Widzieliście, o ile podrożał alkohol? No to mamy gorszą wiadomość: będzie jeszcze drożej
39,5 proc. – o tyle wzrosły ceny alkoholi. Najbardziej podrożały mocne alkohole, a najmniej piwo – wynika z analizy analizy Hiper-Com Poland i UCE RESEARCH. Ale to nie podatek od małpek podbił ceny, bo wódka to tylko 7 proc. naszych zakupów alkoholowych. A więc co? I dlaczego nie możemy kupować alkoholu taniej przez internet?
Faktem jest, że od stycznia 2020 r. wrosła akcyza na alkohol. Ale tylko o 10 proc., więc to nie ona jest winna tak silnym wzrostom cen. Rząd w nowelizacji ustawy o akcyzie szacował, że jeśli sprzedawcy zdecydują się przerzucić akcyzę na klientów, 0,5 l wódki podrożeje o 1,4 zł, a 0,5 l piwa o 0,06 zł.
Winne nie są też małpki, a więc alkohole w butelkach o pojemności do 300 ml. Te od stycznia 2021 r. zostały obłożone podatkiem cukrowym, co spowodowało, że ich ceny w sklepach wzrosły. Po miesiącu obowiązywania nowej opłaty małpki z czystą wódką były droższe o 26 proc., a te kolorowe o 22 proc.
To duży skok cen, ale po pierwsze, wódka w naszym koszyku alkoholowym zajmuje tylko 7 proc., a po drugie, królują objętości 0,5 i 0,7 l, które stanowią niemal dwie trzecie wolumenu tej grupy alkoholi – wynika z analiz NilsenIQ. A więc mimo że szum wokół drożejących małpek był duży, to nie one dały nam po kieszeni podczas alkoholowych zakupów.
A więc co stało?
To zamknięta gastronomia podbija ceny
Na wzrost cen w 2020 r. mogły mieć wpływ nie tylko podatki, ale także zamknięcie gastronomii oraz ograniczenia w organizowaniu imprez masowych i wesel
– powiedział niedawno Wiadomościom Handlowym Remigiusz Zdrojkowski z firmy XBS PRO-LOG, wyspecjalizowanej w logistyce towarów akcyzowych.
A mówiąc inaczej: albo sklepy zrozumiały, że skoro bary i restauracje są zamknięte, jesteśmy skazani tylko na nie, więc mogą dyktować wyższe ceny. Albo producenci podnieśli ceny, skoro sprzedaż im siadła w gastronomii. Albo jedno i drugie.
Gorzej, że zdaniem ekspertów w tym roku alkohol dalej może drożeć. A otwarcie gastronomii, które tuż tuż, przynajmniej na świeżym powietrzu, niewiele zmieni. Raczej odczujemy kolejny skok cen, tak jak odczuwalny był skok cen jedzenia w restauracjach, kiedy na chwilę zostały one otwarte po pierwszym lockdownie. Knajpy będą musiały jakoś nadrobić te miesiące przestoju.
A co się robi, jak ceny w sklepach są wysokie? Szuka się tańszych w sklepach internetowych. Tylko że z alkoholem ten numer nie przejdzie. I to jeszcze długo.
Rząd nie chce nam ułatwiać zakupu alkoholu w sieci
Niedawno jeden z posłów dopominał się w interpelacji o prace nad umożliwieniem sprzedaży alkoholu na odległość. Co na to Ministerstwo Zdrowia?
Opinia Ministra Zdrowia w odniesieniu do postulatu dotyczącego sprzedaży napojów alkoholowych przez internet czy też w inny sposób umożliwiający jego zdalny zakup, pozostaje zdecydowanie negatywna
– odpowiedział resort.
Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii też jest na „nie”, bo przecież „ograniczanie dostępności fizycznej napojów alkoholowych stanowi jedno z trzech najskuteczniejszych narzędzi, mających na celu profilaktykę i rozwiązywanie problemów związanych z używaniem alkoholu.”
Zdaniem Marka Niedużaka, podsekretarza stanu MRPiT dostępność alkoholu i tak jest obecnie zbyt duża, w dodatku prezentowanie oferty alkoholowej w internecie nie jest możliwe w taki sposób, żeby nie docierała przy okazji do dzieci i młodzieży.
No i jeszcze pandemia - kwarantanna i izolacja społeczna stanowią szczególne wyzwanie dla kondycji psychicznej, jak podkreśla Niedużak. Czyli co? Chorując na COVID, ze smutku moglibyśmy się narazić na alkoholizm?
Być może.
I chyba należy mieć pewność, że za kadencji tego rządu alkoholu w internecie nie kupimy. Jednak o sprzedaży alkoholu online dyskutuje się od lat, a ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, która te kwestie reguluje (a właściwie pomija), pochodzi z 1982 r., a więc właściwie z innej epoki i kiedyś więc trzeba będzie ją w końcu zmienić.
Ja na przykład od dawna zachodzę w głowę, jakim cudem widok człowieka spożywającego alkohol na piknikowym kocu w parku demoralizuje dzieci, a widok tego samego człowieka przy knajpianym stoiku już nie. Ale to już inna bajka.