd dopiero w 2026 r. podzieli budynki na klasy energetyczne od A do G jak lodówki i powie wam, co to znaczy. I dopiero wtedy możesz zorientować się, że masz potężny problem, a za kilka kolejnych lat kolejny rząd powie, że mieszkania w twojej klasie energetycznej nie możesz wynająć. Albo sam będzie wyznaczał cenę najmu. To nie political fiction, Francja już dokładnie to przerabia, my też będziemy, ale Polacy na razie powtarzają: „don’t look up”.
Kredyt #naStart to niezła ściema. ZBP nie zostawia na nim suchej nitki
Związek Banków Polskich ujawnia, że kredyt #naStart to trochę ściema. Wszystko przez zastosowanie rat malejących – z jednej strony to one będą odpowiedzialne w dużej mierze za niższe raty, a nie samo niskie oprocentowanie. Z drugiej strony, właśnie przez raty malejące dostępność kredytowa też specjalnie nie wzrośnie, bo trzeba będzie mieć wyższą zdolność kredytową. A na dodatek według bankowców limity dochodowe są zbyt duże, przecież ci ludzie mogą iść po zwykły kredyt. Czy bankowcy oszaleli, że krytykują program, który miał im znosić złote jaja?