British Airways

Pracownicy czołowych linii lotniczych w Europie szykują się do strajku stulecia. Przez kilkanaście dni na lotniskach zapanuje całkowity chaos, a dziesiątki tysięcy pasażerów zostanie odprawionych, ale… z kwitkiem. Załogi takich potentatów jak Ryanair, British Airways czy Air France domagają się urlopów i znaczących podwyżek.

Branża lotnicza jest coraz bardziej sfrustrowana obostrzeniami, które odcinają ją od zarobku. Przewoźnicy, wśród których są m.in. Ryanair, EasyJet i British Airways, wystosowali do polityków rozpaczliwy list, w którym proszą o odblokowanie podróży przynajmniej dla zaszczepionych.

W drugim kwartale 2021 r. Ryanair w końcu zarobił. Po raz pierwszy od wybuchu pandemii. To pokazuje jak mocno lowcost odjeżdża dzisiaj reszcie stawki, bo inne linie lotnicze spłacają środki otrzymane w ramach pomocy publicznej, przez co wciąż są na minusie. A Michael O'Leary już zaciera ręce, myśląc o naszych przyszłorocznych urlopach.

Przestrzeń powietrzna nad Afganistanem zamarła. Na FlightRadar24 podobne obrazki widuje się tylko nad Himalajami, na Syberii czy Antarktydzie. Komercyjne linie lotnicze dostały zakaz pojawiania się nad krajem.

Przewoźnicy powoli godzą się z tym, że latanie będzie w najbliższym czasie okresowym luksusem. Ale żeby zarabiać, nie trzeba przecież od razu wzbijać się w powietrze.

Stało się. Szef Ryanaira miał rację, efektem pandemii nie będzie podniesienie cen. Wręcz przeciwnie, wszyscy, wzorem Irlandczyków, desperacko rzucą się do cięć. I teraz, do niedawna całkiem ekskluzywnymi liniami, możemy latać za 100-200 zł.

Teraz to już pójdzie bardzo szybko i te bardzo charakterystyczne samoloty wkrótce będziemy oglądać głównie w muzeach lotnictwa, a jeśli w powietrzu, to tylko wersje cargo. Największy użytkownik pasażerskiej floty 747, British Airways właśnie postanowił wycofać ze skutkiem natychmiastowym całą swoją flotę jumbo jetów.

Narodowy przewoźnik Wielkiej Brytanii rzucił się do gardła związkom zawodowym i politykom. Trudno się jednak temu dziwić. Ze wszystkich linii lotniczych to właśnie British Airways wydaje się najbardziej poszkodowany.

Coraz ciekawsze rzeczy, w związku z pandemią koronawirusa, dzieją się w branży lotniczej. Dotyczy to zarówno linii lotniczych, które zarabiają na nas, konsumentach, wożąc nas samolotami, jak i producentów samolotów, którzy zarabiają, sprzedając maszyny liniom lotniczym.

Setki tysięcy odwołanych lotów, puste lotniska i samoloty krążące po niebie bez pasażerów – takiego kryzysu w branży lotniczej nie pamiętają najstarsi piloci. Przewoźnicy wydają się momentami zupełnie bezradni, obcesowo traktując nawet własnych pasażerów.

Przewoźnicy nie bagatelizują wybuchu epidemii w chińskiej metropolii Wuhan i odwołują loty do Państwa Środka. Na zawieszenie połączeń zdecydowały się już British Airways i United Airways, a LOT oddaje pieniądze klientom, którzy zdecydowali się na zmianę planów podróży.

Jak teraz szefowie brytyjskich linii lotniczych nie będą chcieli usiąść do rozmów, to piloci we wrześniu zaprotestują jeszcze raz. Jak zwykle w takich sytuacjach, tak i w tym przypadku: strajk dotyczy żądań płacowych.