Chcą wygryźć Huela i Soylenta. Polacy chwalą się innowacjami, bioestrami i Yarrowią lipolyticą
Epidemie otyłości, cukrzycy i chorób układu krążenia, a także edukacja odnośnie poprawnego odżywiania – to najważniejsze czynniki, jakie wpływają na wzrost popularności zdrowych diet i produktów wspierających kontrolę wagi. Nowym graczem na europejskim rynku jest polski Supersonic.
Choć pandemia sprawiła, że nasze życie zwolniło i rzadziej ratujemy się hot dogiem ze stacji w trasie do klienta, to praca z domu wcale nie sprzyja zachowaniu diety. Lodówka czy słodkie przekąski są w zasięgu ręki, a siłownie pozostają zamknięte na cztery spusty. W pandemicznej rzeczywistości zagraniczne rynki chce podbić firma z Polski, działająca w sferze zamienników pokarmowych (meal replacement).
Supersonic sprzedaje proszek, który po zalaniu wodą lub mlekiem może zastąpić pełnowartościowy posiłek. Firma dba o odpowiedni stosunek białka, węglowodanów i tłuszczy oraz pełny zestaw mikro- i makroelementów, aby pomóc klientom w stworzeniu zbilansowanego posiłku. W składzie nie znajdziemy białego cukru, sztucznych aromatów, barwników ani chemicznych wypełniaczy.
Roślinne składniki: cztery źródła białek
Pochodzą z grochu, ryżu, dyni oraz konopi. Do tego w składzie znajdziemy płatki owsiane, siemię lniane, chia, maca, morszczyn pęcherzykowaty, likopen, bioestry kwasów omega 3-6-9, a także zestaw 26 ważnych witamin i minerałów oraz Yarrowia lipolytica, czyli dezaktywowany szczep drożdży.
7,6 zł za porcję
Proszek sprzedawany jest w 1,5-kilogramowych opakowaniach, które pozwalają na przygotowanie 15 pełnych posiłków lub 30 międzyposiłków (przekąsek). Dostępnych jest kilka smaków do wyboru: czekolada z nutą kakao, wanilia, pistacja i słony karmel. Uzupełnieniem zamiennika posiłku jest naturalny napój izotoniczny, który wspiera nawadnianie. Jeszcze w tym roku zadebiutują produkty, których nikt inny nie wdrożył.
Naszą zdrową formułę przełożymy na ciekawe formy, będące zazwyczaj niezdrowymi impulsowymi zakupami
– zapowiadają.
Światowy rynek zamienników posiłku to 20 mld dol.
Za stworzeniem firmy stoi trójka przedsiębiorców: Tomasz Teresak, Krzysztof Kozak i Mateusz Załubski.
Krzysiek i Tomek od wielu lat z sukcesem tworzą różne biznesy. Wiedzą jak optymalizować i planować procesy w firmach, planować sprzedaż i relacje z partnerami biznesowym, a co najważniejsze zarządzać produktem i go rozwijać
– mówi Załubski, który zajmuje się e-commerce i wzrostem.
Decyzję o dołączeniu do spółki poprzedziła w jego wypadku rezygnacja z zarządzania rozwojem FlixBusa w Polsce i na rynkach DACH.
Od zawsze myślałem o przejściu w 100 proc. na swoje, a pandemiczna niepewność dała mi odpowiedni bodziec do rzucenia się na głęboką wodę
– mówi Mateusz, który wcześniej współtworzył sklep z pomadami do włosów.
Właśnie z nim rozmawiam o perspektywach rynku, zmianach społecznych i pozyskiwaniu składników do produkcji szejków.
Karol Kopańko: Jedzenie z proszku to żadna nowość. Soylent pojawił się w 2015 roku. Już prawie trzy lata temu na łamach Spider’s Web testowaliśmy Huela. Dlaczego wy zdecydowaliście się na wejście na rynek akurat teraz?
Mateusz Załubski: Bo teraz przyszedł na nas czas (śmiech). Pomysł narodził się wiele lat wcześniej, ale musiał dojrzeć. Rozwój produktu zabrał nam dużo czasu.
A co konkretnie sprawiło, że zainteresowaliście się tym rynkiem?
Zmieniliśmy podejście do diety. Tomek od dłuższego czasu jest na diecie roślinnej, a ja i Krzysiek znacząco ograniczyliśmy spożycie produktów mięsnych, stosując dietę fleksitariańską.
Trudno przechodzi się na taką dietę?
To coraz łatwiejsze w miarę, jak rośnie liczba produktów, ciekawych przepisów, a także samych wegetarian. Raport Pyszne.pl wskazuje, że obecnie diety wegetariańskiej przestrzega 4 proc. Polaków, a 8 proc. chciałoby jej wypróbować. Nawet 40 proc. ma z kolei zamiar ograniczyć spożycie mięsa. Sama grupa na Facebooku Co jedzą polscy weganie? ma już 110 tys. członków.
Widzimy też, jak zmienia się rynek restauracji w dużych polskich miastach. Znacząco rośnie udział restauracji specjalizujących się w menu roślinnym. Dieta wege lub fleksitariańska to przyszłość.
A ja uważam, że cześć ludzi wciąż będzie jadła mięso, a dla innych przyszłością będzie białko z owadów. Dlaczego jesteś tak pewien diety roślinnej?
Jestem przekonany, że będziemy odchodzić od diety opartej głównie na produktach pochodzenia zwierzęcego. Ma to swoje uzasadnienie zarówno zdrowotne, etyczne i środowiskowe.
Część ludzi nie da się przekonać. Widzimy to po komentarzach pod naszymi reklamami. Jednak wierzę, że udział produktów roślinnych w diecie będzie rósł wprost proporcjonalnie do dostępności składników.
Który z wegetariańskich pomysłów najbardziej przykuł twoją uwagę?
Roślinny Qrczak, czyli alternatywa mięsa drobiowego, która zadebiutowała w 2019 roku i jest dostępna w sklepie internetowym, jak i w wielu sklepach stacjonarnych. Podobnie jest z burgerami roślinnymi od Dobrej Kalorii i przekąskami od Bezmięsny Mięsny. Rozwój tych produktów spowodował, że nawet Tarczyński, znany z wędlin, zdecydował się na wprowadzenie roślinnych kabanosów.
Bardzo ciekawie rozwija się rynek wegańskiego nabiału; już teraz w Biedronce czy Lidlu mamy pełny wybór mleka sojowego, owsianego, migdałowego i różnych jogurtów roślinnych.
Przejście na dietę roślinną nigdy nie było łatwiejsze i bardzo cieszy mnie, że tak dużo nowych produktów to produkty wymyślone i wyprodukowane w Polsce.
Jak Polacy podchodzą do tego typu innowacji?
Rynek jest otwarty na nowości. Widać to chyba w każdym większym sklepie, gdzie regularnie pojawiają się wegańskie lub wegetariańskie produkty. Odbiorcami nie są już tylko early-adopterzy i osoby lubiące ciekawostki, ale zwykli Kowalscy, którzy znajdują dla nich zastosowanie w swojej diecie.
Ten trend nieco kłóci się w mojej głowie z waszą propozycją. Skoro ludzie przekonują się do nowości, to dlaczego mieliby przez dłuższy czas korzystać z szejków, będących zamiennikami jedzenia?
Po pierwsze, wygoda i coraz większa świadomość w zakresie odżywiania. Jakichkolwiek nowości rynkowych byśmy nie rozważali, to trudno przygotowanie zbilansowanego posiłku w domu czy pracy jest wyzwaniem. Trzeba się na tym znać, mieć dużo czasu lub pełny portfel, jak w przypadku diety pudełkowej.
Druga kwestia to analogia do klasycznej żywności.
Właśnie, co z przyjemnością z jedzenia?
Jedno nie wyklucza drugiego. Ludzie mają różne podejście do tej kwestii. Różnimy się nawet wewnątrz zespołu. Razem z Krzyśkiem uwielbiamy kuchnię z najróżniejszych zakątków świata. Cenimy różnorodność, historię i smaki. Tomek podchodzi do jedzenia w sposób funkcjonalny. Najważniejsze dla niego jest dostarczenie organizmowi odpowiednich wartości odżywczych w celu maksymalizacji rezultatów w sporcie lub efektywności w pracy. Jednocześnie łączy nas wszystkich duża świadomość. Nie trzeba też od razu przerzucać się na żywienie zamiennikami w 100 proc. Sam zamieniam jeden posiłek na Supersonica, a jednocześnie dbam o to, co znajdzie się na moim talerzu.
To ciekawe, bo mówi się, że jak ktoś pracuje w zakładzie produkującym parówki, to nigdy ich nie tknie. To oczywiście żart, ale powiedz proszę, jak u was wygląda produkcja?
Skład przygotowuje zespół naukowców i dietetyków. Pracujemy w trzech laboratoriach, dedykowanych dla różnych produktów.
Jak pozyskujecie składniki?
Bierzemy pod uwagę, skąd pochodzą surowce, w jaki sposób są pozyskiwane i przetwarzane oraz czy spełniają wymagane przez nas normy. Mamy minimalny wpływ na środowisko, dzięki roślinnemu pochodzeniu składników i opakowaniu, które zawiera w sobie 15 posiłków dzięki czemu wystarcza na dłuższy czas i nadaje się do recyklingu.
Posiadacie też najwyższą ocenę A w klasyfikacji Nutri-Score. Co to znaczy? Nie widuję zwykle takich oznaczeń na etykietach innych produktów.
To nowy system oceny wartości odżywczych która ma ułatwić konsumentom wszystkich produktów spożywczych podjęcie decyzji zakupowej.
Czyli kiedy nie mam czasu, aby zagłębiać się w etykietę, to wystarczy, że szybko zerknę na literkę?
Dokładne. Klasyfikacja ma duże szanse na stanie się standardem w ocenie żywności na rynku UE. Wierzymy, że każda firma, produkująca jedzenie powinna jasno komunikować, jak konsumpcja ich produktów wpływa na nasze organizmy.
W składzie zaciekawiły mnie również bioestry.
Bioestry kwasów tłuszczowych występują u nas w formie płynnej - saszetek, które dodaje się do koktajlu. To naturalne roślinne oleje, w naszym przypadku z lnu i konopi. To już stanowi znaczącą różnicę w stosunku do tłuszczy sproszkowanych, a więc z zasady przetworzonych.
Płynne estry kwasów tłuszczowych w kategorii zamienników posiłków to nasza innowacja i to na skalę światową, bo w każdym produkcie z tej kategorii występują one w formie sproszkowanej. Tłuszcze sproszkowane muszą mieć jakiś nośnik, zazwyczaj są to maltodekstryny lub inne substancje cukrowe. Poza tym są przetwarzane w wysokich temperaturach, co niszczy kwasy tłuszczowe nienasycone. Natomiast płynne oleje są niemodyfikowane, więc wszystkie NNKT, witaminy i antyoksydanty są zachowane. W wyniku estryfikacji naturalnych olejów przyjmują one postać monocząsteczek. Oznacza to wysoką biodostępność przy jednoczesnym zapewnieniu wysokiej bioretencji.
A Yarrowia lipolytica? Chwalicie się, że jako jedyni w swoim segmencie dodajecie ten składnik.
To niekonwencjonalne, dezaktywowane drożdże opracowane na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Jako jeden z niewielu polskich produktów mają unijną certyfikacją novel food, nadawaną żywności wytworzonej za pomocą nowoczesnych procesów technologicznych i gruntownie przebadaną oraz korzystną dla zdrowia.
Drożdże są bogate w szereg składników odżywczych, które mają działanie prebiotyczne i antyoksydacyjne.