epidemia

Kiedy w zeszłym roku za jedno jajko płacono 1,30 zł, wydawało się, że dobiliśmy do sufitu i miejsca na kolejne podwyżki cen nie ma. Ale teraz nawet w markecie za dziesięć najtańszych jaj trzeba zapłacić więcej niż 8 zł. I to jeszcze ma nie być koniec tych jajecznych podwyżek. Fot. Andreas Göllner / Pixabay.

Po zniesieniu niemal wszystkich obostrzeń Polacy szybko zapomnieli o koronawirusie, który rządził ich życiem przez ostatnie dwa lata, ale mało kto wie, że wciąż formalnie obowiązuje stan epidemii. Minister zdrowia zamierza jednak skończyć z tą fikcją i 16 maja wprowadzić stan zagrożenia epidemicznego. Adam Niedzielski liczy na to, że powrotu do obostrzeń nie będzie.

Rośnie liczba zachorowań na covid, zgonów, szpitale są przepełnione, więc Polacy zaczynają się bać. Dobrze to widać w opublikowanych w środę danych GUS o koniunkturze konsumenckiej.

Zaczynali od pojedynczych kursów, a dziś mają pięć oddziałów w Polsce – w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Katowicach, a dzięki franczyzie Coders Lab jest obecny w Rumunii, Indonezji, Hiszpanii i Czechach.

Forum Obywatelskiego Rozwoju, jak co roku, przedstawiło podsumowanie wydatków publicznych w przeliczeniu na obywatela. Tym razem wzrost jest rekordowy. Przeciętny mieszkaniec Polski musiał zapłacić w ubiegłym roku o 5 tys. zł więcej niż w 2019 r. W sumie 29.754 zł. Tak drastycznego skoku nie byłoby jednak, gdyby nie epidemia.

Gdański Uniwersytet Medyczny poinformował, że odkryto pierwszy w kraju przypadek wirusa COVID-19 u norek hodowlanych. W odpowiedzi resort rolnictwa szykuje stosowne przepisy.

Norki były odpowiedzialne za pierwszy, poważny kryzys w Zjednoczonej Prawicy. Na razie osławiona piątka dla zwierząt Kaczyńskiego poszła jednak na polityczny, boczny tor, ale same futrzaki znowu są w centrum zainteresowania. Wszystko przez doniesienia z Danii o norkach, które mają zarażać nową mutacją koronawirusa.

Sytuacja zmienia się w takim tempie, że nie jesteśmy już w stanie za nią nadążyć. Rząd stara się pilnować kosztów, ograniczając wprowadzane obostrzenia do niezbędnego minimum, ale boję się, że już jest trochę za późno na takie mizianie z koronawirusem. Efekt może być taki, że nie chcąc wystawiać gospodarki na szwank, doprowadzi do większej zapaści.

Wreszcie. Doczekaliśmy się reakcji Ministerstwa Zdrowia na skokowy wzrost zachorowań na koronawirusa. Najwięcej szumu zrobiły we wtorek nowe obostrzenia, w tym powrót obowiązku osłaniania twarzy na ulicy, ale zmian będzie więcej i nie są to tylko nowe restrykcje.

Niepokojące doniesienia naukowców z Izraela: u jednego z owocożernych nietoperzy wykryto nowy patogen z rodziny pokswirusów. Może okazać się niebezpieczniejszy niż SARS, MERS i COVID-19 razem wzięte.

Parę tygodni temu, aby nie wystąpił na rynku niedobór maseczek prezydent Andrzej Duda zawiązał Koalicję Polskie Szwalnie. Teraz Ministerstwo Rozwoju chce zadbać, żeby w sklepach były one sprawiedliwie wyceniane i 29 kwietnia opublikował projekt rozporządzenia, w którym wylicza maksymalne narzuty, jaki może sobie doliczyć hurtownik.

Wszystkie ceny obniżone o wartość podatku VAT. Taką promocję ogłosiła sieć Biedronka, która stara się rozładować kolejki przed swoimi sklepami. Z pierwszej tego typu akcji promocyjnej w historii dyskontu można skorzystać tylko raz, z piątku na sobotę od północy.

Z 5 tys. do 30 tysięcy złotych została podwyższona kara za złamanie przymusowej kwarantanny. Rząd wytoczył działa ciężkiego kalibru do walki z niesubordynacją osób, które nie stosują się do poleceń władz. Minister zdrowia ogłosił w piątek stan epidemii, który zastąpi obowiązujący dotąd stan zagrożenia epidemicznego. Dzieci do szkół nie wrócą co najmniej do Wielkanocy.

PKN Orlen ogłosił akcję wsparcia dla osób uwięzionych na granicy z Niemcami. Spółka od początku bardzo aktywnie angażuje się w pomoc w walce z epidemią na terenie Polski.

Ile można wykupować towaru aż do pustych półek? Rossmann nie chce się o tym kolejny raz przekonywać i już teraz wprowadza limit na zakup mydła i papieru toaletowego. Sklepy online też wprowadzają ograniczenia.

Klimatyczny alarm w Stanach Zjednoczonych. Trujące algi zabijają zwierzęta domowe od Kalifornii po Teksas. W Polsce za to przez coraz cieplejszą temperaturę z roku do roku przybywa sinic.