Dlaczego rynek uśmiecha się do Joe Bidena?
Głosy w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych są liczone już drugą dobę i nadal nie wiadomo, kto je wygrał. Wiele też wskazuje na to, że jeszcze przez jakiś czas się tego nie dowiemy. Nie wiemy też, jaki dokładnie będzie to czas. Zdążyliśmy natomiast zobaczyć już reakcje rynkowe na scenariusze, w których wybory wydają się wygrywać obydwaj kandydaci.
Przez dobrych kilka godzin wydawało się, że będzie to Donald Trump, chociaż na samym początku, a także obecnie wiele wskazuje na to, że wygra jednak Biden. Świetnie to widać na notowaniach obydwu kandydatów u bukmacherów w czasie ostatnich dwudziestu czterech godzin
W skrócie: na początku rynek się cieszył, bo wygrywał Biden i były duże szanse na przejęcie przed demokratów Senatu, co oznaczałoby tzw. blue wave – scenariusz od dawna wskazywany jako optymalny w wielu rynkowych analizach. Potem okazało się, że z tym Senatem demokratom raczej nie wyjdzie i nastroje się nieco popsuły. Potem okazało się, że jednak Trump wygrywa i z tego rynek też się ucieszył. Następnie się okazało, że aż tak bardzo nie wygrywa i wyłanianie zwycięzcy może potrwać dłużej – rynek zaczął spadać, natomiast dołek zaliczył zaraz po tym, jak Trump zaczął się odgrażać na Twitterze, że nie uzna wyborów i że to wszystko oszustwo.
Joe Biden będzie jednak lepszy?
Najciekawsze nastąpiło potem: rynek, czyli indeksy giełdowe i kontrakty terminowe na indeksy w USA zaczęły stopniowo rosnąć, tym wyżej, im bardziej rosły szanse i wyniki Bidena w kolejnych stanach. W efekcie w środę po południu byliśmy już z indeksami znacznie wyżej niż w nocy, kiedy mieliśmy falę wzrostów napędzaną wynikami Trumpa. Tak jakby rynek jednak wolał Bidena.
Taka reakcja może zaskakiwać, bo zgodnie z przedwyborczymi prognozami największych amerykańskich banków w tej chwili największe prawdopodobieństwo ma scenariusz, który był przedstawiany jako raczej ten gorszy, czyli Biden jako prezydent i Senat pod kontrolą Republikanów. Wskazywano, że rynek woli Bidena, bo rządy Demokratów zwiększą szansę na naprawdę duży program pomocowy dla gospodarki, która zdaniem inwestorów go pilnie potrzebuje. Tyle, że aby było to możliwe potrzebne było też przejęcie Senatu, sam Biden niczego tu nie przesądza.
Republikanami w Senacie rynek więc powinien się zmartwić. Chyba, że nadal wierzy, że to się nie zdarzy, bo głosy wciąż są liczone i w Senacie teoretycznie wciąż możliwy jest układ 50 do 50. Chociaż szanse na to są małe.
Trudno też uznać, że rynek cieszy się z kombinacji republikanie w Senacie i Trump jako prezydent. To też nadal formalnie jest możliwe, ale jeszcze mniej prawdopodobne od demokratów w Senacie. Joe Biden jest w tej chwili dosłownie o krok od zwycięstwa, które wydaje się być tylko kwestią czasu.
Z czego się tak właściwie ten rynek tak cieszy?
Odpowiedzi może być kilka. Najprostsza jest taka, że się cieszy po prostu z tego, że jest już po wyborach i mamy ten temat z głowy, nie musimy się tym więcej martwić.
Po drugie może cieszyć się z tego, że jest szansa na to, że Biden wygra wyraźnie, z przewagą na tyle dużą, że ewentualne protesty Trumpa dotyczące jednego, czy dwóch stanów i tak niczego nie zmienią. Wtedy unikamy więc męczącego scenariusza przedłużającego się oczekiwania na wyroki sądów. Warto to doprecyzować: chodzi o to, że ktokolwiek wygrywa wyraźnie, a nie, że akurat Biden. Możliwe, że rynkowi najbardziej zależy na tym, żeby wszystko odbyło się sprawnie i szybko, niezależnie od tego kto zostanie prezydentem, bo w sytuacji, gdy w Izbie Reprezentantów siedzą Demokraci a w Senacie Republikanie prezydent i tak ma problem z przeforsowywaniem swoich pomysłów.
Po trzecie to może tylko tak wyglądać, że się cieszy, ponieważ struktura amerykańskiego rynku giełdowego jest taka, że dominują tam doskonale wszystkim znane spółki technologiczne. Ich wspólną cechą jest to, że dość często są oskarżane o praktyki monopolistyczne, czasami dostają za to kary i generalnie państwo lubi się im blisko przyglądać. W tym kontekście brak jedności na szczytach władzy może im sprzyjać. Zdominowany przez demokratów Kongres i demokratyczny prezydent zapewne byłyby w stanie dobrać się im do skóry znacznie szybciej i skuteczniej niż podzielony Kongres z republikanami kontrolującymi Senat. To dlatego w trakcie pierwszej powyborczej sesji Amazon i Alphabet drożały o 6 proc., Apple o 4 proc. a Facebook aż o 8 proc. Słabszy rząd to szanse na większe zyski w tych przedsiębiorstwach. Możliwe więc, że rynek, czyli większość zbioru inwestorów wcale się nie cieszy, ale z pragmatycznych powodów drożeją akurat te spółki, które mają największy wpływ na indeksy giełdowe.
Po czwarte republikanie w Senacie na pewno będą blokować wszelkie próby podnoszenia podatków, co też musi się podobać na rynkach finansowych. Nikt przecież nie lubi ich podnoszenia. Wprawdzie początkowo rynkowa narracja mówiła głównie o tym, że w samym środku epidemii gospodarka potrzebuje większego programu pomocowego, które zapewne będzie nadal, tak jak do tej pory blokowany właśnie przez republikańskich senatorów, ale może teraz okazuje się, że plusy wynikające z tej ich kontroli nad tą izbą też są wymierne. A może po prostu rynek w USA na te kilkadziesiąt godzin zapomniał o tym, że koronawirus nadal istnieje, zabija i niszczy gospodarkę.
Tak naprawdę chodzi o republikanów w Senacie
Podsumowując to wszystko można dojść do wniosku, że rynek reagując tak optymistycznie i żywiołowo ,wcale nie uśmiechał się do Bidena, tylko raczej właśnie do republikanów w Senacie.
Bardzo możliwe, że Biden jest lepszy niż Trump, bo jest bardziej przewidywalny, mniej szalony, przez co nie będzie tak często zaskakiwać i tworzyć niepotrzebne nikomu dodatkowe ryzyka gospodarcze. Nie znaczy to jednak, że bogatsza część Amerykanów rozstała się z konserwatywnymi ideami, reprezentowanymi przez republikanów. Sytuacja, w której naród pozbywa się nazbyt ryzykownego Trumpa, ale pozostawia całkiem przewidywalnych republikanów w Senacie, może się inwestorom bardzo podobać. Znika prezydent szkodliwy, pojawia się prezydent, który nie będzie w stanie ani podnieść podatków ani przeforsować żadnych innych lewicowych pomysłów. Może po prostu im słabsza władza, tym silniejsza Wall Street?
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.