„Dej, mam hore kluski!” Producenci straszą, że w sklepach zabraknie makaronu
Czy naprawdę zabraknie makaronu, czy to tylko lobbing, żeby podczepić się pod pomoc państwa, opowiadając bajkę o tym, że ceny energii wykańczają producentów? Może i zabraknie, ale musicie wiedzieć, że ceny energii to magiczne zaklęcie, które ma pozwolić firmom wzbudzać litość i pod tym pretekstem zarabiać jeszcze więcej. Dotąd producenci makaronu wcale nie cierpieli z powodu horrendalnie rosnących kosztów, przeciwnie.
Polska Izba Makaronu – jest taka, a jakże! ostrzega w rozmowie z Portalem Spożywczym, że na sklepowych półkach może czasowo brakować makaronu, a to dlatego, że producenci borykający się z rosnącymi kosztami produkcji – droższe materiały, surowce i energia – mogą czasowo wstrzymywać produkcję.
Po co Izba o tym mówi? Bo uważa, że w związku z tym rząd powinien pomóc producentom makaronu. Już na początku września Izba zaapelowała wprost do ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, by ja ochronił przed „drastycznymi i nadmiernymi podwyżkami cen energii elektrycznej”. I gazu też.
A rząd przecież właśnie przyjął projekt zakładający pomoc dla najbardziej energochłonnych firm o wartości 17,4 mld zł w latach 2022-2024. Tylko pomoc ta obejmie głównie produkcję wyrobów hutniczych, kafli i płytek ceramicznych, nawozów i związków azotowych oraz szkła płaskiego i gospodarczego. Makaronu raczej nie.
Dodatkowo Izba oczekuje wyłączenia producentów makaronu z planów ograniczenia poboru energii elektrycznej oraz gazu sieciowego, jeśli doszłoby do sytuacji naprawdę kryzysowej i wprowadzenia stopni zasilania.
Pączki w maśle opowiadają, jak im źle
Ale wróćmy do tych rosnących cen energii, które tak horrendalnie ponoć zwiększają producentom klusek koszty. Otóż może i koszty produkcji się zwiększają, nawet na pewno, tylko że producenci makaron akurat na tej sytuacji jeszcze korzystają, bo podnoszą ceny jeszcze mocniej niż wynika to ze wzrostu kosztów i w efekcie zwiększają swoje marże. Jednym słowem, wykorzystują sytuację kryzysu energetycznego, by pod płaszczykiem opowieści o tym jak jest źle wiodło im się jeszcze lepiej.
Nie zmyślam sobie tego, dokładnie policzyli to kilka dni temu ekonomiści Credit Agricole, którzy przyjrzeli się nie tylko makaronom, ale całej branży rolno-spożywczej. I wyszło im, że udział kosztów w firmach z tego sektora w stosunku do przychodów generalnie spada. Niektórym mocniej, innym mniej, są też tacy, którym rzeczywiście rośnie. I w tej naprawdę poszkodowanej grupie są na przykład producenci pieczywa. A goście od makaronu akurat nie.
Credit Agricole zwraca wręcz uwagę na to, że producenci klusek są obecnie jak pączki w maśle, bo ich rynek jest skonsolidowany, mają małą konkurencję, więc wzrost kosztów przerzucają zupełnie swobodnie na kupujących i to z naddatkiem jak prawdziwe tłuste koty.
I to również nieprawda, że obecnie koszty energii są dla firm takie zabójcze, poza szczególnymi branżami jak piekarnie czy producenci nawozów albo wspomniane huty itp.
Ale czy to powód, że nie mówić rządowi: dej, mam hore kluski? Skoro rząd tak chętnie rozdaje teraz pieniądze, to dlaczego nie wystawić ręki?
Dej, mam horom trumnę
Żeby nie było, jak w pandemii, że uznamy nagle, że jest źle, trzeba więc ratować hurtowo wszystkich - czy tego potrzebują czy nie. Wtedy rząd dział naprawdę szybko i być może tak trzeba było. Skończyło się to tym, że tysiące firm odłożyła na bankowym lokatach niezłe sumki.
Tym razem lepiej byłoby sprawdzać, czy dana branża naprawdę cierpi z w powodu wzrostu cen energii, czy tylko udaje. Bo dosypywanie pieniędzy tym, którzy jeszcze podnoszą marże, zarabiając więcej w czasie energetycznego kryzysu, to byłby skandal.
A takich branż, które będą chciały coś ugrać będzie pewnie więcej. Niedawno zresztą wychyliła się branża pogrzebowa alarmując, że rosną koszty energii, więc ceny usług pogrzebowych będą musiały drastycznie wzrosnąć, a rodziny zmarłych nie będzie stać na pokrycie kosztów pochówku, dlatego sugeruje rządowi, by włączył ją do grona firm korzystających z regulowanych cen energii.
Założę się, że i podwyżka zasiłku pogrzebowego, który obecnie wynosi ok. 4 tys. zł też by pomogła. Niby wypłaca się go rodzinie, ale wiadomo, że ostatecznie korzystają na tym zakłady pogrzebowe właśnie.
Lista wystawionych rąk może być długa, nie zawsze słusznie.