TikTok w ogniu krytyki. Oto co zaoferował pracownikom poszkodowanym przez pożary

Obecne pożary w Los Angeles zniszczyły już ponad 1300 budynków i zmusiły 180 tysięcy ludzi do ewakuacji. Dziesięć osób straciło życie w wyniku pożarów. W starciu z żywiołem udział bierze ponad 8 tys. strażaków i przeszło 600 żołnierzy Gwardii Narodowej.

Wśród poszkodowanych znaleźli się również pracownicy TikToka. Biuro firmy w Culver City pozostaje zamknięte z powodu braku prądu. Mimo to firma daje swoim pracownikom wybór: albo będą pracowali zdalnie, albo wezmą chorobowe.

Ultimatum spotkało się z ostrą krytyką. Wielu mieszkańców Los Angeles zmaga się z brakiem prądu, internetu lub musiało się ewakuować z zagrożonych terenów. Oczywiście, mogliby wziąć na ten czas chorobowe, ale limit dni do wykorzystania w tym celu to jedynie 10 dni na cały rok. Sam urlop to zaś maksymalnie 15 dni - przynajmniej o 10 mniej niż w Europie.

W normalnych warunkach TikTok wymaga również, aby pracownicy pojawiali się w biurze przynajmniej trzy razy w tygodniu.

Czytaj więcej o TikToku:

TikTok określa sytuację „nieporozumieniem w komunikacji”. Firma podkreśliła, że bezpieczeństwo pracowników jest jej priorytetem i zapewniła o elastyczności w przypadku braku możliwości pracy zdalnej. Niemniej jednak zrzuty ekranu z komunikatorów używanych przez pracowników TikToka przeczą oficjalnym oświadczeniom. Widzieli je pracownicy serwisu TechCrunch, a co ciekawe, nieco później TikTok wprowadził alerty w momencie wykonywania zrzutów ekranu. Innymi słowy: wszyscy uczestnicy danego kanału dostają powiadomienie, gdy ktoś wykona zrzut ekranu, który następnie mógł przesłać do prasy.

TikTok podkreśla, że pracownicy mają dostęp do portalu zdrowia psychicznego, ale większą dozą empatii byłoby podkreślenie elastyczności wobec zatrudnionych osób, które mogły stracić dorobek całego życia.