Polaków strasznie wkurza, że nauczyciele mają 70 dni wolnego. No to minister Czarnek to zmieni
Lenie i obiboki, nie dość, że pracują po 18 godz tygodniowo, kiedy normalny człowiek haruje po 40 godzin, to jeszcze mają trzy miesiące wakacji. Przyznajcie się, kto tak myśli w głębi ducha? Prawda wygląda tak, że życie nauczyciela to wcale nie sielanka, ale ministerstwo edukacji i tak uważa, że nauczyciele mają za dużo wolnego i chce im obciąć urlopy. I co z tego, że w wakacje nie ma uczniów? Niech siedzą w szkolę, skoro im płacimy.
Może i Ministerstwo Edukacji i Nauki wcale nie uważa, że nauczyciele się lenią, ale na pewno chce, żeby było bardziej sprawiedliwie. Obecnie nauczyciele mają w roku trzy miesiące wolnego. Ale nauczyciele samorządowi zatrudnieni w przedszkolach oraz dyrektorzy samorządowych placówek oświatowych mają tylko 35 dni urlopu wypoczynkowego. „Dziennik Gazeta Prawna” pisze, że resort edukacji chce zmniejszyć te dysproporcje i planuje zmniejszyć nauczycielom wymiar urlopu do 50 dni.
Załóżmy, że będzie 50 dni roboczych wolnego dla nauczycieli uczących w szkołach. Dziś mamy 45 dni roboczych wakacji, 10 dni roboczych ferii zimowych, nie wspominając już o wolnych dniach dyrektorskich. Czy to znaczy, że nauczyciele po wykorzystaniu tych 50 dni mają przychodzić do placówki i np. porządkować swoje miejsce pracy, a może przełożeni wymuszą na nich wypisanie wniosku urlopowego kosztem krótszych ferii lub wakacji
– zastanawia się w „DGP” Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata".
To jedna strona, która oburza się skróceniem wymiaru urlopu. A dyrektorzy uważają, że to fikcja, bo i tak będą zwalniać podwładnych ze świadczenia pracy, skoro w budynku nie będzie uczniów.
Ale druga strona nieraz pyta, dlaczego właściwie nauczyciele mają mieć przywileje w porównaniu do pozostałych pracujących? I to niemałe. Wakacje i ferie to 55 dni wolnego, a do tego są jeszcze wspomniane dni dyrektorskie, które oznaczają wolne od pracy w przypadku wydłużenia weekendu jak teraz przy okazji Bożego Ciała czy przy okazji egzaminów końcowych w szkole. Są też przerwy świąteczne i wolne w czasie rekolekcji. To wszystko sumuje się do ok. 70 dni wolnych od pracy w roku.
Nauczyciele sami krzyczą, że nie pracują tylko na salach lekcyjnych
A dlaczego nie 26 dni urlopu tak jak każdy pracownik zapewne w szkole można różne rzeczy do nauki przygotowywać dla uczniów także w czasie ferii czy wakacji. Najlepiej mieć 3 mce wolnego i dostawać pełną pensję.To skandal, zarabiają bardzo dużo a pracują najmniej w ciągu tygodnia, czas się tym zająć i to zmienić
– pisze matka na jednym z forów internetowych.
Z tym, że nauczyciele zarabiają dużo trochę jednak przesadziła. I z pewnością prawdą jest, że nauczyciel wcale nie pracuje po 18 godzin tygodniowo, bo klasówki same się nie sprawdzą.
Ale czy w zasadzie racji nie ma ten, kto sugeruje, że nauczyciele wcale nie musieliby podczas wakacji symulować pracy? Może jednak to nie taki głupi pomysł, żeby poświęcić czas, w którym uczniów nie ma w szkole, na przygotowanie materiałów do lekcji. Przecież właśnie to zajmuje im często długie wieczory podczas roku szkolnego.
ZNP: ten pomysł to absurd
Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego podkreśla, że według wyliczeń ZNP nauczyciele, rozpoczynając wakacje od 1 lipca, a nie tuż po rozdaniu świadectw w czerwcu, stracą 12 dni urlopu wypoczynkowego, a w wigilię Bożego Narodzenia będą zastanawiać się, czy wziąć urlop, czy może jednak zostać w szkole, aby zyskać więcej wolnego podczas przerwy wakacyjnej. I jest święcie przekonany, że to jakiś okrutny absurd.
Otóż drodzy nauczyciele, takie same pytania zadaje sobie każdy Polak co roku: pracować w Wigilię czy wykorzystać urlop. Tylko ten zwykły Polak ma pulę 26, a nie 50 dni do wykorzystania, więc może jednak nie należy tak strasznie dramatyzować.
Tak czy inaczej, na razie w ogóle nie należy dramatyzować, bo skrócenie wymiaru urlopu dla nauczycieli to tylko pomysł, nad którym prace mają dopiero rozpocząć specjalne trzy zespoły powołane przez resort edukacji. Choć może właśnie to właśnie pora na dramatyzowanie, żeby pomysł zdusić w zarodku.