Przez drożyznę Polacy oberwą po trzykroć. A i tak będą całować rząd po rękach
Pierwsze uderzenie czujemy już – po prostu coraz drożej. Drugie poczujemy przez to, że rząd chcąc nas ratować, tak naprawdę jeszcze mocniej podbije ceny. A trzeci cios? To proinflacyjne działanie tarczy antyinflacyjnej wymusi większe podwyżki stóp procentowych i więcej będziemy płacić za kredyty. Dramat? Przeciwnie, zaraz będziemy całować polityków po rękach, że nas uratowali przed dwucyfrową inflacją.
Jak nie Polski Ład, to już na pewno drożyzna wykończy rząd – opowiada ostatnio pół Polski. Bo rzeczywiście inflacja nie dość, że boli Polaków, to jeszcze ich straszy. A do tego straszenia przyczyniają się ekonomiści, którzy zdążyli już opowiedzieć Polakom historię, w której inflacja tak się rozpędza, że sięga wartości dwucyfrowych. To ważne, bo 10 proc. to psychologiczna granica, powyżej której oczekiwania inflacyjne Polaków wzrosłyby jeszcze mocniej, nakręcając wzrost cen w kolejnej rundzie.
Ale przyszedł rząd, wyjął tarczę, jedną, potem drugą i nas ochronił.
Ale nie, to wcale nie oznacza, że ta tarcza zrobi nam tylko dobrze.
Tarcza antyinflacyjna jest tak naprawdę proinflacyjna
Przeciwnie w gruncie rzeczy Polacy na niej stracą, bo jak wyliczają ekonomiści Credit Agricole, w najbliższych miesiącach, czyli w okresie od stycznia do lipca inflacja spadnie przeciętnie o 2,5 pkt proc., a w całym 2022 r. średnioroczna inflacja spadnie o 1,3 pkt proc.
Ale jednocześnie to, co zostało ścięte, zostanie przesunięte, i to z naddatkiem na 2023 r., kiedy z powodu tarczy inflacja wzrośnie o 2 pkt proc. Ostatecznie więc działania rządu okażą się proinflacyjne.
Jednym z powodów są tzw. asymetryczne efekty cenowe, co po prostu oznacza, że obniżki będą niższe niż potem podwyżki. I to nie jakaś teoria spiskowa. Ekonomiści Credit Agricole mówią wprost: podwyżki cen żywności po zniesieniu niższej stawki podatku VAT będą wyższe niż ich obniżki na początku 2022 roku.
Dodatkowo, zaoszczędzone dzięki tarczom dochody gospodarstw domowych i transfery jak dodatek osłonowy, będą napędzały popyt w najbliższych kwartałach, co również będzie działać proinflacyjnie.
Efekt? Credit Agricole dotąd prognozowało, że inflacja w 2023 r. spadnie do 3,5 proc. Po wprowadzeniu tarcz analitycy zrewidowali prognozy i obstawiają 5,5 proc. To pierwsza strata w naszych kieszeniach. Ale jest jeszcze druga.
Przez tarczę wzrośnie WIBOR
Te analizy pokazują bowiem, że, gdyby nie tarcza antyinflacyjna, w 2023 r. inflacja byłaby już w celu, który NBP definiuje jako 2,5 proc. +/- 1 proc. A skoro prognozy wskazują, że nie będzie, Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosić stopy procentowe dłużej i mocniej, niż by musiała to robić bez tarczy. A to oznacza, że przez rząd będziemy płacić wyższe odsetki od kredytów.
Wzrost cen poniżej 10 proc. to sukces rządu. Tak pomyślą Polacy
No więc Polak powinien być wściekły na rząd czyż nie? Czytam tu i ówdzie, że to w ogóle będzie problem dla rządu, bo przesuwając część inflacji, podbije ją sobie w roku wyborczym 2023.
I jakoś w to nie wierzę. Bo czy przeciętny Polak analizuje, że inflacja jest wyższa, niż mogłaby być? Niż ta prognozowana bez udziału tarcz? Oczywiście, że nie! Przeciętny Polak zobaczy, że było gorzej, a jest lepiej.
Właściwie przeciętny Polak już sobie tak myśli. Badania społeczne pokazują, że jeszcze w grudniu, kiedy rząd wspominał dopiero o pierwszej tarczy antyinflacyjnej, Polacy mówili, że odczuwają inflację na poziomie 20 proc. (to zupełnie normalne, że inflacja w społecznym odczuciu zawsze jest znacznie wyższa niż ta realna, która jest na poziomie 8,6 proc.).
Ale! Kiedy sondażownia pytała ich, jaka ich zdaniem będzie inflacja w 2022 r., odpowiadali średnio, że na poziomie 17 proc. A więc lepiej! To pokazuje, że społeczeństwo uwierzyło w działanie tarczy. Uwierzyło w sprawczość rządu.
I to w momencie, kiedy zasypywani byliśmy historiami, że oto zaraz wskaźnik inflacji przekroczy 10 proc., a wtedy już hulaj dusza i inflację jeszcze trudniej będzie opanować. Dziś analitycy bankowi uważają, że nie przekroczymy 10 proc.
I wcale nie wścieknie się na rząd w okresie przedwyborczym, raczej będzie wdzięczny. I to taka sama historia jak z Polskim Ładem. Straszenie opozycji, jak bardzo będzie źle, jeśli się nie spełni, działa wyłącznie na korzyść władzy.
Nie warto szarżować.