REKLAMA

Tak rząd potraktował tych, co mają pompy ciepła i fotowoltaikę. „Jesteś eko, płacisz na baranów!”

Rząd przypomniał sobie o posiadaczach pomp ciepła, którzy ogrzewają domy energią elektryczną i do projektu ustawy o zamrożeniu cen prądu w przyszłym roku dodał dodatek energetyczny. Wśród dużej liczby Polaków już miała zapanować radość, kiedy okazało się, że w tym samych przepisach jest pułapka dla tych, którzy za namową ekspertów pompę połączyli z fotowoltaiką. Okazuje się, że dla rządu są na tyle samowystarczalni, że dla nich żadna pomoc nie jest brana pod uwagę.

Tak rząd potraktował tych, co mają pompy ciepła i fotowoltaikę. „Jesteś eko, płacisz na baranów!”
REKLAMA

To było do przewidzenia. Ktoś musi to rozdawnictwo sponsorować. A ludzie już podnieta, że kaska za friko będzie oddamy ta pseudo pomoc z nawiązką...- pisze jeden z członków grupy „Pompy ciepła i fotowoltaika – użytkownicy porady” na Facebooku.

REKLAMA

Skąd takie reakcje? Rząd przyjął projekt ustawy zamrażającej ceny prądu w 2023 r. Przepisy mówią o słynnym już rocznym limicie 2000 kWh, powyżej którego będziemy musieli zapłacić za zużycie według nowych wyższych taryf. Ale nie tylko. Jest też o dodatku energetycznym, czyli pomocy państwa dla osób, które domy ogrzewają energią elektryczną.

Pierwotnie regulacje nic o nich wspominały, ale podniósł się raban i rząd naprawił błąd. W projekcie znalazło się miejsce dla pomocy w wysokości 1000 zł. A w przypadku rocznego zużycia na poziomie co najmniej 5 MWh – dopłata wyniesie 1500 zł. 

I nikt nie miałby pewnie pretensji, gdyby nie jeden zapis. W rozdziale IV przyjętego przez rząd projektu ustawy czytamy, że dodatek energetyczny, niezależnie od rocznego zużycia prądu, nie będzie przysługiwał, kiedy gospodarstwo domowe zamieszkuje pod adresem zamieszkania, w którym jest wykorzystywana energia elektryczna pochodząca z mikroinstalacji.

Ta mikroinstalacja to nic innego jak fotowoltaika. W 99,9 proc. przypadkach.

Dodatek energetyczny nie dla każdego

Rząd kombinuje tak: jeżeli ktoś ma i pompę ciepła i instalację fotowoltaiczną, to produkuje nadwyżkę energii, więc po co mu jeszcze jakieś dopłaty od państwa, które też przecież nie jest studnią bez dna. Bez sensu.

Nieco inaczej widzi to Paweł Lachman, szef Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła. W rozmowie z Bizblog.pl przyznaje, że właściciele małych instalacji fotowoltaicznych mogą czuć się pominięci i być może dla nich rzeczywiście nie jest to do końca korzystne rozwiązanie.

Ale i tak nie to jest najważniejsze.

I dodaje, że bardzo możliwe, iż właściciele pomp ciepła poczują się jeszcze mniej docenieni przez rząd, kiedy na jaw wyjdzie pomysł na dopłaty dla ogrzewających mieszkania gazem ziemnym. Różnica między poziomem pomocy może być drastyczna. Ale mimo to eksperci są przekonani, że pompa ciepła nadal jest najlepszym z możliwych rozwiązań, nawet w dobie kryzysu energetycznego.

Boom na fotowoltaikę. Polacy pokochali energię ze słońca

REKLAMA

Tymczasem fotowoltaika w Polsce ciągle bije rekordy popularności. Jeszcze kilka lat temu liczba prosumentów zamykała się w kilku tysiącach. Dzisiaj jest ich ponad milion. Już w kwietniu tego roku ich łączna moc sięgnęła 7,3 GW. Tylko w 2021 r. przyłączono do sieci blisko 400 tys. nowych instalacji fotowoltaicznych.

A przecież Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. zakładała łączna moc zainstalowaną w mikroinstalacjach i w dużych instalacjach OZE na poziomie 5-7 GW w 2030 r. Łączna moc wszystkich elektrowni fotowoltaicznych w marcu przekroczyła zaś 9 GW. Nic więc dziwnego, że z takim wynikiem fotowoltaika jest liderem krajowego OZE.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA