Od kilku lat trwa w Polsce karnawał, taki prawdziwy jak z Huizngi. Polacy jako nowe wcielenie homo ludens, wydają kasę na lewo i prawo, korzystają z życia i mają w nosie to, co nieuchronne. Trwa melanż otumanionego rzekomym dobrobytem społeczeństwa, który aż się prosi, by go uwiecznić w nowym „Weselu” albo innym „Tangu”.
Hirsch: W energetyce będzie tak, jak chcą banki. A PiS może im skoczyć
Ta historia jest taka piękna, jestem nią tak absolutnie oczarowany, jest tak zachwycająca, że odważyłem się o niej napisać pomimo tego, że tak właściwie kilka dni temu pisał już o niej tutaj Piotr Maciążek. Ale proszę się nie obawiać, nie popełniłem plagiatu, bo choć punkt wyjścia jest ten sam, to mnie zachwycają w tej superciekawej opowieści biznesowej nieco inne wątki.
W sprincie półnagiej Wolanski nie chodziło o fanów na Instagramie. Zarobi miliony, a my się nie połapaliśmy
Spotkanie Liverpoolu z Tottenhamem było chyba najnudniejsze w całej fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Ale nie to było w nim najgorsze. W trakcie meczu przekonaliśmy się, że bardziej od biegania przez 90 minut, opłaca się wpaść na murawę na 30 sekund. Najlepiej – nie do końca ubranym.
ZUS zawstydzi nawet himalaistów. Policzyłem, ile drzew trzeba wyciąć na listy, które za kilka dni trafią skrzynek milionów Polaków
Listy od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które rokrocznie znajdujemy w swojej skrzynce, to jeden z najbardziej anachronicznych i przygnębiających reliktów, o jakich słyszałem. Podczas gdy dookoła prywatne firmy proszą nas o zgodę na zamianę papierowych rachunków na e-maile, ZUS beztrosko rozsyła korespondencję liczoną w milionach sztuk.