REKLAMA

Biedny jak Warszawiak? Górnicy zaorali pracowników ze stolicy

Wydaje wam się, że to Warszawiacy są odklejeni od rzeczywistości, bo zarabiają tyle, że nie mają pojęcia o życiu normalnego człowieka? Jedzą sushi na śniadanie i wyrzucają mięso po ugotowaniu rosołu? To już dawno nieaktualne, bo przez sektor wydobycia węgla zarobki na Śląsku tak wystrzeliły, że średnie płace w Katowicach są o niemal 1,5 tys. zł wyższe niż w Warszawie. A wiecie, co jest jeszcze ciekawsze? Z Warszawą wygrywa nawet Kraków, a więc stolica ledwo zmieściła się na podium.

Biedny jak Warszawiak? Górnicy zaorali pracowników ze stolicy
REKLAMA

Ostatni rok zdecydowanie należał do górników. Kto obserwuje dane GUS o wynagrodzeniach, ten wie, że w 2022 r. mieli dwa szczególnie szczęśliwe miesiące - lipiec, kiedy wypłacono im jednorazowe premie, które w przypadku Polskie Grupy Górniczej wynosiły od 4 do 6,4 tys. zł brutto dla każdego pracownika, a w JSW jednorazowe nagrody wyniosły 13-19 tys. zł brutto i listopad, kiedy wpadła druga premia inflacyjna i jeszcze dodatki z okazji Dnia Górnika. 

REKLAMA

Efekt był taki, że kiedy w lipcu średnia płaca w przedsiębiorstwach zatrudniających powyżej 9 osób wynosiła według GUS-u 6778 zł brutto, w sektorze górnictwa i wydobycia - aż 14975 zł brutto.

Jednocześnie to właśnie pensje górników, które ostro wzrosły w 2022 r. spowodowały, że statystycznie widać było w danych wzrost średnich wynagrodzeń Polaków. W lipcu ten wzrost sięgnął 15,8 proc. kiedy inflacja jedyne 15,6 proc.

No to jeszcze listopad 2022 r. Średnia płaca w górnictwie w listopadzie wyniosła 14 178,21 zł - trochę mniej niż w lipcu, bo i premie były słabsze, ale to jednak oznacza, że górnicy zarabiali aż o 35,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Przypomnę, że inflacja w tym czasie wynosiła „zaledwie” 17,5 proc., więc zjadła jedynie połowę podwyżek.

Ale górnicy jednak czują się przez inflację poszkodowani. „To nie fanaberia, ale konieczność w dzisiejszych trudnych czasach” - argumentują związkowcy z JSW, którzy domagają się podwyżek o 25 proc. od 1 stycznia 2023 r.

A tak naprawdę, domagają się ich nie dlatego, że ciśnie ich tak inflacja, ale dlatego, że mogą, bo niespodziewanie wojna w Ukrainie, kryzys energetyczny i nagły popyt na węgiel spowodowały, że spółki wydobywcze zarabiają krocie, więc pracownicy chcą, by się z nimi tym podzielono.

Katowice królem Polski

A efekt jest taki, że Śląsk zaorał w Warszawę pod względem wynagrodzeń i jeśli ktokolwiek jest teraz odklejony od rzeczywistości, bo żyje jak pączek w maśle, nie mając pojęcia, jak żyć muszą zwyczajni ludzie, to nie Warszawiacy, ale przede wszystkim Katowiczanie.

Tak, czas chyba zmienić połowę żartów na temat Warszawiaków.

Zobaczcie, jak to dokładnie wygląda. Otóż z danych GUS za listopad 2022 r. wynika, że średnia pensja w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 osób (najświeższe dostępne dane) wynosi w Katowicach 9 577 zł brutto, tymczasem w Warszawie niemal 1,5 tys. zł mniej - 8 128 zł brutto.

A to jeszcze nie koniec degradacji Warszawiaków, bo ich pensje wcale nie plasują się zaraz za górniczymi. Przebija ich bowiem również Kraków, gdzie średnia zarobków to 8 440 zł brutto. Warszawa zatem ledwo mieści się „na pudle”.

Przypomnę, że średnia dla całego kraju w listopadzie to 6 858 zł brutto.

Skąd tak wysoka pozycja Krakowa? To już od jakiegoś czasu stolica firm technologicznych i zewnętrznie realizowanych usług dla międzynarodowego biznesu - to już niemal jedna piąta wszystkich zatrudnionych w sektorze przedsiębiorstw w Krakowie!

Białystok, Olsztyn, Kielce, Lublin mają największe tyły

No dobrze, metropolie metropoliami, ale poszerzmy trochę obszar analizy. Jak zaczniemy porównywać pensje w województwach, a nie tylko w aglomeracjach, okaże się, że mazowieckie nadal wiedzie prym. Średnia pensja na Mazowszu to 7 760 zł. Na drugim miejscu wcale nie jest Śląsk, ale Dolny Śląsk - 7 553 zł, potem dopiero województwo śląskie - 7 203 zł i Małopolska - 7 188 zł.

REKLAMA

A na deser jeszcze jedna porcja informacji pokazująca rozwarstwienie, na które zwraca uwagę forsal.pl. Bo wcale nie jest tak, że w każdym mieście wojewódzkim, a więc dużym, żyje się ponadprzeciętnie dobrze. Jak porównać średniej zarobki w tych miastach do średniej dla całego kraju, to okaże się, że tylko w 7 z 18 średnie wynagrodzenie jest wyższe od średniej krajowej! W czterech miastach - Białymstoku, Olsztynie, Kielcach i Lublinie – nie przekroczyło 6 nawet tys. zł brutto.

O rozwarstwieniu pomiędzy aglomeracją a powiatami nawet nie ma co gadać, więc tylko jedno słowo: najgorzej jest na Śląsku, tam różnica pomiędzy pensjami w Katowicach a powiatami to nawet 2 374 zł. A właściwie to jest jeszcze gorzej, bo to różnica pomiędzy aglomeracją a średnią dla całego województwa wliczającą ową aglomerację. Bez tego tak naprawdę pensje w powiatach są nawet o połowę niższe niż w stolicach województw.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA