Artysta to nowy rolnik. Rząd chce ratować kulturę, ale artystów będą udawać cwaniaki i nieroby
Politycy chcą chronić artystów, zapewniając im dostęp do NFZ i emeryturę. Zamiast tego mogą sprawić, że pokłady kreatywności odkryją u siebie tysiące Polaków. Ale nie takiej, jakiej oczekiwaliby widzowie.
Zanim zacznę jojczyć, warto odnotować, że Ministerstwo Kultury trafnie diagnozuje nasze bolączki. Resort pisze, że po 1989 r. rozwój sektora kultury „nie był tak dynamiczny, jak można by tego oczekiwać po uwolnieniu się od komunistycznej cenzury i zagwarantowaniu wykonawcom artystycznej niezależności”.
Dostęp do dóbr kultury ma często charakter wyspowy, a oferta kulturalna w mniejszych miejscowościach jest niewystarczająca
- czytamy
Jak pomóc artystom?
Problem pojawia się na poziomie recepty. Dzisiaj państwo i samorządy wspierają konkretne instytucje kultury. Te płacą potem aktorom, muzykom, tancerzom itd. Zazwyczaj gwarantuje to pewien poziom artystyczny, bo dyrektorami w takich ośrodkach nie zostają przypadkowi ludzie (choć PiS-owska miotła nieco ten stan rzeczy zmieniła).
Za jakością nie idą jednak zarobki. Ministerstwo Kultury wylicza, że 60 proc. artystów ma przychody poniżej średniej krajowej, a ok. 30 proc. poniżej minimalnego wynagrodzenia.
Oczywiście można argumentować, że część z powyższych osób nigdy do swojej profesji nie powinno trafić. Myślę zresztą, że w niektórych przypadkach, jeżeli ktoś nie potrafi utrzymać się z tego, co robi to, no nie wiem, może niech przestanie to robić? A przynajmniej zrezygnuje ze swojej twórczości jako sposobu na życie.
Robienie zdjęć, pisanie czy aktorstwo może być też przecież świetnym zajęciem jako zwykłe hobby. A także, jako sposób na wybicie się i zarobienie w przyszłości większych pieniędzy. Wielu znanych artystów łączyło przecież tworzenie z normalną pracą.
Nie zrozumcie mnie przy tym źle. Sytuacja, w której na rynku zostaje wyłącznie dochodowa działalność artystyczna, mocno by nas jako społeczeństwo zubożyła. Komercyjne teatry nie potrafią wyjść na plus, nawet gdy widownie pękają w szwach. Krystyna Janda tłumaczyła, że mimo dopłat i tak na każdy ambitny spektakl musi dać kilka rozrywkowych. Inaczej to się po prostu finansowo nie spina.
Niskie zarobki to domena teatrów, oper i wielu innych stosunkowo niszowych instytucji kulturalnych. To pokazuje, że rynek może i trafnie odczytuje popularność twórców i ich nagradza, ale jednocześnie grozi nam wyrugowaniem wielu cennych form uczestnictwa w kulturze.
Wspieranie ludzi kultury można byłoby zacząć właśnie samych instytucjach. Ministerstwo pisze, że z 67 tys. artystów w Polsce tylko 13,9 proc. jest na umowie o pracę. Dlaczego tak się dzieje? To efekt niedofinansowania placówek kulturalnych. Jak wiadomo, najprościej ciąć koszty wysyłając pracowników na śmieciówki lub własną działalność gospodarczą.
Rząd walcząc z omijaniem prawa pracy, sam hoduje raka na własnej piersi. No, ale to akurat nic nowego.
Artysta nowym rolnikiem
Pomysł na zapewnienie artystom opieki zdrowotnej i emerytury brzmi następująco: Rząd będzie dopłacał do składek twórcom, których przeciętny miesięczny dochód ze wszystkich źródeł był niższy niż 80 proc. przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym. W tym roku takim progiem byłaby kwota 5167,47 zł.
Dopłata ma wynosić od 20 proc. do 80 proc. obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne, liczonych od podstawy ich wymiaru nie wyższej niż minimalne wynagrodzenie. Konkretna wysokość dopłaty jest uzależniona od uzyskiwanego w poprzednim roku przeciętnego miesięcznego przychodu i będzie wpłacana bezpośrednio na numer rachunek składkowy płatnika. Pozostałą część składki obowiązany będzie opłacać artysta zawodowy
– pisze MKDNiS
Samo pojęcie „artysty zawodowego” zostanie dookreślone w definicji. Polacy to jednak przebiegły naród, a sama dopłata nie w kij dmuchał. O zagrożeniach związanych z ustawą wypowiedział się dla money.pl prof. Paweł Wojciechowski, główny ekonomista Pracodawców RP. Jego zdaniem koszty szacowane na 100 mln zł rocznie mogą pójść w górę nawet dwukrotnie.
Czemu? Bo w przyszłości „mogą pojawić się nowe osoby, które z powodu dopłat będą pozorować działalność artystyczną”.
Rządzący stworzą w ten sposób kastę cwaniaków. Nowych rolników, choć to słowo należałoby ująć w cudzysłowie. Chodzi przecież o osoby, które nabyły gospodarstwa rolne głównie po to, by brać pieniądze z unijnych dopłat i móc zrezygnować z ZUS-u na rzecz KRUS-u.
Z zawodowymi artystami może być podobnie. Kelnerzy czy ochroniarze na umowach o dzieło odkryją w sobie duszę aktorów. Bezrobotni dadzą mistrzowski popis gry scenicznej, ale głównie przed organem kwalifikującym ich do dopłat.
Kto jest artystą?
Projekt ustawy wciąż jest w przygotowaniu, do Rady Ministrów ma trafić w II kwartale 2021 r. i dopiero wtedy poznamy jej ostateczny kształt. Znając ustawodawcze umiejętności naszych posłów i posłanek, I have bad feelings about this.
Na razie projekt zakłada, że weryfikacją zawodowości aktora zajmie się Polska Izba Artystów. Będzie ona prowadzić rejestr i przyznawać Karty Artysty Zawodowego na okres pięciu lat. Brzmi dumnie, nie?
I teraz kto taką kartę może dostać. Resort przewiduje miejsca dla:
- absolwentów studiów II stopnia uczelni artystycznych lub ogólnokształcących szkół baletowych
- osób fizycznych, które wykażą̨ osiąganie dochodu na określonym poziomie z wykonywanej działalności artystycznej lub twórczej w okresie trzech lat przed złożeniem wniosku o potwierdzenie statusu artysty zawodowego
- osób fizycznych, które nie wykażą̨ osiągania dochodu, o którym mowa powyżej, a które mają udokumentowany dorobek artystyczny, potwierdzony przez organizację reprezentatywną.
Punkt numer dwa nie budzi raczej wątpliwości. Trzecia pozycja każe się zastanowić, jakie to organizacje reprezentatywne będą mogły dokumentować ów dorobek. A jedynka? Bez komentarza, absolwent studiów z uczelni artystycznej ma tyle wspólnego z artystą co absolwent psychologii z psychologiem, albo prawa z adwokatem.
Módlmy się, żeby zapowiedziany w projekcie mechanizm procedury uzyskania i utrwalania uprawnień artysty zawodowego nie okazał się dziurawy, jak obostrzenia pozwalające trenować w czasie pandemii członkom polskiej kadry narodowej. Inaczej okaże się, że Polska Izba Artystów zostanie kolejnym Związkiem Przeciągania Liny.
Temat przyznawania przez komisję dopłat „swoim ludziom” pominę. Zasługiwałby w zasadzie na odrębny tekst.
Skąd rząd weźmie na to wszystko pieniążki?
Źródłem finansowania ma być opłata reprograficzna. Kilka procent dorzucane do cen urządzeń i nośników służących do kopiowania. W praktyce zapłacimy więcej za smartfony, telewizory z funkcją Smart TV, tablety czy notebooki. Obyśmy nie pożałowali.