Węgiel z Rosji zasypie nas na amen. Oto jak w praktyce wygląda polska niezależność energetyczna
Prawie 20 milionów ton węgla wjechało do Polski w zeszłym roku, głównie z Rosji. Rząd pompuje pieniądze w państwowe spółki górnicze i na wszelkie sposoby stawia na węgiel, ale produkcja wciąż spada. Nasze uzależnienie od Rosji rośnie, ale minister energii tylko rozkłada ręce i liczy, że ograniczyć import pomoże nam Unia Europejska.
Gaz to chodzenie na pasku Moskwy, a nasz polski węgiel daje nam niezależność energetyczną. Ten stereotyp wciąż mocno siedzi w głowach Polaków, ale w rzeczywistości sytuacja jest zgoła odwrotna.
Rosnące krajowe wydobycie, koncesje na Morzu Norweskim, budowa gazociągu Baltic Pipe, gazoport w Świnoujściu, import LNG z USA — dzięki, przyznajmy, konsekwentnym działaniom tej i poprzedniej ekipy rządzącej Polska w coraz mniejszym stopniu skazana jest na kupowanie gazu od Gazpromu. Za kilka lat będziemy mogli wręcz zupełnie zrezygnować z rosyjskiego błękitnego paliwa.
Trzy razy więcej węgla z Rosji w trzy lata
Zupełnie inaczej sprawy mają się, jeśli chodzi o węgiel. Jeszcze w 2015 roku wydobycie czarnego złota w polskich kopalniach przekroczyło 72 mln ton, a import z Rosji wynosił niecałe 5 mln ton. To oznaczało, że rosyjski węgiel stanowił umiarkowane 6 proc. krajowego wydobycia.
Wystarczyły trzy lata, by Rosja szturmem zdobyła lwią część polskiego rynku węgla. Krajowa produkcja spadła o niemal 9 milionów ton, za to import zza naszej wschodniej granicy wzrósł blisko trzykrotnie, do 13,47 mln ton. Efekt? Węgiel z Rosji to już aż 21 proc. całego polskiego wydobycia.
Oczywiście rosyjski podbój polskiego rynku węgla postępuje. Jak w maju podał były już wiceminister energii, a obecnie europoseł Grzegorz Tobiszowski, import węgla z Rosji w styczniu wyniósł 1,1 mln ton i był nieco wyższy niż rok wcześniej.
W tym momencie warto przypomnieć, że właśnie w styczniu 2018 roku rząd przyjął "Program dla sektora górnictwa węgla kamiennego w Polsce", w którym założono zwiększenie wydajności kopalń i zaspokojenie krajowych potrzeb na węgiel kamienny.
Gwarancja bezpieczeństwa energetycznego, niezależność od importu paliw, stabilny popyt na surowce
- brzmią postulaty autorów rządowego programu.
Warto zwrócić uwagę, że choć w blisko 100-stronnicowym raporcie dużo miejsca poświęcono kwestii niezależności od importu paliw, ani razu nie mówi się o imporcie węgla z Rosji, za to kraj ten wymieniony jest wśród... odbiorców polskiego węgla.
W rządowym dokumencie założono, że prowadzona będzie "optymalizacja procesów produkcyjnych, przy wykorzystaniu osiągnięć myśli technicznej, prowadząca do zwiększania konkurencyjności rodzimej produkcji węgla na rynku krajowym oraz na rynkach zagranicznych".
3,4 mld zł zysku rosyjskich importerów
Takie deklaracje napawają optymizmem, ale nijak się mają do rzeczywistości. Jak wskazywał "Dziennik Gazeta Prawna" w państwową Polską Grupę Górniczą od 2016 roku wpompowano już ponad 3 mld zł, ale jej produkcja wciąż spada i spółka nie wywiązuje się z planów wydobycia.
Kto jest winny? Oczywiście poprzednicy. Według Grzegorza Tobiszowskiego "spadek związany jest z zaniedbaniami, jakich dopuściły się poprzednie zarządy spółek węglowych za czasów koalicji PO-PSL". Jak przekonywał w kwietniu, "cykl inwestycyjny w górnictwie węgla kamiennego wynosi około 3 lat, dlatego pełne efekty działań inwestycyjnych, realizowanych przez obecne zarządy spółek węglowych, widoczne będą dopiero w 2019/20 roku".
Tymczasem zapotrzebowanie na węgiel cały czas rośnie, a rząd nawet prowadzi wielomiliardowe inwestycje w nowe elektrownie węglowe. To powoduje, że na rynku powstaje coraz większa luka, którą skwapliwie wykorzystuje Rosja, zalewając nas tanim, często niskiej jakości węglem.
Z informacji Ministerstwa Energii wynika, że średni jednostkowy koszt wydobycia węgla w Polsce w zeszłym roku wyniósł nieco ponad 322 zł. Jak podaje portal WysokieNapięcie.pl, średnia cena importowanego węgla z Rosji wyniosła w 2018 roku 257 zł, a rosyjskie firmy na imporcie do Polski zarobiły 3,4 mld zł.
"DGP" napisał, że według danych Eurostatu w pierwszym kwartale bieżącego roku import węgla z Rosji wyniósł 3,15 mln ton. Co więcej, Moskwa ma możliwość dalszego zbicia ceny eksportowanego węgla, jeśli rosyjska kolej spełni obietnicę obniżenia stawek za przewóz. Warto dodać, że Władimir Putin w zeszłym roku zapowiedział, że eksport rosyjskiego węgla wzrośnie o połowę.
Nie wiadomo, kto jest największym beneficjentem tego węglowego eldorado, bo rząd konsekwentnie trzyma te informacje w tajemnicy. "Odpowiadając na pytanie odnośnie podmiotów zajmujących się importem do Polski, uprzejmie informuję, iż są to informacje chronione" - napisał Tobiszowski w kwietniu w odpowiedzi na interpelację posłanki PO Aldony Młyńczak.
Unia pomoże, jeśli zechce
To wszystko skłoniło trzech posłów Kukiz'15 do wystosowania interpelacji do ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego, któremu zadali kilka pytań w sprawie importu węgla kamiennego do Polski.
Maciej Masłowski, Paweł Skutecki i Paweł Szramka wprawdzie chcieli wyważyć dawno otarte drzwi, pytając o skalę importu węgla w 2018 roku, ale zadali też jedno bardzo ważne pytanie:
Na interpelację poselską właśnie odpowiedział minister Tchórzewski. Stwierdził, że "w celu ograniczenia importu niezbędne są działania dyplomatyczne na poziomie UE".
Narzędziami umożliwiającymi ograniczenie importu węgla bądź jakiegokolwiek innego legalnie importowanego towaru do Polski, niezależnie od kierunku jego pochodzenia, dysponuje Komisja Europejska, a decyzja ta będzie dotyczyła całej Unii Europejskiej.
- pisze Krzysztof Tchórzewski.
Minister wyjaśnia, że "w oparciu o obowiązujące przepisy unijne możliwe jest przeprowadzenie, na wniosek unijnych przedsiębiorców, postępowań ochronnych: antydumpingowych, antysubsydyjnych oraz chroniących przed nadmiernym przywozem. Według Tchórzewskiego takie postępowanie "może doprowadzić do nałożenia środków tymczasowych lub ostatecznych (ceł, zobowiązań cenowych) na dany produkt".
Podsumujmy. Od czterech lat polski rynek zalewany jest niekontrolowanym importem rosyjskiego węgla, pogrążone w kryzysie polskie górnictwo produkuje za drogo i za mało, a minister energii mówi jedynie, jakie działania Unia Europejska mogłaby podjąć.