Przebiegły plan PiS-u. Milion pracowników dostanie niższe wypłaty, a ZUS zyska miliardy
Tu chodzi o 4-5 miliardów, a rok przed wyborami taka kwota jest nie do pogardzenia. Rządzący wyraźnie boją się jednak konsekwencji skoku na kasę pracujących na umowy zlecenie. Wymyślili jednak sprytny plan, jak położyć łapę na tej kasie, a potem wszystko zwalić na Brukselę.
PiS chodzi dokoła pełnego oskładkowania umów zleceń od dawna. Niby chciałby, ale się boi. Aż tu właśnie ktoś wpadł na genialny plan i wpisał oskładkowanie zleceń do Krajowego Planu Odbudowy i to jako tzw. kamień milowy, a więc trzeba będzie go zrealizować. I cyk! W ten sposób będzie można mówić, to nie my, to Unia nam każe, a jednocześnie zgarnąć do kieszeni jakieś 4 mld zł.
Ostatnie doniesienia z frontu oskładkowania zleceń były takie, że pełne oskładkowanie umów zleceń wpisane było do Krajowego Planu Działań na rzecz Zatrudnienia na 2022 r., który minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg rozesłała do konsultacji społecznych na początku tego roku. Ale już w styczniu eksperci postulowali, żeby odłożyć to do 2024 r.
Przez jakiś czas zrobiło się cicho, aż tu nagle okazuje się, że w tej ciszy rząd wpisał pełne oskładkowanie zleceń do Krajowego Planu Odbudowy. Tak, właśnie tego, co to nam go Unia właśnie akceptuje. I z którego mamy dostać baaaaardzo dużo pieniędzy od tej Unii, ale pod pewnymi warunkami. Te warunki to tzw. kamienie milowe, które mają świadczyć o postępie reform i inwestycji zaplanowanych w ramach KPO.
To nie my oskładkujemy umowy zlecenia, to zła Unia
A więc z tych kamieni milowych UE będzie nas rozliczać. Z tego oskładkowania zleceń też będzie nas rozliczać, bo jak miał napisać rząd w ostatniej wersji KPO, trzeba ograniczyć segmentację rynku pracy i zwiększyć ochronę socjalną wszystkich osób pracujących na podstawie umów cywilnoprawnych. A więc trzeba objąć te umowy składkami na ubezpieczenia społeczne.
A najlepsze jest to, że w ten sposób to UE teraz będzie od nas wymagać pełnego oskładkowania zleceń, skoro to nasz kamień milowy. A polski rząd będzie mógł mówić: to nie my, my czujemy wasz ból, ale to ta zła Unia nam każe. Genialne. Winny społecznego niezadowolenia będzie kto inny, ale rząd zainkasuje przy tym ok. 4 mld zł do budżetu.
Słabo tylko, że oskładkowanie umów zleceń i to jako kamień milowy, z którego będziemy rozliczani, odbyło się taki cichaczem. Kiedy KPO był rok temu konsultowany, takiego zapisu w dokumencie nie było. Pojawił się ostatnio i to bez konsultacji. A takowe dotyczące rynku pracy powinny zostać postawione na Radzie Dialogu Społecznego. Rząd po prostu zrobił co chciał i nikogo nie pytał.
Milion pracowników dostanie niższe wypłaty
Wygląda na to, że pełne oskładkowanie umów zleceń (dzieła prawdopodobnie nie zostaną ruszone), nastąpi od 2023 r. i szacuje się, że będzie dotyczyło miliona pracowników.
Dziś umowy zlecenia oskładkowane są jedynie do wysokości wynagrodzenia minimalnego. To powoduje patologie, że pracodawcy na przykład zawierają kilka umów tego typu zamiast jednej i tylko ta pierwsza opiewająca na minimalne wynagrodzenie jest ozusowana, reszta nie.
Gdyby to uszczelnić i ozusować każdą złotówkę, do państwowej kasy wpadłoby 4 mld zł. Tak oszacował sam ZUS.
A co to oznacza dla naszych portfeli? Przy zarobkach rzędu 3 tys. zł brutto dotąd pracownikowi zostawało w kieszeni 2554 zł, po pełnym oskładkowaniu zostanie mu 300 zł mniej – 2266 zł.
Przy wynagrodzeniu rzędu 6 tys. zł brutto różnica wzrośnie do 570 zł. Rząd doskonale wie, co robi, zrzucając na kogoś innego winę za nasze chudsze portfele.
