Firma Poley.me ma już za sobą pierwsze wdrożenie. Polski robot sprzedał tysiąc piw w ciągu pierwszego tygodnia. Ma odciążyć barmanów w powtarzalnych czynnościach i być sprzedawany w abonamencie. Fundusz Unfold.vc wsparł jego twórców kwotą 1 mln zł.

Na świecie pracuje już blisko 3 mln robotów wspierających ludzi w codziennej pracy. Ich wykorzystanie stało się kluczowe zwłaszcza w czasie lockdownów, kiedy ograniczaliśmy kontakty międzyludzkie. Roboty nie tylko nie roznoszą chorób, ale i potrafią wykonywać powtarzalne, precyzyjne czynności – takie jak robienie drinków.
Robot może przygotować nawet 120 piw lub drinków na godzinę
Za jego stworzeniem stoi czwórka inżynierów, którzy w kilka miesięcy obrócili pomysł w działający produkt. Sugestywnie nazwane Poley.me powstało w 2019 roku z inicjatywy: Dawida Kościółka, Daniela Wieczorka, Michała Szarka i Kamila Paśko. Teraz maszyna pracuje już u pierwszego klienta, gdzie w ciągu pierwszych siedmiu dni od uruchomienia zaserwowała ponad tysiąc piw.
Ludzie podchodzą do nas i mówią: nareszcie, to jest to, czego potrzebowaliśmy. Mamy też odzew z rynku – coraz więcej telefonów od właścicieli barów i innych punktów gastronomicznych – mówi Dawid Kościółek, wspólnik w Poley.me.

Robot sprzedawany jest w modelu „as a service”, a koszt długoterminowego wypożyczenia robota z cykliczną opłatą ma być porównywalny z zatrudnieniem dodatkowej osoby do obsługi baru.
To tak, jakby mieć do dyspozycji kolejną parę rąk, które są nieco szybsze, trochę mniej podatne na porę dnia czy sezon grypowy – dodaje Kościółek.
Obsługa jednego klienta zajmuje robotowi kilkadziesiąt sekund, co może przyczynić się do skrócenia kolejki przy barach. Poley.me planuje w przyszłości wykorzystać sztuczną inteligencję, dzięki której maszyna na podstawie preferencji klientów połączy smaki, a także zweryfikuje, czy dana osoba jest pełnoletnia.
1 mln zł od funduszu Unfold.vc
Rozwój technologii wrocławian stał się możliwy, dzięki wsparciu funduszu Unfold.vc, znanego inwestowania w startupowe gwiazdy, jak Brand24, Infermedica, Timecamp, Intelliseq, Sundose czy GibLib.
Jesteśmy świadkami przełomu, jeśli chodzi o wykorzystywanie pracy robotów w nowych branżach. Pośród tak oczywistych, jak medycyna czy przemysł tekstylny, robotyzacja ma coraz większe zastosowanie w gastronomii - bardzo mocno nadwyrężonej przez pandemię m.in. w wyniku trudności związanych ze znalezieniem wykwalifikowanego personelu czy zmianami preferencji wśród konsumentów coraz częściej omijających zatłoczone bary – mówi Magdalena Surowiec, managing partner w Unfold.vc

Więcej budowie robota i pierwszym wdrożeniu robota dowiecie się z poniższej rozmowy z jego twórcami:
Karol Kopańko, Bizblog.pl Jak buduje się takiego robota?
Daniel Wieczorek, wspólnik i CEO Poley.me: Zbudowanie prototypu było nie lada wyzwaniem, ponieważ postawiliśmy na pracę u podstaw. Branża dopiero powstaje, więc nie można po prostu pojechać do hurtowni i skompletować zestawu. Zdecydowaną większość elementów wykonaliśmy sami - zaprojektowaliśmy i złożyliśmy ramę, zestawiliśmy własną linię piwną, zalutowaliśmy płytę główną, zbudowaliśmy swój manipulator, napisaliśmy program sterujący mechaniką i aplikację będącą naszym własnym systemem sprzedażowym.
Zintegrowaliśmy się też z systemami producentów drukarki fiskalnej czy terminali płatniczych. Takie podejście wymaga od nas dużego zaangażowania, ale pozwala na stworzenie dokładnie takiej funkcjonalności, jakiej oczekiwaliśmy.
A barmani nie obawiają się, że maszyna może ich wkrótce zastąpić?
Dawid Kościółek, wspólnik w Poley.me: To zrozumiałe, że początkowo barmani spoglądali na nas nieufnie, jednak już po pierwszym tygodniu dostaliśmy od nich bardzo pozytywny feedback.
A może jest tak, że barmani koncentrują się raczej na trudniejszych koktajlach, podczas gdy prostsze robi robot?
Dawid Kościółek: Dokładnie. Sztuka barmańska opiera się na kreatywności, rozmowie i relacjach z gośćmi, a to wymaga uwagi i czasu barmanów. W ciągu pierwszego tygodnia pracy nasz robot sprzedał około 1 tysiąca piw - to jest o tysiąc piw mniej nalanych przez obsługę. Barmani to realnie odczuwają. Mają więcej czasu na jakościową obsługę gości, na tworzenie ciekawych koktajli i szlifowanie swoich umiejętności z zakresu miksologii. Pracujemy dla gości, ale także dla barmanów.
Macie już za sobą pierwsze wdrożenie. Czego obawialiście się w czasie przygotowań?
Daniel Wieczorek: Największe obawy mieliśmy w związku z możliwą reakcją gości lokalu na naszą maszynę. Zastanawialiśmy się, czy nie będą mieli oporów z podejściem i rozpoczęciem użytkowania, czy proces zamówienia będzie wystarczająco intuicyjny - w końcu robot sprzedający i nalewający napoje to coś zupełnie nowego.
I jak poszło?
Daniel Wieczorek: Na szczęście, dla zdecydowanej większości osób okazało się to zupełnie naturalne, wręcz oczekiwane. Brzmi to prozaicznie, ale większym wyzwaniem okazało się dostosowanie do sytuacji i warunków panujących u klienta. W laboratorium wszystko działało idealnie, jednak na miejscu okazało się, że np. mamy kłopot z podłączeniem się do odpływu albo że obsługa ma zwyczaj zakręcania butli z gazem na noc.
Takie rzeczy nie ujawniły się podczas wcześniejszej wizji lokalnej, a naprawdę trudno je przewidzieć. Na szczęście wykryliśmy te zmienne i dostosowaliśmy nasz proces, aby wszystko działało sprawnie. Wszelkie „niespodzianki” wciągamy do audytu procesowego przed kolejnym wdrożeniem.