Popularna fotografka pokazała, jak sprzedawać na Instagramie. Jej produkt zrobił furorę
Przykładów z serii: „jak nie być influencerem”, albo: „jak nie sprzedawać na Instagramie” są całe setki. Poza zwykłą beką trudno jednak wynieść z nich konstruktywna wiedzę. A można przecież inaczej. Tak jak Mila Piwowarska, która sprzedała kilka tysięcy presetów do Lightroooma po kilkadziesiąt złotych za paczkę. – Moi obserwujący wiedzieli, że to nie marketingowa ściema – opowiada w rozmowie z bizblog.pl.
Symboliczna kara dla Wolanski. Jej Instagram puchnie, a modelka śmieje się w głos
Przez ostatnie dni spora cześć ekspertów zajmujących się zjawiskiem influcencerów rwie sobie włosy z głowy. Szambo pt. patomarketing wybiło tak wysoko, że przyjrzeć mógł mu się cały glob. A teraz okazuje się jeszcze, że to bardzo opłacalny biznes.
Ta kara może być przestrogą dla naśladowców Wolanski. Sąd bezlitośnie rozprawił się z youtuberem idiotą
Komentując sprint Kinsey Wolanski po murawie stadionu Atletico Madryt, napisałem, że istnieje ryzyko, iż Rosjanka szybko znajdzie wielu naśladowców. Część komentujących uznała, że to bzdura, bo ryzykowne zachowanie jest potem piętnowane. I oby tak było, dla mnie ważne jest , by takie działania nie opłacały się też z finansowego punktu widzenia. Dlatego z satysfakcją czytam, że sąd w Hiszpanii dotkliwie ukarał youtubera, który postanowił podrasować sobie zasięgi, kpiąc z bezdomnych.
Ma 2,6 mln obserwujących na Instagramie. Myślała, że zarobi miliony, poległa na całej linii
Niektórzy internauci komentują, że bańka influencerów pęka na naszych oczach. Nie jestem przekonany, że rzeczywiście tak się dzieje. Faktem jest jednak, że młoda instagramerka z milionami followersów postanowiła zmonetyzować swój sukces i wyprodukować własną linię akcesoriów. Poniosła spektakularną porażkę.
W sprincie półnagiej Wolanski nie chodziło o fanów na Instagramie. Zarobi miliony, a my się nie połapaliśmy
Spotkanie Liverpoolu z Tottenhamem było chyba najnudniejsze w całej fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Ale nie to było w nim najgorsze. W trakcie meczu przekonaliśmy się, że bardziej od biegania przez 90 minut, opłaca się wpaść na murawę na 30 sekund. Najlepiej – nie do końca ubranym.