REKLAMA

Koniec „zielonych szkół”! Rodzicu, nie wściekaj się na nauczycieli. To nie ich widzimisię ani cichy strajk

Podczas wrześniowych wywiadówek większość rodziców dzieci z podstawówek usłyszało, że tym razem nie jest planowany żaden, dodatkowy wyjazd. „Zielonych szkół" z roku na rok jest coraz mniej, ale to nie widzimisię nauczycieli ani żaden cichy strajk, jak przekonują niektórzy rodzicie.

Koniec „zielonych szkół”! Nie wściekaj się na nauczycieli. To nie ich widzimisię ani żaden cichy strajk
REKLAMA

Kilku-, a nawet kilkunastodniowy wyjazd - najlepiej do miejsca o walorach przyrodniczych lub uzdrowiskowych - w trakcie, którego prowadzone są zajęcia lekcyjne, był skuteczną receptą na edukacyjną nudę. Dla dzieci i rodziców to zazwyczaj wydarzenie wyjątkowe jeszcze pod jednym względem. „Zielone szkoły” to zwykle pierwszy, samodzielny wyjazd dla kilkuletniej pociechy. Rodzinny egzamin wysokiej próby.

REKLAMA

Odkąd weszła reforma edukacji byłej minister Zalewskiej, „zielonych szkół” organizowanych jest jeszcze mniej. Dlaczego? Nauczyciele chcą opiekę na wyjazdach dostawać dodatkowe wynagrodzenie. Na dodatek dla wielu szkół taki wyjazd to trudna do przeprowadzenia operacja logistyczna. Kłania się nisko w pas kwestia przeładowanego programu w szkołach i konieczność organizowania w takich sytuacjach zastępstw. No bo na „zieloną szkołę” jedzie jeden rocznik (najczęściej z klas I-III), ale reszta zostaje i normalnie się uczy.

Płacenie za nadgodziny finansową kulą u nogi

W Tychach - wliczając placówki prywatne - jest 20 podstawówek. W ubiegłym roku na „zieloną szkołę” pojechała jedna. Szkoła Podstawowa nr 11. W tym roku nie wydaje się, żeby było pod tym względem lepiej. W grę wchodzą pieniądze.

Zapłacenie za każdą godzinę jak za godziny nadliczbowe według Kodeksu pracy jest niemożliwe. Chcąc zachować wymagane przerwy w pracy, na „zieloną szkołę” musiałoby pojechać niemal całe grono pedagogiczne, a muszą przecież zostać w szkole z pozostałymi dziećmi, bo na „zieloną szkołę” jeżdżą tylko klasy trzecie - tłumaczy w rozmowie z serwisem Bizblog.pl Maciej Gramatyka, wiceprezydent Tychów.

Urzędnicy pomstują, że kwestia wynagrodzenia nauczycieli przy takich okazjach nie jest nigdzie uregulowana, ani w Karcie Nauczyciela, ani w żadnym rozporządzeniu płacowym dotyczącym nauczycieli.

„Zielona szkoła”, czyli nauczyciel bez dziecka

Ewa Lipka, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice, przyznaje, że tendencja spadkowa, jeżeli chodzi o „zielone szkoły” obserwowana jest od paru lat. Ale tak źle jak w Tychach jeszcze nie jest. W tym roku szkolnym do wyjazdu szykuje się 20 szkół podstawowych (19 na wiosnę, 1 jesienią) - na 54 podstawówki.

Nie zawsze brak pieniędzy stoi za rezygnacją z takiej formy łączenia przyjemnego z pożytecznym. Niekiedy taki wyjazd okazuje się zbyt trudny do zorganizowania dla samych nauczycieli.

Brak chętnych nauczycieli do takiej opieki nad dziećmi występuje również z powodów rodzinnych. Wielu po prostu nie może zostawić swoich dzieci, a często też chorych rodziców na trzy tygodnie, bo nie miałby, kto zapewnić im opieki. A branie dzieci ze sobą jest kosztowne i bywa źle komentowane przez rodziców, którzy uważają, że wtedy nauczyciel nie zajmuje się grupą tylko własnym dzieckiem - zwraca uwagę Ewa Grudniok, rzecznik prasowy UM Tychy.

To nic innego, jak kolejny skutek reformy edukacji

W 2017 r. PiS zdecydował się na reformę edukacji. Wewnętrzne badania jednoznacznie pokazywały, że większość respondentów najchętniej pożegnałaby raz na zawsze gimnazja i wróciła do starego podziału: 8-letnia szkoła podstawowa oraz 4-letnie liceum albo 5-letnie technikum. I tak też się stało, ale przy okazji - na co głośno zwracał uwagę Związek Nauczycielstwa Polskiego - wylano dziecko z kąpielą.

Nie chodzi tylko o pieniądze dla nauczycieli, ale także kłopoty z realizacją przeładowanego programu w szkołach, o kwestię zastępstw, a także łączenie pracy w kilku szkołach przez coraz większą grupę nauczycieli. A to zmusza ich do zwalniania się z kilku placówek na wyjazd z uczniami. To nic innego jak kolejny skutek „deformy”. Nauczyciele zdają sobie sprawę, że zorganizowanie wyjazdu z klasą jest obecnie znacznie trudniejsze - stawia sprawę jasno Ewa Rogala z zespołu prasowego UM Warszawa.

W stolicy „zielone szkoły” zaczęły znikać z oferty edukacyjnej jeszcze w ubiegłym roku szkolnym - przy okazji strajków nauczycieli. I wszystko wskazuje na to, że teraz będzie podobnie i podstawówki raczej będą rezygnować z tego typu wyjazdów.

REKLAMA

Czekamy na odpowiedzi

Pytania dotyczące coraz mniejszej liczby organizowanych „zielonych szkół” zadaliśmy też Ministerstwu Edukacji Narodowej oraz Związkowi Nauczycielstwa Polskiego. Odpowiedzi opublikujemy zaraz po ich otrzymaniu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA