Krajowy węgiel jest coraz droższy. Co z tego będą mieć górnicy?
Polskie kopalnie podniosły nawet dwa-trzy razy cenę węgla dla energetyki zawodowej oraz ciepłowni i zaczęły na obecnym kryzysie energetycznym po prostu nieźle zarabiać. Na tyle, że w Polskiej Grupie Górniczej zdecydowano, że posiłki regeneracyjne (tzw. flapsy) nie będą już wyłącznie przeznaczone tylko dla pracowników dołowych i wybranych z powierzchni, tylko dla wszystkich zatrudnionych w spółce. Tymczasem w Tauronie górnicy z przejętych przez Skarb Państwo kopalni chcą od rządu gwarancji zatrudnienia. I można już raczej z góry zakładać, że swoje wywalczą.
Jeszcze przed wakacjami letnimi górniczy związkowcy żalili się, że w dobie kryzysu energetycznego polskie kopalnie sprzedają energetyce i ciepłownictwu węgiel w zdecydowanie zbyt niskich cenach. W czerwcu energetyka za tonę opału płaciła ok. 345 zł, a ciepłownie - ok. 421 zł. Tymczasem w portach ARA za 1000 kg czarnego złota płaciło się wtedy w granicach 369-375 dol. Jeden dolar kosztował zaś ok. 4,40 zł co dawało jakieś 1630 zł. Górnicy narzekali, że ta różnica na ich niekorzyść jest zbyt duża. A bez pieniędzy na nakłady finansowe o zwiększeniu krajowego wydobycia można od razu zapomnieć.
Teraz PGG wylicza, że ma to kosztować co najmniej 7 mld zł. Początkowo rząd wydawał się być głuchy na te argumenty. Bo też kto to widział w środku kryzysu energetycznego, gdzie Polacy skarżą się i na cenę i na dostęp węgla, jeszcze dodatkowo kombinować z wartością opału? Jednak dobro finansowe polskich kopalni - która obowiązująca cały czas umowa społeczna przewiduje do likwidacji - i przy okazji spokój górniczej braci okazały się ważniejsze. I w sierpniu, bez specjalnych konferencji i zbędnego nagłosu, doszło do drastycznych podwyżek, na poziomie 200-300 proc. Parę miesięcy później zadowolone z takiego obrotu sprawy kopalnie już nie szczędzą grosza.
Cena węgla w górę, więc flapsy dla każdego
PGG postanowiła ruszyć z pomocą swoim pracownikom, przygniatanym przez inflację. Spółka, w porozumieniu rzecz jasna ze związkami zawodowymi, rozszerzyła dotychczasowy katalog pracowników, którym przynależą się posiłki regeneracyjne, czyli tzw. flapsy, które wydawane są przeważnie w pieniężnym ekwiwalencie. Do tej pory otrzymywali je pracownicy dołowi oraz ci zatrudnieni na powierzchni, o ile ich wydatek energetyczny spełniał określone normy. Takie zasady powodowały, że flapsy nie przynależały tylko ok. 2 tys. pracowników, a przecież PGG w sumie zatrudnia ok. 36 tys. osób. I teraz to się właśnie zmieni. Na podstawie podpisanego porozumienia ze związkowcami. Zgodnie z nim ekwiwalent za posiłek regeneracyjny będą otrzymywać również pracownicy administracji. Jego wysokość to 0,6 proc. minimalnego wynagrodzenia. Po opodatkowaniu to blisko 16 zł za każdy dzień pracy. W przypadku pracowników dołowych PGG to 1,2 proc. minimalnego wynagrodzenia.
Górnicy chcą gwarancji zatrudnienia
Zupełnie inne zmartwienie mają za to górnicy z kopalni Tauronu. Niepokoją się swoim losem po tym, jak ich spółka zawarła z Ministerstwem Aktywów Państwowych warunkową umowę sprzedaży 100 proc. akcji spółki Tauron Wydobycie, w skład której wchodzą zakłady Sobieski, Janina i Brzeszcze. Teraz związkowcy chcą gwarancji zatrudnienia w tych zakładach wydobywczych. Planowane są w tym temacie rozmowy z szefostwem Tauronu.
Związkowcy z Tauronu kolejny raz przy tej okazji przypomnieli, że są przeciwni skupienia wszystkich spółek węglowych, przejętych przez państwo, w jeden podmiot. I przypominają, że ciągle obowiązująca umowa społeczna rządu z górnikami wspomina o trzech, odrębnie funkcjonujących spółkach.