air france

Ci optymiści, którzy mieli nadzieję, że wraz z końcem letniego boomu turystycznego sytuacja na lotniskach wróci do normy, będą musieli wstrzymać się z głoszeniem dobrej nowiny. Jeden z czołowych przewoźników w Europie kasuje właśnie hurtem połączenia na wrzesień i październik. Okazało się, że katar, jaki branża lotnicza złapała po covidzie, może niedługo zamienić się w poważną grypę.

Pracownicy czołowych linii lotniczych w Europie szykują się do strajku stulecia. Przez kilkanaście dni na lotniskach zapanuje całkowity chaos, a dziesiątki tysięcy pasażerów zostanie odprawionych, ale… z kwitkiem. Załogi takich potentatów jak Ryanair, British Airways czy Air France domagają się urlopów i znaczących podwyżek.

Wysokie ceny ropy straszą branżę lotniczą. Przewoźnicy chyba stracili złudzenia, co do rychłej obniżki cen baryłek i zaczynają doliczać do biletów tzw. opłaty paliwowe. W niektórych wypadkach będą to wcale niemałe pieniądze, bo jedna z europejskich linii ustaliła wysokość dopłaty na 40 euro.

W drugim kwartale 2021 r. Ryanair w końcu zarobił. Po raz pierwszy od wybuchu pandemii. To pokazuje jak mocno lowcost odjeżdża dzisiaj reszcie stawki, bo inne linie lotnicze spłacają środki otrzymane w ramach pomocy publicznej, przez co wciąż są na minusie. A Michael O'Leary już zaciera ręce, myśląc o naszych przyszłorocznych urlopach.

Condor to kolejna linia lotnicza, która została pozbawiona pomocy publicznej po skargach ze strony Ryanaira. Irlandczycy wydali wojnę przewoźnikom, którzy w czasach kryzysu ratują się pieniędzmi z budżetu. I ta walka idzie im coraz lepiej.

PLL LOT liczy na 2,8 mld zł pomocy od państwa. To duża kwota, ale na tle innych linii lotniczych nie robi wrażenia. Po niemal całym roku restrykcji branża lotnicza ledwo zipie. Jedyną szansą ratunku dla przewoźników jest właśnie transfer grubych miliardów z krajowych budżetów.

Olbrzymie transfery pieniężne, które mają na celu ratowanie upadających linii lotniczych, znajdą swoje odbicie w cenach biletów – twierdzi szef Ryanaira, Michael O’Leary. Jego zdaniem dotacje rządowe zostaną przeznaczone na promocje, a rynek lotniczy czeka brutalna wojna cenowa.

Szef Ryanaira Michael O’Leary widzi rynek lotniczy przyszłości jako miejsce, w którym kilku tanich przewoźników zbiera się po koronakryzysie i stopniowo wypycha z rynku bankrutujące, tradycyjne linie lotnicze. Publiczna pomoc dla Lufthansy, Air France-KLM czy Air Baltic jest mu więc wybitnie nie na rękę. Krnąbrny Irlandczyk właśnie daje temu wyraz, skarżąc wsparcie dla pierwszego z wymienionych przewoźników do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Francja zamierza zakazać latania samolotem na krótkich trasach w kraju. Oficjalnie powodem jest troska o środowisko. Ale to nie jedyna przyczyna.

Coraz ciekawsze rzeczy, w związku z pandemią koronawirusa, dzieją się w branży lotniczej. Dotyczy to zarówno linii lotniczych, które zarabiają na nas, konsumentach, wożąc nas samolotami, jak i producentów samolotów, którzy zarabiają, sprzedając maszyny liniom lotniczym.